Peszek z nagrodą WO. Bombowy Mazolewski z punkowcami. Drugi dzień Europejskich Targów Muzycznych CJG24
Trwa siódma edycja Europejskich Targów Muzycznych Co Jest Grane 24. Zagrali m.in. Natalia Nykiel, Bovska, Piotra Zioła, Wojciech Mazolewski i L.Stadt
Sprawdź, co możesz zobaczyć w niedzielę na Europejskich Targach Muzycznych Co Jest Grane 24.
Za nami pierwszy dzień Europejskich Targów Muzycznych Co Jest Grane 24. W piątkowy wieczór w Teatrze Studio wystąpili L.U.C, Eldo i Grubson . Targi potrwają do niedzieli 12 listopada. Znani polscy artyści spotkają się z fanami i podpiszą płyty, przygotowaliśmy też warsztaty i spotkania dotyczące muzyki i wiele koncertów .
Punk Freud - Mazolewski, Budzyński, Lipiński! Hit drugiego dnia Europejskich Targów Muzycznych Co Jest Grane 24
Największą bombę w sobotę na Europejskich Tragach Muzycznych Co Jest Grane 24 zdetonował zespół Wojtka Mazolewskiego Pink Freud. Zagrali ostatni koncert dnia w Teatrze Studio. Zespół świętuje w tym roku 10-lecie swojej płyty „Punk Freud”. I z tej okazji nie tylko przypominał album, ale także zaserwował porządną repetycję z historii polskiego punk rocka. Na scenie z zespołem pojawili się członkowie legendarnych Brygady Kryzys - Tomasz Lipiński i Robert Brylewski, Robert Matera z Dezertera oraz saksofonista Aleksander Korecki.

Razem zagrali punkowy best of zmiksowany z utworami z „Punk Freud”. Na początek „Mam dość” Brygady z „Sex, przemoc, lęk i niemoc”, później m.in. „Centrala” z „Cannon” Charlesa Mingusa, „To co czujesz, to co wiesz” z „Police Jazz”. Z repertuaru Dezertera - „Piosenka popularna na instrumenty produkcji krajowej” i „Spytaj milicjanta”.
Scenę Teatru Studio wysoko nad ziemię unosiła bombastyczna sekcja dęta, która każdy utwór przyprawiała o przeszywający jazgot. Raz uwolniony, wypełniał każdy zakamarek teatru. Mazolewski wił się i skakał. A starzy punkowi wyjadacze niczym nie ustępowali młodym jazzmanom.
Zresztą nie tylko z tych powodów był to koncert wyjątkowy. Po raz pierwszy w historii członek zespołu Dezerter - tego samego, który w piosence „Pałac” nawoływał do zburzenia gmachu przy pl. Defilad - zagrał we wnętrzach Pałacu Kultury. W pałacu grał już za to Tomasz Lipiński z zespołem Tilt, o czym przypomniał ze sceny. - To było w ‘79. Zagraliśmy wtedy pierwszy koncert rock’n’rollowy w tym teatrze. Ale nie można było grać tu punk rocka, więc graliśmy jako Pink - zwracał uwagę na zbieżność nazw. - Jak dyrektor teatru zorientował się co tu robimy, to przerwał koncert - wspominał Lipiński.
Wojtek Mazolewski zdradził natomiast, że Pink Freudom tak dobrze współpracowało z legendami punka, że nagrali wspólnie płytę. Poza Lipińskim, Brylewskim i Materą w nagraniach udział wziął Tomasz Budzyński.
Lion Shepherd, L. Stadt, Dacedent Fun Club, The Fruitcakes - warto ich słuchać
Sobotnie koncerty na Europejskich Targach Muzycznych Co Jest Grane 24 zaczęli Lion Shepherd.
Grupę założyli przed trzema laty Kamil Haidar i Mateusz Owczarek, wcześniej znani m.in. z mocno rockowego zespołu Maqama.
Muzyka Lion Shepherd to jednak zupełnie inna historia - artyści zamienili ciężkie brzmienia na mieszankę world music, trance, progresu i blusa. W ich twórczości wyraźnie też słychać wpływy bliskowschodnie. - Mamy bardzo bogate instrumentarium, używamy dużo gitar akustycznych, instrumentów ludowych. To wpływa na zróżnicowanie brzmienia i przez to siłą rzeczy amplitudy będą skakać - mówili w jednym z wywiadów. Podczas półgodzinnego występu w Teatrze Studio artyści przypomnieli też kilka utworów z debiutanckiego krążka „Hiraeth”. Do jej nagrania LS użył m.in. perski santur, arabską lutnię oud, hinduskie perkusjonalia i irańskie głosy. Występ zakończył „Dream On”, który promował najnowszą płytę zespołu.
