Od złotego zęba do złotego lajka. O wystawie ?Bogactwo" w Zachęcie opowiadają jej kuratorki
Rozbite osiem butelek szampana, przetopiony złoty ząb, Fobin Hood produkujący dolary. Wystawę ?Bogactwo? w Zachęcie rekomendują jej kuratorki Magdalena Komornicka i Katarzyna Kołodziej

Rozmowa z kuratorkami wystawy "Bogactwo" w Zachęcie
Magdaleną Komornicką i Katarzyną Kołodziej
Aleksandra Boćkowska: Bogactwo, czyli co?
Magdalena Komornicka: Czyli w dużej mierze #bogactwo. Hasztag – hasło, które rozprzestrzeniło się po internecie. Dla nas wszystko zaczęło się od wideo „Bogactwo część główna”, które na YouTubie miało ponad pół miliona odsłon. Z YouTube’a „bogactwo” – tak jak kolejny hit internetu, czyli „taka sytuacja” – weszło do języka. Kiedy przeszuka się Instagram, wykorzystując #bogactwo, pojawią się np. zdjęcia pomalowanego na złoto malucha.
Krótko mówiąc, zwróciłyśmy uwagę na to, że w sieci bogactwo mierzy się z biedą – po to by się od niej odciąć lub by ją autoironicznie wyśmiać. Nie oznacza bogactwa w sensie materialnym, tylko raczej to, którego nie mamy lub którego nie mają inni.
I o tym właśnie „bogactwie” jest nasza wystawa.
Katarzyna Kołodziej:
Na to nałożyła się nasza osobista sytuacja. Nas – osób urodzonych w latach 80., dla których rynek pracy przyszykował umowy śmieciowe, i nas – dziewczyn z instytucji kultury, które pracując non stop, zarabiają poniżej średniej krajowej.
Artyści też (może przede wszystkim oni!) z doświadczenia znają raczej wieczne borykanie się z sytuacją finansową. #bogactwo stało się dla nas hasłem– żartem, hasztagiem, który pozwala spuszczać powietrze z trudnej momentami sytuacji. Punktem wyjścia był autoironiczny żart i dlatego na wystawie szczególne miejsce zajmuje słynne wideo grupy Azorro „Propozycja wzięcia udziału w prestiżowym projekcie bez budżetu”.
Wystawa opowiada o czasach po transformacji ustrojowej. Nie sięga w tak modny dziś PRL. Dlaczego?
KK: Nie chciałyśmy robić wielkiej przekrojowej wystawy „Bogactwo w polskiej kulturze wizualnej na przestrzeni wieków”, tylko opowiedzieć wybrane historie i anegdoty o „bogactwie” we współczesnej nam Polsce. Bardzo atrakcyjne wizualnie lata 90. i początki kapitalizmu to tylko punkt wyjścia, cezura. Prace, które pokazujemy na wystawie, nie odnoszą się jedynie do transformacji, ale także opowiadają o tym, co było później, przede wszystkim dotyczą obecnej sytuacji.

MK: Rozpracowywaniem transformacji chętnie zajmują się teraz młodzi badacze: socjologowie jak Magda Szczęśniak, którą zaprosiłyśmy do współpracy (przy okazji wystawy da wykład o filmie), czy Olga Drenda, autorka głośnej książki „Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w czasie transformacji”. I dla nas lata 90. są ważnym punktem odniesienia. Zwłaszcza dla książki towarzyszącej wystawie. Trochę zadziałały sentymenty, bo to czas naszego dzieciństwa, pamiętamy otwarcie pierwszego McDonalda czy, nawet lepiej, KidiLandu, ale też ciekawość – chciałyśmy prześledzić zmianę od nadwidzialności kodów bogactwa tamtych czasów w stronę dzisiejszego powolnego ich wysubtelnienia.
Po sąsiedzku z Zachętą jest dawny hotel Victoria. Tam kapitalizm zdarzył się dużo wcześniej niż w reszcie kraju. Dla, niewielkiej co prawda, grupy Polaków był miejscem, które ułatwiło im przejście z socjalizmu w nową rzeczywistość. Znalazło się dla Victorii miejsce na wystawie?
