Podkowa Wine Depot - ulubiona restauracja czytelników CJG24. Rozmawiamy z właścicielami
Goście przychodzili do nas z dziećmi. A teraz te dzieci przychodzą do nas ze swoimi chłopakami i dziewczynami. O historii i rodzinie Podkowa Wine Depot, Knajpie Roku 2016 czytelników ?Co Jest Grane 24?, opowiadają założyciele zwycięskiej restauracji Matias Gigaglia i Michał Serafinowicz oraz szef kuchni Marcin Lesiak.
Podkowa Wine Depot zwyciężyła w głosowaniu czytelników w plebiscycie Knajpa Roku, w którym nagradzamy najlepsze warszawskie (i podwarszawskie restauracje).

Tytuł Knajpy Roku 2016 jury (Maciej Nowak, Małgorzata Kowalewska, redaktorka serwisów Ugotuj.to i Haps, Marta Glinka, autorka bloga Restaurantica.pl i współtwórczyni serwisu Warsaw Foodie.pl, Ewa Wagner, redaktorka naczelna „Kuchni” oraz raper Ten Typ Mes) przyznało Kieliszkom na Próżnej.
Maciej Nowak o Kieliszkach na Próżnej: Dałbym się za nie pokroić i usmażyć w formie bryzoli
Jurorzy i czytelnicy wybierali w śród pięciu lokali wyłonionych przez Macieja Nowaka spośród 52, jakie zrecenzował w ciągu roku w „Co Jest Grane 24”.
Oto wszystkie nominacje do tytułu Knajpa Roku 2016:
Kieliszki na Próżnej, ul. Próżna 12, tel. 501 764 674
Podkowa Wine Depot, Żółwin, ul. Nadarzyńska 4, 22 758 95 59, czynne tylko w piątki, soboty i niedziele.
La Sirena, ul. Piękna 54, tel. 690 085 054
Bez tytułu, ul. Poznańska 16, tel. 22 251 52 88
Wi-Taj, pl. Konstytucji 4, tel. 22 127 21 23,

Rozmowa w właścicielami Podkowa Wine Depot - najlepszej restauracji zdaniem czytelników CJG 24
Małgorzata Minta: Mieliście już możliwość poświętować z okazji nagrody?
Michał Serafinowicz, współwłaściciel Podkowa Wine Depot: Och nie, chyba nawet jeszcze nie było czasu się nad tym zastanowić (śmiech). Pewnie będziemy musieli z tym poczekać, aż będzie nieco spokojniej. Ale to wielki powód do radości – już sama nominacja była dla nas wielkim wyróżnieniem!
„Tam zawsze jest tłum!” – to usłyszałam od znajomej osoby, gdy rozmawialiśmy o wynikach plebiscytu.
Marcin Lesiak, szef kuchni: Cóż, w weekend po ogłoszeniu wyników konkursu tak właśnie było (śmiech). Ale sześć, prawie siedem lat temu, gdy ruszaliśmy z restauracją, pewnie nam się to nawet nie śniło.
Jak narodziła się Podkowa Wine Depot?
Matias Gigaglia: Zaczęło się od pomysłu sklepu winnego.
Pochodzę z Argentyny, od lat zajmuję się winami, w szczególności winami z Nowego Świata, gównie z Argentyny i Chile. Pomysł, by przy sklepie działała też knajpa z grillem i stekami, podsunął nam znajomy szef kuchni.
Martin Gimenez Castro!
M.G.: Tak. Martin zaprojektował nam kuchnię i został pierwszym jej szefem.
M.S.: To nie miało być nic wielkiego – ot, pięć stolików, steki z grilla, do których goście mogliby się napić oferowanych przez nas win. Niemal zaraz na początku dołączył do naszego zespołu Marcin, który został prawą ręką Martina. Gdy Martin postanowił wrócić do Warszawy, Marcin objął stery w naszej kuchni. Od tamtej pory pracujemy razem.
M.G.: Warto dodać, że nasza ekipa niewiele się w ciągu tych lat zmieniła – panie, które obsługują naszych gości na sali, pracują z nami po cztery, pięć lat. Dla mnie to jeden z sukcesów, jakie udało nam się osiągnąć.
Czy podobnie jest z gośćmi? To też długie relacje?
M.S.: Tak, mamy stałych klientów, którzy do nas regularnie wracają. Do tego stopnia, że zamiast dzwonić, by zarezerwować stolik, to dzwonią, by powiedzieć, że np. w tym miesiącu ich nie będzie, bo jadą na wakacje. Niektórych poznawaliśmy jako pary, teraz przychodzą z małymi dziećmi. Inni przychodzili do nas na początku z nastoletnimi dziećmi, a teraz te dzieci wpadają ze swoimi dziewczynami czy chłopakami.
M.G.: Wiemy, co wybierają poszczególni goście. Gdy państwo X zrobią rezerwację, można śmiało schłodzić butelkę szampana i kalifornijskie chardonnay, inny pan zawsze sięgnie po argentyńskie pinot noir.
M.L.: Ktoś przyjeżdża albo w piątki o 19, albo w niedziele o 19. Widzę pana Andrzeja i już mogę zaczynać przyrządzać polędwicę na medium rare. Ktoś bierze zawsze stek z frytkami, ktoś inny bez dodatków.

