Życie po sztuce, czyli ostatnie wystawy w Emilii
Do Emilii poszedłem z kilku powodów. Jednym z nich była ciekawość wystaw, drugim - potrzeba pożegnania pawilonu jako siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Znalazłem trzy wystawy: „Chleb i róże”; „Po co wojny są na świecie. Sztuka współczesnych outsiderów”; „Życie w epoce postartystycznej”. Wszystkie będą otwarte do 1 maja.

Byłem nie sam, tylko z Bliską Osobą, z którą rozstaliśmy się zaraz za progiem, żeby się zgubić, każde na własny rachunek. I zagubienie okazało się słowem kluczowym.
Emilia jest miejscem przenikania. Z wnętrza widać Pałac Kultury, po drugiej stronie salon księgarni, z parteru widać poziom -1 i poziom 1. Widać i nie widać, bo przy wielkich bryłach tego, co odkryte, zawsze pozostają rzeczy niewidoczne, po które trzeba wejść, zejść, wychynąć.
Dla trzech wystaw naraz, zwłaszcza wystaw takich jak te, wnętrze Emilii tworzy przestrzeń pojemną i znaczącą. Nie mówię, że gościnną. Przeciwnie - wnoszącą do światowego pomieszania emblematów i znaczeń dodatkowe zakręcenie.

Nie umiem myśleć o tym, co zastałem, jako o trzech odrębnych wystawach. Choć podział jest jasny, poddany podziałowi na piętra, nie potrafię wytyczyć granic, gdzie coś się zaczyna, coś kończy.
Co sprawia, że tak to odbieram? Na pewno tematyka, jakoś zbieżna, angażująca nie tylko w refleksji o sztuce, lecz również o społeczeństwie, o świecie. Stosunek do wojny, do systemu politycznego, stosunek artysty do siebie samego jako elementu układu. Lecz przede wszystkim brak hierarchii. Kompletne zrównanie wszystkiego ze wszystkim. Artystów z dyplomem i artystów bez podstawówki. Utrata cezur dzielących tradycyjne podziały pomiędzy życiem a sztuką. Na wystawie prezentowane są prace kilkudziesięciu artystów o nazwiskach znanych wielu, jak Zofia Kulik, Zbigniew Libera, Józef Robakowski, i prawie niesłyszanych. Niesłychanych. Pisarka M.H., na przykład. Któż zna Pisarkę M.H., skoro nie znamy nawet jej imienia, tylko inicjały, które nie wiadomo, czy są z porządku sztuki, czy życia?
W materiałach kuratorzy próbują wytłumaczyć się z tytułów, z problematyki, z istoty, z wyborów. Wydaje się, że wszystkie prezentacje łączy moment i punkt refleksji teoretyka Jerzego Ludwińskiego: „Bardzo prawdopodobne, że dzisiaj nie zajmujemy się już sztuką. Po prostu przegapiliśmy moment, kiedy przekształciła się ona w coś zupełnie innego, coś, czego nie potrafimy już nazwać. Jest jednak rzeczą pewną, że to, czym zajmujemy się dzisiaj, posiada większe możliwości”.
Co to znaczy? Cóż, jakoś najlepiej przekonanie Ludwikowskiego ilustruje mi mieszanka sztuki i życia, jaka kryje się za nazwiskiem Iwony Mysery, urodzonej w 1983 r. i mieszkającej w Płocku. Która „tworzy zapisy we własnym języku, na pojedynczych kartkach papieru, w notesach i kalendarzach. Początkowo tworzyła w ukryciu - w tym czasie wszystkim w rodzinie artystki zaczęły ginąć kartki i zeszyty. Artystka pracuje w domu, cały wolny czas poświęca sztuce...”. Jej kartki to kardio-, encefalo- i piktogramy znaków, quasi-liter i quasi-cyfr, znaków, wężyków. Niepojętych, których racja i początek gubi się w tej strefie bezcłowej, jaką jest zatarta linia pomiędzy tworzeniem a wypełnianiem losu, wyborem a przeznaczeniem. Modli się za nas? Za siebie? Niepojętą treścią czy samym zapełnianiem arkuszy?
Wszystko jest wszystkim, nie zdziwiłbym się, gdybym wśród wystawionych prac zobaczył nagle kartki z własnego szkolnego zeszytu. Zamiast nich widzę Bliską mi Osobę, na skrzyżowaniu wystaw i widoków, ogłuszoną nadmiarem wszystkiego we wszystkim. Zgubiliśmy się, odnaleźliśmy.
- „Chleb i róże”, kuratorzy: Łukasz Ronduda, Natalia Sielewicz
- „Po co wojny są na świecie. Sztuka współczesnych outsiderów”, kuratorki: Katarzyna Karwańska, Zofia Płoska
- „Życie w epoce postartystycznej”, kuratorzy: Sebastian Cichocki, Kuba Szreder
- Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ul. Emilii Plater 51, wystawy otwarte do 1 maja 2016. Wtorek-niedziela 12-20, wstęp wolny