Ostatnia wystawa Domu Mody Limanka
Dopiero co pojawili się w polskim "art worldzie" i wywołali w nim poruszenie. Po świetnie przyjętej wystawie w Muzeum Sztuki w Łodzi, przyjechali do Warszawy, by w Centrum Sztuki Współczesnej w ramach Project Roomu pokazać swoje najnowsze dzieło: film pt. "Ostatni pociąg do Warszawy". A następnie podczas wernisażu oficjalnie zakończyli działalność.
Kolektyw artystyczny Dom Mody Limanka powstał dwa lata temu, a tworzą go, a właściwie tworzyli: projektant mody Tomasz Armada, youtuberka Dominika Ciemięga aka Lajtowylajt, malarka Sasa Lubińska i Kacper Szalecki, który zajmuje się m.in. fotografią. Są młodzi (większość jeszcze kończy studia), utalentowani i pełni pasji. Grupa artystyczna wyszła im przypadkiem. Po prostu wynajmowali wspólnie duże mieszkanie (dawny gabinet ginekologiczny), które stało się trochę skłotem artystycznym, a trochę galerią. Limanka w nazwie wzięła się od slangowego określenia otoczonej złą sławą ulicy Limanowskiego na łódzkich Bałutach.

Ubrania ze sztuką awangardową
W mieszkaniu przyjaciele zaczęli organizować różne akcje artystyczne, wystawy, performance, koncerty, m.in. Siksy czy Belli Ćwir. Do piosenki Belli pt. „Drogie ciuchy”, w której artystka śpiewa: „Gucci, Gucci, Dona Karran, Balenciaga, Prada, Prada, Dom Mody Limanka”, stworzyli teledysk.
Wkrótce o kolektywie było coraz głośniej, a grupa zaczęła uczestniczyć w projektach organizowanych przez instytucje sztuki. Niedawno skończyła się pierwsza indywidualna wystawa Domu Mody Limanka pt. „Prototypy: Nowa Kolekcja” w Muzeum Sztuki w Łodzi. Artyści stworzyli specjalną kolekcję ubrań inspirowanych pracami ze zbiorów muzeum, od Władysława Strzemińskiego i Katarzyny Kobro przez Alinę Szapocznikow, Wojciecha Fangora, po Josepha Beuysa i Natalię LL. Powstały m.in. sukienka inspirowana obrazem Jerzego Nowosielskiego „Akt w ciemni” czy kurtka zdobiona ręcznie wykonanymi imitacjami rzeźb Aleksandry Ska. Ubrania można było przymierzać, ale nie wolno ich było kupować. Ostatnio Dom Mody Limanka dostał zaproszenie do udziału w cyklu „Project Room” w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. To konkurs dla młodych twórców, a w tym roku oprócz Limanki biorą w nim udział: Marta Krześlak, Jan Moszumański-Kotwica, Wiktoria Walendzik, Horacy Muszyński oraz duet Róża Duda i Michał Soja. Łódzki kolektyw postanowił pójść na całość i nakręcić film, który trochę odsłania kulisy ich życia: w postapokaliptycznej Łodzi artystyczna grupa o przebrzmiałej sławie szykuje się na podbój Warszawy, gdzie planuje zawładnąć salonami świata sztuki i osiągnąć komercyjny sukces w deszczu lajków.

„Ostatni pociąg do Warszawy” wyreżyserowała Aleksandra Maciejczyk, scenariusz napisała Monika Dembinska, operatorem był Jakub Dylewski. Artyści z Limanki zagrali samych siebie. W zeszły piątek odbyła się pierwsza projekcja filmu, po której ku zdziwieniu i rozpaczy fanów i fanek Tomasz Armada, Dominika Ciemięga, Sasa Lubińska i Kacper Szalecki podpisali oficjalną deklarację upadłości Domu Mody Limanka. To ich ostatni wspólny projekt, odtąd będą działać indywidualnie. Decyzję podjęli podczas pracy nad filmem.

Patologiczna korporacja
– Dom Mody Limanka był czymś ulotnym i niezorganizowanym. Był przestrzenią eksperymentu, gdzie mogliśmy sobie pozwolić na bardzo konceptualne, artystyczne działania, a z drugiej strony dawał poczucie bezpieczeństwa, bo odpowiedzialność spadała na ten sztuczny wspólny twór, a nie na każdego z osobna – mówi Tomasz Armada. – Na początku to nas nakręcało, ale w pewnym momencie stwierdziliśmy, że więcej energii w to wkładamy, niż dostajemy. Kiedy zaczęliśmy współpracować z instytucjami, zależało nam, żeby zrobić coś jak najlepiej, w związku z czym nasze projekty już na wstępie osiem razy przekraczały proponowany budżet. Staliśmy się więc taką patologiczną korporacją, pracowaliśmy od rana do wieczora w domu, w którym też żyliśmy. Zmęczyło nas to.

Dlaczego kończą działalność akurat teraz, kiedy są na fali, a ich sława nie tylko nie przebrzmiała, ale właściwie dopiero zaczęła na dobre wybrzmiewać?
– To jest właśnie odpowiedni moment – stwierdza Sasa Lubińska – Im dłużej myśleliśmy o rozstaniu, tym bardziej sensowne się wydawało. Nie chcemy dotrzeć do momentu, kiedy zainteresowanie nami zacznie spadać. Nie chcemy też zdziadzieć, jesteśmy czuli na to.
– Działalność Domu Mody Limanka zawsze była trochę żartem, a rozwiązanie kolektywu nie oznacza, że w przyszłości nie zaiskrzy znowu – dodaje Dominika Ciemięga. – Tak naprawdę w naszej rzeczywistości nie zmieni to wiele. Hype i sława często nie idą w parze z poprawą warunków życia. Ta decyzja to też trochę prztyczek w nos dla mediów. Wkurzało nas, że to, co robimy, staje się pożywką dla mediów. Bardzo dużo czasu poświęcaliśmy dziennikarzom, żeby mogli zrobić materiał, a na koniec okazywało się, że najczęściej piszą jakieś totalne bzdury niezgodne z prawdą.
– Każdy z nas jest teraz w takim momencie, że potrzebuje trochę popracować nad swoimi wątkami. Ja przynajmniej tak czuję – opowiada Kacper Szalecki. – Działalność w Domu Limanka zajmowała tyle czasu, że musiałem zrezygnować z indywidualnego rozwoju. Zrobiliśmy fajne duże projekty, ale przy okazji życie prywatne i życie pracowe zaczęły być nierozerwalne. Nie da się długo tak funkcjonować. Ale to jest właśnie fajne, że byliśmy taką efemerydą, która się nagle pojawiła i na chwilę rozbłysła.

Film „Ostatni pociąg do Warszawy” Domu Mody Limanka oglądać można do 23 czerwca 2019, wt., śr., nd. w godz. 11-18, cz., pt. w godz. 12-20, sb. w godz. 10-19. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Bilety od 10 zł.