MK: W pewnym sensie tak. Janek Simon w 2009 roku zrobił pracę „Przegląd systemów do gry w totolotka”. Wówczas budżet produkcyjny na wykonanie nowej pracy przeznaczył na granie w gry losowe, a praca składała się z kuponów totolotka – była dokumentacją akcji. Tym razem ma spróbować wygrać swoje honorarium w hotelowym kasynie, a na wystawie udokumentować swoje sukcesy i porażki. Zamierza też skonstruować maszynę, która podpowie mu, jak grać – inspirację znalazł w czasopiśmie „Miliarder” z lat 90. Jakie będą tego rezultaty, przekonamy się na wystawie.
KK: Praca Janka Simona i wiele innych powstaje specjalnie z myślą o wystawie.
Gregor Różański rozbije na salach osiem szampanów, których cena równa jest minimalnej pensji krajowej netto w 2016 roku. Kupi szampana Moët uważanego za luksus dla klasy średniej – nie jest tak drogi jak Dom Perignon, ale i nie tak tani jak Igristoje.
Jego wypowiedź o marnotrawstwie i nonszalanckim traktowaniu pieniędzy jest także w pewien sposób autoironiczna – odnosi się do zarzutów, że wydawanie pieniędzy na sztukę współczesną to marnotrawstwo publicznych środków. Z rozbitych butelek luksusowego szampana powstanie dzieło sztuki (także towar luksusowy), które będzie refleksją nad wartością dzieł powstałych w wyniku efemerycznych akcji. Same jesteśmy ciekawe, co z tego wyniknie.
MK: Natomiast Ewa Axelrad przetopi złoty ząb. Kupiła go dawno temu od podejrzanego handlarza, który obiecywał, że to dobra inwestycja na czarną godzinę. Jego zdjęcie pokazane zostanie w formie lightboxu, ale też specjalnie na wystawę artystka przetopi go i sprawdzi, ile jest faktycznie wart.
Złoty ząb to symbol związany z Europą Środkowo-Wschodnią, z przaśnością, ale też dziwna formą lokowania kapitału. Wreszcie przez świadomość „złotych żniw” może być też wyrzutem sumienia.
KK: Tomasz Mróz z myślą o wystawie przygotowuje performatywną instalację, której bohaterem jest Robin Hood produkujący dolary w Zachęcie. Co się z nimi wydarzy, okaże się na wystawie.
Złoto, dolary! To przecież symbole PRL-owskiego luksusu!
MK: Które przetrwały transformację. O ile hotel Victoria przenosił z socjalizmu w kapitalizm garstkę, o tyle dolary i może w mniejszym stopniu złoto przenosiły masy. Każdy miał gdzieś ukrytego dolara. Pokazujemy na wystawie „Pierwszy dolar zarobiony przez Piotrka” z 1990 roku – pracę czy wręcz pamiątkę Piotra Uklańskiego. Jednego z nielicznych polskich artystów, którzy zrobili prawdziwą karierę w Ameryce. Konrad Smoleński, który słynie ze swojego krytycznego podejścia do rynku sztuki i punkowego rodowodu, na prośbę swojej galerii na Salon Zimowy (przedświąteczny kiermasz sztuki) w 2011 roku wykonał cykl kolaży „All for money”, łącząc banknoty różnych walut – powstały pieniądze na sprzedaż, pieniądze za pieniądze.

Te prace to nie tylko antyrynkowy żart, to też zbiór opowieści o kryzysie czy polityce światowej ostatnich lat. Z kolei Paweł Śliwiński „oderwał” wizerunek od wartości banknotu, malując portrety osób na nich widniejących. I sam stawia pytanie, czy tym aktem odbiera powagę banknotom, narodom, kapitalizmowi, czy może własnemu dążeniu do bogacenia się.
Czyli bogacze palą studolarówki, a artyści robią z nich kolaże?
MK: Dolar fascynuje artystów. Jest bohaterem wielu prac twórców z całego świata. Polscy artyści są ostrożniejsi. A może co innego ich pociąga? Pokazywane na wystawie prace kryją wiele prywatnych historii.
