Maciej Nowak i Pyzy, Flaki Gorące! - To nasz skarb narodowy!
Najchętniej ukryłbym to miejsce przed wszystkimi i bywał tu wyłącznie w gronie najbardziej zaufanych przyjaciół. No ale niestety, by zarobić na kawałek czarnego chleba ze smalcem zobowiązany jestem od 20 lat co tydzień ujawniać na tych łamach adresy najbliższe memu sercu.
Wszystko, co cenne, wszystko, co kocham, wszystko, co budzi najtkliwsze uczucia - ofiarowuję Tobie, Umiłowana Opinio Publiczna. Dzisiaj wydaję na żer lokal, który powinien stać się obowiązkowym punktem wycieczek po stolicy. Niech młódź poznaje narodowe skarby, niech łka z zachwytu nad wielkością narodowej kuchni. Najpierw Łazienki, Zamek Królewski, Mickiewicz i kolumna Zygmunta, a na koniec - jazda na Brzeską na Pyzy, Flaki Gorące!

Formalnie bar działa od roku, ale w wymiarze symbolicznym istnieje w tej lokalizacji wiecznie. Za jego winklem znajduje się brama bazaru Różyckiego, gdzie pyzy i flaki sprzedawane były od zawsze. A przynajmniej od momentu, gdy Julian Józef Różycki w roku 1874 założył tu targowisko. Ale istnieją świadectwa, że flaczarki urzędowały na stołecznych ulicach już w XVIII wieku. Ostatnimi kapłankami flakowo-pyzowej tradycji były na Różycu jeszcze do niedawna panie Hanka i Janka. Swe specjały sprzedawały z wielkich tłumoków, które pełniły rolę termosów i przez wiele godzin trzymały ciepło. W ich wnętrzu kryły się rozgrzane słoiki, a każdy słoik to jedna porcja. Do tego aluminiowy widelec lub łyżka i smacznego! Ciasto pyz było mocno kleiste, ciągliwe, farsz mięsny aksamitny, zaś wszystko pływało w szczodrej omaście ze skwarkami i mocno przypieczoną cebulką. Równie zawodowo prezentowały się flaki, sprzedawane z cegłą, czyli kromką chleba. Do tego kufelek browarku albo łyk z piersiówki - i życie od razu nabierało kolorów. Dokładnie takie same usługi dla ludności, związane z wprowadzaniem elementu baśniowego do szarej rzeczywistości, oferuje lokal przy Brzeskiej 29/31.

Menu jest nieco bardziej rozbudowane niż u Hanki i Janki, ale zaręczam, że nikomu to nie przeszkadza. Flaki serwowane są w wersji stuningowanej, czyli zgodnie ze starożytnym przepisem Lucyny Ćwierczakiewiczowej - ze startym serem i pulpetamy. Oprócz klasycznych pyz z mięsem mamy też inne rodzaje klusek: kopytka, przecieraki (gdzieniegdzie zwane szarymi z powodu ciemniejącej masy przecieranych ziemniaków), śląskie i knedle z owocami, wszystkie zaś wyrabiane przez zacne cioteczki właściciela, obozujące gdzieś pod Wyszkowem. Do glutenowych smakowitości można sobie zawinszować okrasę tradycyjną z kiełbaski i boczku, ale można też pójść na bogato. Do wyboru jest wątróbka duszona z malinami i śliwkami, gulasz wołowy, pikantna wieprzowina i potrawka z indyka. Pacjenci W mogą sobie zaordynować lecznicze pesto z jarmużu lub wzmacniający szpinak z orzeszkami i twarogiem. Wszystkie potrawy mają tę samą cenę i jest nią kwota odpowiadająca nowej ustawowej minimalnej stawce godzinowej. Słuszne to i sprawiedliwe.

Tradycja zobowiązuje, a zatem jedzenie podawane jest w słoikach, zaś preparaty baśniotwórcze w odpowiedzialnym szkle - w literatkach i klasycznych kuflach. Jedyne odstępstwo od reguł zapisanych w annałach stołecznej gastronomii to plastikowe sztućce. Sic transit gloria mundi.

PYZY, FLAKI GORĄCE!
ul. Brzeska 29/31
- czynne codziennie od 11 do 22
- tel. 606 294 499
- można płacić kartą
- niedostępne dla osób na wózkach
- wszystkie potrawy mają tę samą cenę - 12 zł