Następnie na scenę Teatru Studio wkroczył dowodzony przez Łukasza Lacha łódzki zespół L.Stadt. Łodzianie wykonali premierowo w Warszawie swoją najnowszą płytę „Lstory”, która ukazała się wiosną. To ich pierwszy album z piosenkami śpiewanymi po polsku.
Zespół, dawniej kojarzony głównie z rockiem, większą część koncertu zagrał bez gitary elektrycznej (później w ruch poszła akustyczna), za to z dwoma perkusistami i ośmioosobowym Chórem Teatru Chorea. Początek koncertu to utwory pochmurne, leiste, transowe. Za chwilę spokojniejsze, nasycone melancholią zaklętą w dźwiękach klawiszy i chóralnym śpiewie. Podniosłe, lecz bez kiczowatego patosu. W doskonałej formie był Łukasz Lach, który od rozdygotanych gorączkowych fraz potrafił przejść do słodkawego wysokiego śpiewu. Monumentalnie - napędzana mocą chóru - zabrzmiała piosenka „Gdybym” z rzeczoną wcześniej gitarą, którą dla odmiany śpiewał Adam Lewartowski, a Lach doprawił krótką acz dosadną, psychodeliczną partią klawiszy.
- Strasznie się cieszymy że jesteście. To dla nas zaszczyt - mówił ze sceny Paveu Ostrovsky, wokalista grupy Decadent Fun Club - formacji, która z każdym kolejnym koncertem zjednuje sobie coraz większą rzeszę fanów.

Choć istnieją dopiero od roku, mogą już pochwalić się m.in. występami w studiu im. Agnieszki Osieckiej, na Spring Breaku, czy przede wszystkim zwycięstwem na tegorocznym festiwalu w Jarocinie. Do swoich ulubionych momentów DFC dorzucić też powinien sobotni koncert w Teatrze Studio, który musiał zachwycić publiczność. Bo siłą warszawskiej grupy jest nie tylko intrygująca muzyka (sami o sobie piszą, że to zimny powiew świeżości i odwołanie do najpiękniejszych tradycji w jednym), ale też charyzma wokalisty, która sprawia, że występy DFC potrafią zahipnotyzować.e Frutkaikes
The Fruitcakes i Piotr Zioła
Czwarty sobotni koncert należał do młodego zespołu The Fruitcakes. Ich występ był trochę jak podróż wehikułem czasu o 50 lat wstecz. Sporo tu ducha Beatlesów, kapka Doorsów, a w gitarowych solówkach mała szczypta Hendrixa. To w gruncie rzeczy muzyka spokojna, nieco senna.

Ale to poczucie przerywa dobrze dawkowana rzężąca, garażowa gitara Kuby Zwolana. Na koncercie czuć było także, że zespół nie gra wyłącznie na swojego najbardziej znanego członka - aktora Tomasza Ziętka.
Publiczność zgromadzona w Teatrze Studio dostała za to przykład świetnego zgrania i zespołowości.
Podczas koncertu nie zabrakło charakterystycznych dla zespołu harmonii wokalnych - ukłonu dla inspiracji dawną szkołą rocka, które stanowią o sile The Fruitcakes. Jak tłumaczył w rozmowie z „Wyborczą” gitarzysta i wokalista Tomasz Ziętek - takie rozwiązanie, to efekt tego, że po prostu wszyscy członkowie kapeli chcieli śpiewać. Koncert dopełniały psychodeliczne wizualizacje, utrzymane w retro stylistyce lat 60.
Podróż do przeszłości zapewnił też publiczności Piotr Zioła, którego debiutancka płyta utrzymana jest w klimacie lat 60. Wokalista rozpoczął jednak swój występ utworem „Bilet”, który pod koniec ubiegłego roku znalazł się na składance „Heartbreaks & Promises” (Piotr śpiewa go razem z Flirtini). To zresztą nie jedyny numer spoza pierwszego albumu.

W Teatrze Studio fani mogli też usłyszeć „Kolor czerwieni”, znany z solowego krążka Wojtka Mazolewskiego.
Większość koncertu wypełniły jednak kompozycje z płyty „Revolving Door”, jednego z ciekawszych polskich debiutów 2016 roku.
Nie przypadkowo artysta otrzymał za to wydawnictwo nagrodę „Fryderyka”. Album znakomicie sprawdza się na koncertach, czego dowodem było świetnie przyjęcie Piotra Zioły w Teatrze Studio.