Obraz Zbigniewa Rogalskiego pt. „Euro” z 2003 roku przedstawia domową manufakturę podrabianych banknotów. Rogalski pokazał ten obraz na swojej pierwszej wystawie w galerii Raster, kupił go wtedy do swojej kolekcji bank ING. Artysta opowiadał nam, że pamięta ulgę, którą wtedy poczuł – mógł spłacić długi i wyjść na zero. To zero było jego bogactwem.
KK: Pomimo zaskakującej aktualności opinii takich jak ta XVII-wieczna Bernarda O’Connora, że „Polacy usiłują nawzajem przewyższać się bogactwem i chciwością. Większość lubi wystawność i przy najmniejszej okazji występuje z przepychem”, tak naprawdę wydaje nam się, że epatowanie radością posiadania jest nieco obce naszej kulturze (jeśli porównamy ją np. z kulturą amerykańską). I może dlatego nie ma wielu przejawów w polskiej sztuce. Wyjątkiem jest Maurycy Gomulicki, którego cechuje osobliwa, nieposkromiona radość – z życia w ogóle. Umówiłyśmy się z nim na spotkanie z nadzieją, że wypożyczy nam swoją pracę „Diamonds are forever”.

A on zaprosił nas do domu i otworzył szafę z kolekcją złotej biżuterii, złotych szpilek, złotych szampanów, złotych przedmiotów. Specjalnie na wystawę szykuje stolik-gablotę, w której zaprezentuje te swoje „złote” skarby.
W towarzyszącej wystawie książce Jolanta Gładys-Jakóbik przywołuje badania socjologiczne, z których wynika, że dla Polaków niezmiennie najważniejsza jest szczęśliwa rodzina. Zamożność – jedynie dla siedmiu procent. Może to w ogóle nie jest prawdą, że wszyscy tak strasznie tęsknimy za bogactwem?
KK: Ale też we wszystkich badaniach do dziś jako wyznaczniki statusu na czołowych miejscach pojawiają się mieszkanie i samochód. To są też atrybuty jeśli nie szczęścia, to stabilizacji rodzinnej. Czyli: być może rodzina, ale uposażona. W tym, jak się urządzaliśmy przez ostatnie 27 lat, a nawet wcześniej, widać tęsknotę za sarmackimi korzeniami. Bogacze w PRL wieszali sobie portrety mniej lub bardziej fikcyjnych przodków, jeździli na polowania, zdobili domy porożami. Po transformacji budowali dworki, a dziś najbogatsi myślą o loftach urządzonych w betonie, stali i szkle. Dopiero teraz dążymy powoli do minimalizmu. Na naszej wystawie Tymek Borowski zastanawia się, dokąd to może nas zaprowadzić – jak wygląda dziś idealna przestrzeń do życia, jak zaprojektowalibyśmy apartament, dysponując naprawdę dużymi pieniędzmi, jak wyglądają współczesne emanacje bogactwa. Wizualizuje jaskinię urządzoną w zgodzie z minimalistycznymi czy wręcz futurystycznymi trendami.
MK: Samochodem zajął się Rafał Dominik. Zbudował pomnik Volkswagena Scirocco. Jak tłumaczy, to model ikona: nie tak popularny w kulturze dresiarskiej, tuningowej jak Golf, ale nie tak inteligencki jak Saab 900. Plasuje się pomiędzy tymi dwoma biegunami. Artysta nazywa go „nowoczesną wersją romansu dobrego gustu z prostacką ekspresją”.
Tym właśnie jest współczesne polskie bogactwo?
MK:
Bogactwo, które analizujemy, to bogactwo w cudzysłowie – to bogactwo, które zawiera w sobie brak. Nie skupiamy się na realnym bogactwie i nie próbujemy go określić czy wskazać.
I dlatego dla mnie Volkswagen Scirocco Rafała Dominika jest nie tyle emanacją połączenia dobrego gustu z prostacką ekspresją, ile przede wszystkim nie jest Maybachem, Bentleyem czy Audi RS8. Jak zauważa w swoim eseju w książce towarzyszącej wystawie Ziemowit Szczerek – Wołga zmieniła się dziś w Volvo. Nadal jednak są tacy, co marzą o Porsche. Badanie tego, czego pragniemy i o czym fantazjujemy, wydaje mi się dużo ciekawsze niż tego, co mamy. W Polsce realne bogactwo jest przecież trudnym tematem. Czasy się zmieniają, ale ciągle nie wypada być bogatym. Bo bogaty znaczy nieuczciwy.
