Co warto zobaczyć w Muzeum Etnograficznym?
Choć znajduje się w centrum, tuż obok wiecznie modnej i obleganej Zachęty, wydaje się wciąż na uboczu. Jak gdyby w samą jego nazwę wpisana była anachroniczność.
Do Państwowego Muzeum Etnograficznego wszedłem w przedświąteczną sobotę, wczesnym popołudniem, tuż po wizycie ze święconką w katedrze św. Jana Chrzciciela. Trochę z obowiązku - że wpiszę się z tym naszym rodzinnym koszyczkiem w tradycję, że nadam mu jakiś ożywczy sens, że uzmysłowię coś córce. I jak zawsze, kiedy nie wiedząc, wydaje mi się, że wiem, okazało się, że jestem zadufany i próżny. Bo Muzeum na Kredytowej, kojąco staromodne w swojej strukturze, zaskakuje, bawi, zastanawia.
Wystawy stałe Muzeum to „Czas świętowania” , „Zwykłe - niezwykłe” (fascynujące kolekcje Państwowego Muzeum Etnograficznego) i „Porządek rzeczy - Magazyn Piotra B. Szackiego” . Ich tematyka jest różna, ale treść uzupełnia się wzajemnie, przenika. Zgromadzone na nich obiekty - narzędzia, stroje, przedmioty codziennego i odświętnego użytku - budują świat realny, udokumentowany, lecz przecież równoległy do naszego świata. Rytualny i archaiczny.
Siłą przyciągania każdej ze stałych ekspozycji jest efekt tego, co Umberto Eco nazwał „szaleństwem katalogowania”, a co jest emocją oglądania świata w tysiącu na pozór podobnych odsłon. Stroje obok strojów, pługi obok pługów, formy za formami... W świątyni użyteczności, jaką jest Muzeum Etnograficzne, czuję się jak w galerii ikon, gdzie z początku w całej tej wielości nie widać cech indywidualnych, lecz po dłuższej chwili wszystkie wizerunki nabierają szczególnych znaków i charakterów. Inaczej, na własnych prawach, działa niezwykła wystawa „Zwykłe - niezwykłe „, gdzie opowiadana przez zbiory historia powstawania kolekcji staje się przyćmioną legendą wspólnego domu, dalekich źródeł wspólnej rzeki.
Do 31 maja oglądać można całkiem niezwykłą wystawę „Szukam Raju" Moniki Miriam Krajewskiej. Wczytuję się w słowa folderu: „W tradycyjnej sztuce żydowskiej - dekoracji synagog, haftach obrzędowych, rzeźbie nagrobnej i wycinankach - tekst splata się z obrazem: symbolem lub ornamentem. Ta subtelna gra obrazu i słowa inspiruje Monikę Krajewską, dla której czasem werset z modlitwy, Tory, błogosławieństw, a kiedy indziej obraz pod powiekami są punktem wyjścia do poszukiwań...”

Prace Moniki Miriam Krajewskiej są oryginalnym, misternym zapisem świata widzianego i świata odczytywanego. Świat widziany to głównie ornament, znak. „Autorka - czytamy w folderze - do wycinanek doszła poprzez cmentarze. Przez lata z mężem Stanisławem fotografowała - często wręcz odkrywając” - zapomniane wówczas cmentarze i synagogi”. Ale symbole, które można wyczytać z gałązek i spotów papieru - księgi, menory... - to tylko jedna warstwa przedstawień. Drugą jest prześwitujący spod wzorów świat natury. Zwierząt, niosących urodę stworzenia, ale i religijne sensy, i krajobrazów. Jest i trzecia warstwa: słowa. Jest tak, jak gdyby na księgę pamięci nakładała się księga pejzażu, a na obie - zwiewna, lecz wyrazista bibułka logosu.

Z tytułem wystawy w głowie, staję przed jedną z prac cyklu „Tatry i Psalmy ” - pejzażem Doliny Wielkiej Łąki, przez i nad którą przepływają potoki niepojętych dla mnie słów - i odkrywam w sobie zapomniane, jak mi się wydawało, słowa Jacka Kaczmarskiego:
„Dokąd teraz pójdę kiedy nie istnieją już narody / Zapomniany przez anioły porzucony w środku drogi / Nie ma w kogo wierzyć nie ma kochać nienawidzić kogo / I nie dbają o mnie światy martwy zmierzch nad moją drogą / Gdzie mój ongiś raj / Chcę wrócić tam / Jak najprościej // Szukasz raju! / Szukasz raju! / Na rozstajach wypatrując śladu gór?!...”
I dalej:
„Nie horyzont coraz nowy nowa wciąż fatamorgana / Ale obraz świata sponad szczytu oglądany...”
Czy to dobry trop? Nie wiem. Nie trzeba rozstrzygać. Prace artystki można oglądać w samym pięknie jej sztuki i opowieści o świecie, można też poddać się niedomkniętej mądrości tego widzenia.
- Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie. ul. Kredytowa 1. Godziny otwarcia: wt.-pt. 9-17; sob. 10-18; niedz. 12-17. W soboty wstęp bezpłatny.