Tak brzmi kobiecy pop - Europejskie Targi Muzyczne CJG24 także w Grizzly Barze
Młode, charyzmatyczne, zdolne - kobiety polskiej sceny z pogranicza muzyki pop i tanecznej elektroniki. Bovska, Last Blush, Pola Rise i Natalia Nykiel zagrały koncert w Grizzly Gin Barze w ramach Europejskich Targów Muzycznych Co Jest Grane.
Na koncercie „WO prezentuje” w ramach Europejskich Targów Muzycznych Co Jest Grane wystąpiły cztery różne, ale mimo wszystko podobne do siebie, wokalistki. Łączy je wiek, podobna stylistyka, duża ambicja, pomysł na siebie i charyzma. Różni pozycja, którą mają na polskiej scenie.

Największą „gwiazdą” w sobotnim, kobiecy zestawie była bez wątpienia Natalia Nykiel, która ma wielu oddanych fanów. Artystka przed kilkoma tygodniami wydała swój drugi longplay, „Discordia”, a koncert w Grizzly Gin Bar jest jednym z dosłownie kilku na trasie promującej tę płytę (zostały jeszcze koncerty we Wrocławiu, Toruniu i Poznaniu). W związku z tym nowy materiał dominował.
Nykiel jest jednym z najgorętszych nazwisk nowego popu. Długo i konsekwentnie pracowała na swoją obecną pozycję i widać, że mocno rozwinęła skrzydła. Nie przypomina już nieśmiałej, speszonej wokalistki, a jest bardzo pewną siebie i zdecydowaną artystką. Nawet problemy z elektroniką w utworze „I’m fine” nie wybiły jej z rytmu i za namową publiczności dokończyła piosenkę przy akompaniamencie perkusji i basu.
Ale to Bovska, nie Nykiel, zaczęła wieczór. Wokalistka jest kolorowym ptakiem polskiej sceny młodej elektroniki. Marta Grabowska-Wacławek jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych, co widać już na pierwszy rzut oka. Jej stroje są wyraziste, kolorowe i jak w przypadku wielu artystów bywa - wyrażają to, co siedzi w jej duszy. Bovska ma w dorobku już dwie płyty długogrające i bogaty materiał do zaprezentowania na żywo. I trzeba jej oddać, że umie też zjednać sobie publiczność swoją szczerością i pozytywną energią.
Nie tylko elektronika
Miło się patrzy na ewolucje polskich artystów. Przykładem takiej jest Pola Rise, która dała się poznać na przełomie 2014 i 2015 roku. Wtedy na występach towarzyszyli jej tylko producent Manoid oraz gitarzysta. Długo jej na scenie nie było, podróżowała, sporadycznie występowała w kraju.
Po przerwie wróciła i zrozumiała, że sam producent nie wystarczy. Elektronikę zaś zastąpiła wyrafinowanym popem.
Na scenie w Grizzly Gin Bar towarzyszył jej rozbudowany zespół (skrzypce, wiolonczela, perkusja, gitara, klawisze) i jak zdradziła - był to pierwszy koncert w takim składzie. Zagrali kawałki z nowej płyty, zaplanowanej na styczeń przyszłego roku "Anywhere but Here": "Hear you" czy " Sand", ale także znane już "Souless Dance" czy kończące "Did you Sleep Last Night".

Najmniejszy postęp spośród sobotniej czwórki dokonał się w muzyce Last Blush. Dorota Morawska i Adam Nowak grają ze sobą od 2011 roku, maja na koncie wspólne wydawnictwa i koncerty na największych festiwalach jak Open'er, Selector czy Audioriver. Nie widać u nich jednak scenicznego doświadczenia. Pomimo że Dorota Morawska próbowała nawiązać kontakt z publicznością to nie udało jej się przebić do rozmawiających miedzy sobą widzów. Ponadto grupa nie zaproponowała słuchaczom nic ciekawego i odkrywczego, bowiem połączenie chłodnej elektroniki i down-tempo z delikatnym, deram-popowym wokalem już kilka lat temu zastąpiły kompozycje bardziej wyraziste.
O prawach autorskich w dobie platform streamingowych
Europejskie Targi Muzyczne Co Jest Grane 24 to nie tylko koncerty, ale i panele, dyskusje, spotkania.
Sobotę rozpoczęło spotkanie z Natalią Nykiel i przygotowany przez ZAiKS panel poświęcony problemowi ochrony praw wykonawców i twórców. Udział w nim wzięli Monika Borzym, Michał Urbaniak, Mietek Jurecki, Michał Komar (wiceprezes Stowarzyszenia Autorów ZAiKS), Rafał Kownacki (zastępca dyrektora generalnego Stowarzyszenia Autorów ZAiKS) i Agnieszka Parzuchowska-Janczarska (Dyrektor STOART). Dyskusję poprowadził Stanisław Trzciński z STX Music Solutions.