Czy przez te lata zdarzały się nietypowe zamówienia?
M.L.: Ostatnio, około 13, jedna z naszych stałych bywalczyń poprosiła o. owsiankę. Problem polegał właściwie tylko na tym, że, standardowo, nie mamy w kuchni płatków. Są też państwo, którzy dość często podpytują, co my, ekipa restauracji, jedliśmy danego dnia na lunch. Gdy dowiedzieli się, że wątróbkę, zapytali, czy nie mogliby jej spróbować. Innego razu padło na swojską kaszankę, którą kupujemy w zaprzyjaźnionym wiejskim sklepiku – jest genialna.
Słyniecie jednak przede wszystkim z wołowiny.
M.L.: I tutaj też zdarzają się anegdoty. Jeden z gości po zjedzeniu polędwicy na obiad zamówił drugą, na deser. Ale ostatnio gościliśmy rekordzistę – pan w sumie zjadł 1600 g mięsa, w czterech stekach!
„ Gwarnie”, „rodzinnie”, „miły harmider”, „pełno ludzi” – nasi czytelnicy, ale też jury, podkreślali atmosferę, jaka panuje w Podkowie.
M.G.: Staramy się stworzyć takie miejsce, do jakiego sami chętnie byśmy chodzili. Chcemy, by każdy czuł się u nas „a l'aise” – wygodnie, na luzie, komfortowo. Na miejscu zawsze jestem albo ja, albo Michał, albo jesteśmy na sali obaj. Rozmawiamy z gośćmi, podajemy dania, wina. U nas nie ma dress code’u, niektórzy przychodzą w marynarkach, inni – w bluzie dresowej. I każdy będzie czuć się dobrze.
M.S.: Z myślą o gościach zaczęliśmy organizować cykliczne imprezy – niebawem urządzamy przyjęcie karnawałowe, potem, na początek wiosny, szykujemy Noc Salsy, regularnie przeprowadzamy degustacje i tak dalej. Ale na stworzenie atmosfery nie ma szczególnej recepty. Bo prostu jesteśmy otwarci na gości, a oni – na nas. To działa.

Od początku założyliście, że będziecie działać tylko kilka dni w tygodniu?
M.G.: Tak. Zaczynaliśmy kilka lat temu, gdy rynek gastronomiczny wyglądał inaczej niż obecnie, trudniej byłoby nam zapełnić takie miejsce każdego dnia w tygodniu. Dlatego woleliśmy działać w niepełnym wymiarze dni – w ten sposób łatwiej nam było zorganizować dostawy i mieć pewność, że cały czas pracujemy na jak najlepszych, najświeższych składnikach.