Maciej Nowak jadł w restauracji Dyletanci. Solidne żarcie w sam raz do jedzenia pełną łyżką
Dyletanci to trzeci gastronomiczny szyld pod tym adresem. Najpierw była to restauracja Pod Żubrem karmiąca i pojąca wujków z SLD. Wtedy nie do końca to czuliśmy, ale z perspektywy lat nazwa lokalu, gromadzącego lewicowych oldbojów, brzmi dość groteskowo.

Po dwurzędowych marynarkach nadeszły trendy nieco bardziej światowe: francuski chic zaprowadzał tu Alain Budzyk. Le Bistro Rozbrat walczyło dzielnie, ale poległo pod naporem utrwalonej od pokoleń niechęci warszawskiego ludu do gastronomii żabojadów. I swoich własnych słabości. Przed rokiem rządy przejął tu Rafał Hreczaniuk, szef kuchni Dyletantów, który dyletantem na pewno nie jest. Pochodzący z Chełma niedoszły architekt ceni szczere smaki polskiej prowincji. Szlak bojowy przeszedł w gwiazdkowych restauracjach Dublina, współpracował z Modestem Amaro, przez kilka lat rządził też w Tamce 43. On naprawdę umie gotować i nie buja w medialnych obłokach. To jest solidne żarcie w sam raz do jedzenia pełną łyżką, a nie tylko do oblizywania zdjęć na Instagramie.
Karta jest krótka, więc złożyłem ulubione zamówienie: – Poproszę wszystko! A przy okazji wykazałem się postawą ewangeliczną i pokornie, ale nie bez przyjemności, przyjąłem do ust wegetariańskie przystawki.
Najpierw grillowane plastry mięsistego borowika, podane na purée ziemniaczanym z serem Bursztyn (25 zł). Do tego wiejska śmietana z zieloną estragonową emulsją oraz ziemniaczane chipsy. Cudowne wspomnienia pozostawił po sobie grudkowaty kozi twaróg z kawałkami pigwy, topinamburu i buraka (21 zł – mała porcja, 42 zł – duża). Jeszcze ciekawsza okazała się kompozycja z karmelizowanego w miodzie pitnym pasternaku (19/38 zł) dopełniona wyrazistą śliwką wędzoną, grzybami i chrustem ze świeżej gruszki.

Dania główne przywracają na łono mięsożerstwa. Smażone przegrzebki cieszyły podniebienie solidnymi kawałkami boczku, kremowym risotto ze szczypiorkiem i grzybową esencją (45/75 zł). Zaraz potem śmigły śledź z Bornholmu, marynowany w wiśniowym aromacie (24/45 zł). Do tego gotowany ziemniak, wiejska śmietana i drobna, czerwonawa ikra z troci. Morskie przestworza reprezentował jeszcze norweski dorsz skrei, ostatnimi czasy częsty gość w naszych kraju. Podany z usmażoną, chrupką skórką, podkręcony cytrusową emulsją, orzechami, jabłkiem i selerem naciowym (32/64 zł) potrafi zawrócić w głowie.
Wielką radość na stół przyniosła połówka pieczonej perliczki (75 zł). Ptaszyna była rozebrana na oddzielne elementy, a intensywny sos maderowy doskonale uwypuklał smak zrumienionego mięska.
Gurmandzistom spodoba się też siekany tatar z wołowiny (32 zł) ze strzępkami piany z ogórka kiszonego i białymi perłami słoniny, zaś za absolutny przebój uznać trzeba animelkę, czyli grasicę cielęcą (29/58 zł). Hreczaniuk domieszał do niej foie gras i przygotował delikatną, pękatą kiełbaskę! To nie jest propozycja dla amatorów! Ilość bodźców, które atakują kubeczki smakowe po włożeniu tego arcydzieła do ust, prowadzi do małej ekstazy. Zaiste, konieczna jest boska iluminacja, by połączyć ze sobą tak wyrafinowane, a zarazem delikatne podroby!

Udając się do Dyletantów, pamiętać trzeba, że między godz. 16 a 17.30 kuchnia ma przerwę. Jeżeli zajrzycie właśnie w tym czasie, udławicie się własną śliną w oczekiwaniu na opisane tu kulinarne łaski. Bądźcie rozważni.
Dyletanci, Warszawa,ul. Rozbrat 44a
- czynne od poniedziałku do soboty od 12 do 22
- można płacić kartą