Paneliści przekonywali, że w Polsce potrzebna jest zmiana prawa autorskiego, zwłaszcza w obszarze cyfrowym. Niedostosowanie polskich regulacji do norm Unii Europejskiej pozwala na znaczne nadużycia. Monika Borzym mówiła o kosztach, jakie musi ponosić wydając płytę i rozterkach, jakie towarzyszą jej przy udostępnianiu muzyki na platformach cyfrowych. Wokalistka zastanawiała się czy promocja, jaką powinny jej zagwarantować serwisy takie jak np. Spotify się opłaca, ponieważ twórcy nie otrzymują z nich praktycznie żadnych zysków.
Próbowała jej odpowiedzieć Agnieszka Parzuchowska-Janczarska doradzając wstrzymanie dystrybucji muzyki na platformach streamingowych, do czasu zmiany regulacji. Problemem okazują się natomiast kontrakty, które artyści podpisują z wytwórniami. Bardzo często znajdują się w nich zapisy o udostępnianiu muzyki np. w Spotify.

Jaka więc przyszłość jest przed twórcami? Michał Urbaniak przekonywał, że z własnego doświadczenia wie, że w Polsce jest wielu utalentowanych młodych twórców. Nie był jednak pewien, czy ich przyszłość jest różowa. Goście byli jednak zgodni, że powinno się ich uczyć przede wszystkim niezależności, żeby byli w stanie poradzić sobie sami.
Eldo: Artyści po prostu mają odwagę
Im dalej, tym tematy dyskusji bardziej różnorodne. Na panelu "Słowa jako instrukcja obsługi bólu" Magdalena Nowicka, psycholog z SWPS mówiła: - Artyści są bardzo wrażliwi, dlatego odbierają świat jako bardziej bolesny.
Całkiem inaczej spojrzał na rzecz Eldo. Jeden z najważniejszych raperów w Polsce mówił: - W każdym z nas drzemie wrażliwość. Artyści po prostu mają odwagę przełożyć tę wrażliwość na zewnątrz. Z kolei uzewnętrznianie się to nie jest przywilej. Po latach jest to wręcz pretensjonalne.
Na moją depresyjną twórczość z lat młodzieńczych patrzę z dużym politowaniem - podsumował z z dużym autodystansem.
Właśnie o walce z depresją, poczuciem osamotnienia i terapeutycznej roli muzyki hip-hopowej, która wciąż w Polsce traktowana jest marginalnie, mówiono w czasie godzinnego panelu. - Werbalizacja to jeden z najważniejszych elementów pomocy psychologicznej. Utożsamianie się rekompensuje brak umiejętności nazywania problemów. Jako ludzie nie umiemy się otwierać. A patrząc na młodych mogę powiedzieć, że uczymy się zamykać - powiedziała na spotkaniu psycholog.
Marek Biliński: Syntezator maluje dźwiękiem
- Polska elektronika bierze się z głowy, z serca, z potrzeby - mówił muzyk Marek Biliński pytany oo pochodzenie polskiej elektroniki. Brał on udział w spotkaniu prowadzonym przez Marka Horodniczego z dziennikarzami muzycznymi: Bartkiem Chacińskim, Jarkiem Szubrychtem i Jędrzejem Słodkowskim oraz Arkiem Bilińskim.
- Muzyka jest taką dziedziną, której nie da się cenzorować, pilnować, od zawsze była to przestrzeń wolności. Szukałem czegoś więcej i znalazłem to w muzyce elektronicznej - kontynuował swoją myśl Biliński. - Muzyka elektroniczna daje twórcy to, co malarzowi daje pędzel i paleta barw. Syntezator daje artyście możliwość malowania dźwiękiem.
Goście uwagę zwracali na warunki, w jakich rodziła się polska elektronika.
- Dzisiejsza polska muzyka elektroniczna jest efektem tego, że w Polsce działało tylko studio eksperymentalne, artyści nie mieli dostępu do nowości technologicznych - mówił Bartek Chaciński. - Najlepsi muzycy jeździli na Zachód, dostawali za koncerty pieniądze i nie mogli ich wydać w kraju. Pieniądze wydawali więc za granicą i stąd wzięły się w kraju pierwsze syntezatory.
