„Magiczna substancja we mnie”. Muzyka na rozdrożu [RECENZJA T-Mobile Nowe Horyzonty]
Mówi się, że muzyka łagodzi obyczaje. Pokazywany na T-Mobile Nowe Horyzonty dokument „Magiczna substancja we mnie” pokazuje, że jest też doskonałym pretekstem do rozmowy o historii, tradycjach i geopolitycznych interesach.
Jumana Manna ukończyła w Kalifornii studia pod nazwą estetyka i polityka. W swoim dokumencie pokazuje, że to skrzyżowanie jest interesującym polem artystycznych poszukiwań. W szczególności dotyczy to obszaru geograficznego, który interesuje artystkę. Manna odwiedza między innymi Jeruzalem, w którym Robert Lachmann, niemiecko-żydowski muzykolog, założył w latach trzydziestych Archiwum Muzyki Orientalnej.

Lachmann staje się dla Manny kimś w rodzaju przewodnika, który daje punkt odniesienia w podróży po muzycznych tradycjach tego podzielonego, targanego konfliktami regionu. W jednym z przywołanych cytatów badacz stwierdza, że niemożliwe jest studiowanie muzyki Wschodu i uniknięcie uwikłania w przeszłość. To ona wyznacza tutaj religijne, polityczne i kulturowe granice.

Reżyserka nie ma jednak ambicji stworzenia wyczerpującego przewodnika ani po geopolityce regionu, ani po tradycjach muzycznych. Przyjęła raczej fragmentaryczną formułę, w której zestawia ze sobą krótkie wywiady z rozmówcami oraz wykonywane przez nich utwory. Jako narratorka odczytuje zaś z offu fragmenty pism Lachmanna. To one zanurzają dokument w przeszłości, którą niemiecki badacz uznał za jeden z najważniejszych wymiarów wschodniej muzyki. Manna przygląda się też światu i dokumentuje codzienność, choć robi to w sposób odrobinę oderwany od rzeczywistości. Poetyka beznamiętnej rejestracji zmusza do refleksji nad relacją autorki ze światem, możliwością zbliżenia się do niego, zrozumienia rządzących nim reguł.
czytaj także

„Chris Burden – portret artysty”: Do granic możliwości [RECENZJA T-Mobile Nowe Horyzonty]
Pokazywany na T-Mobile Nowe Horyzonty dokument przybliża sylwetkę Chrisa Burdena, zmarłego w zeszłym roku amerykańskiego artysty i jednego z największych skandalistów sztuki współczesnej

„Wszystkie nieprzespane noce”: Wszystkie odwiedzone miejsca [RECENZJA T-Mobile Nowe Horyzonty]
Film Michała Marczaka to rodzaj symfonii miejskiej na miarę XXI wieku. Idę o zakład, że po seansie „Wszystkich nieprzespanych nocy” nawet ci, u których sam wjazd na Dworzec Centralny w Warszawie powoduje przyspieszony oddech i skoki ciśnienia, pomyślą o stolicy trochę cieplej.