W polskiej literaturze nie ma jednoznacznie pozytywnych bogatych bohaterów. Lubimy Wokulskiego, ale lubimy też z niego się podśmiewać. Nie ma afirmacji sukcesu.
Zarazem oczywiście bogatym zazdrościmy, przetwarzamy zachodnie wzorce – to też nie zmienia się od wieków, nie tylko od PRL. Dlatego nasza wystawa jest taka gęsta, tak dużo tu wątków, symboli, kodów, odniesień, prywatnych opowieści. Bo to złożony temat.
A do tego wszystkiego – jak w książce pisze Katarzyna Kołodziej – bogactwo się dematerializuje. Razem z całym światem przechodzi do internetu.
KK: Owszem, zarządzamy swoimi kontami ze smartfonów, a karty kredytowe są nowymi dowodami osobistymi – tym bardziej osobistymi, że z ich pomocą można prześledzić naszą drogę i nasze zakupy. W przestrzeni internetowej pojawiły się nowe wskaźniki bogactwa. Nazywam je atencją. Liczba polubień – „lajków” na Facebooku i Instagramie, odsłony stron internetowych – to wszystko przekłada się na realne pieniądze. Nie tylko można zażądać lepszych stawek od reklamodawców, ale na przykład wynagrodzenia modelek wzrastają wraz z liczbą followersów na Instagramie.
Dziś bogactwo równa się „break the internet”.
W związku z wystawą Rafał Dominik przygotował set polskich emoji, będą dostępne jako aplikacja do wykorzystywania w SMS-ach czy Messengerze. Wśród nich jest karta kredytowa, kawior, no i złoty lajk.
Świat lajków otwiera, przynajmniej pozornie, drzwi do bogactwa szerokim rzeszom?
KK: Świat lajków otwiera drzwi do bogactwa, ale i w nim trzeba się umieć poruszać, żeby je osiągnąć! Pozostaje pytanie, czy my chcemy do bogactwa dążyć, czy warto?
MK: Grzebiąc w weekend w odmętach internetu, znalazłam szokujący reality show pt. „Damy i wieśniaczki”. Oto są dwie bohaterki – jedna z oligarchicznej rodziny z Kijowa, druga z maleńkiej miejscowości w Rosji. Zamieniają się miejscami i potem wyciągają wnioski. Córka oligarchów uznała, że owszem, poradziłaby sobie w tej opresji, ale ma nadzieję nigdy nie upaść tak nisko. Wieśniaczka zaś stwierdziła, że teraz wie, do czego dążyć.
Jeśli jesteśmy przy oglądaniu dziwnych rzeczy w weekend, to ja oglądałam „07 zgłoś się”. W puencie przedostatniego odcinka porucznik Borewicz wygłasza sentencję Aldousa Huxleya: „Instynkt nawet płciowy nie ulega tak łatwo zboczeniom jak instynkt posiadania”. Tak właśnie jest?
KK: Trudno się nie zgodzić! Wieczne nienasycenie i żądza posiadania bez wątpienia prowadzą do konfliktów. Z dużymi pieniędzmi często idzie w parze przemoc.
KM: To także instynkt posiadania wpakował świat w ostatni kryzys. I świat ciągle jest w fazie wrzenia. Być może tym bardziej potrzebujemy ironii, której używają artyści, opowiadając o posiadaniu. Bo już jest wystarczająco poważnie.

WYSTAWA „BOGACTWO”, ZACHĘTA NARODOWA GALERIA SZTUKI, DO 23 PAŹDZIERNIKA
Kuratorki: Katarzyna Kołodziej i Magdalena Komornicka
Artyści: Azorro, Ewa Axelrad, Tymek Borowski, Rafał Dominik, Maurycy Gomulicki, Nicolas Grospierre, Łukasz Jastrubczak, Monika Kmita, Luxus, Mister D. i Krzysztof Skonieczny/głębokiOFF, Tomasz Mróz, Witek Orski, Zbigniew Rogalski, Gregor Różański, Jadwiga Sawicka, Janek Simon, Konrad Smoleński, Radek Szlaga, Paweł Śliwiński, Maria Toboła, Piotr Uklański