Natalia Grosiak: Ludzie tęsknią za Osiecką
O tym, czy twórczość Agnieszki Osieckiej można pokazać na nowo rozmawiali z Agnieszka Szydłowską z Trójki Natalia Grosiak, Krzysztof Zalewski i L.U.C, artyści którzy wzięli udział w projekcie "NowOsiecka".
- Ta płyta jest trudna, nie ma tam łatwizny. Wszyscy artyści podeszli do tych utworów z sercem, nieco eksperymentalnie, za co ich bardzo szanuję - mówił L.U.C.
Goście zastanawiali się, jakie znaczenie ma dla nich twórczość zmarłej i legendarnej poetki.
- Osiecka jest wartością. To rodzaj poetyki, która umiera, bo nie chce się ludziom wchodzić głęboko w tekst - powiedział L.U.C, który na nowo zinterpretował "Rajski deser".
- Mam poczucie misji i uważam, że powinniśmy pokazać Osiecką w nowym sosie, pokazać ją młodemu pokoleniu - podkreślił Krzysztof Zalewski.
Czy jest na horyzoncie " nowa Osiecka"? Często wskazuje się tutaj na Katarzynę Nosowską. Natalia Grosiak zauważyła jednak, że bardzo szanuje twórczość wokalistki, ale pisze ona głównie dla siebie, a nie tak jak Osiecka - dla innych.
- Ludzie chcą Osieckiej, ludzie ją kochają i tęsknią, za tym co robiła - mówiła Grosiak.
Nagroda dla Marii Peszek za słowa
W sobotę część konferencyjną Europejskich Targów Muzycznych Co Jest Grane 24 zamknął panel "Wysokich Obcasów" poświęcony wartości słów w muzyce.
Rozpoczął się od wręczenia nagrody Marii Peszek - artystce, dla której słowa oraz której słowa mają ogromne znaczenie.
Poza Peszek o wadze i wartości słów z Anną Dudek z Wysokich Obcasów rozmawiali wokalistka Natalia Przybysz i kulturoznawca oraz dziennikarz Mirosław Pęczak.
Czyje słowa są bliskie polskim wokalistkom?
Peszek: - Bliskie mi jest to co pisze Iggy Pop, Taco Hemingway czy Fisz. W ich słowach, w tym co piszą, jest duży ładunek emocji i abstrakcji. To coś, do czego ja sama zmierzam jako artystka. Młynarski czy Kaczmarski używali za dużo słów przez co ich muzyka jest dla mnie męcząca.
Natalii Przybysz twórczość Wojciecha Młynarskiego i Jacka Kaczmarskiego też nie jest bliska. Wokalistka ceni sobie natomiast Jeremiego Przyborę.
Piosenki nie są gorsze od wierszy
Od słów niedaleko do poezji. Wrócił temat literackiego Nobla przyznanego przed rokiem Bobowi Dylanowi.
- W dzisiejszych czasach, w czasach komunikatorów i obcowania z twórczością piosenkową bardzo ważna jest rola poezji i powrót do niej - powiedział Mirosław Pęczak. Kulturoznawca pytał retorycznie: - Dlaczego piosenki mamy traktować jako gorszy rodzaj twórczości, niż wiersze istniejące w tomikach?
Maria Peszek: - Słowo ma niesamowitą moc, może zmienić dużo w świecie. Zarówno na dobre i na źle. A to co zrobił Dylan było maksymalnie skuteczne.
A czy Polacy to naród poetów?
- Mamy dwoje poetów noblistów, jednak unikałbym generalizacji. Chociaż rzeczywiście w poezji mieliśmy wybitnych twórców - podsumował Pęczak. I błyskawicznie zwrócił uwagę na to, że obecny ustrój, w którym nie ma cenzury, sprzyja twórcom.
- Wydaje mi się, że szeroko pojętą muzyka popularna przeżywa rozkwit w naszej epoce. Może dlatego, że nikt nie przejmuje się cenzurą, jest trochę oddechu, można więc tę twórczość traktować jako obszar wolności - mówił kulturoznawca.

O cenzurze powiedziały też artystki, które ona dotknęła: Maria Peszek i Natalia Przybysz.
- Cenzura współcześnie jest i mnie ona dotyka. Przybiera ona też najbardziej obrzydliwą formę: moich piosenek nie gra radio publiczne, nie jestem też zapraszana do publicznej telewizji - powiedziała Maria Peszek.
Z podobnym problemem spotkała się Natalia Przybysz, którą Telewizja Polska wycięła z transmisji koncertu "NowOsiecka". Wokalistka przyznała też, że jej koncerty sporadycznie zakłócało ONR.
- Czy to ma wpływ na moja twórczość? Nie bardzo. Nie wpływa to też na treść moich piosenek - zapewniła.