Ola Bilińska i jej metafizyczne śledztwo
- Ta płyta to nie jest czysto stylistyczny zabieg, tylko pewna filozofia życia. Czerpiąc z muzyki tradycyjnej poszukuję odpowiedzi na pytania skąd przyszliśmy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy - mówi Ola Bilińska, która w poniedziałek wraz ze swoja grupą Babadag wystąpi w Studiu Koncertowym im. Lutosławskiego
Album „Šulinys”, czyli „Studnia” to najnowsze dzieło grupy Babadag, czyli projektu kompozytorki, wokalistki, instrumentalistki, Oli Bilińskiej, znanej m.in. z doskonałych płyt „Libelid” i „Berjozkele” poświęconym żydowskim piosenkom o miłości i kołysankom. W nagraniu albumu wspierały ją trzy wokalistki, siostry Dominyka, Lauksmina i Raminta Krišci?naite oraz zespół złożony z doskonałych muzyków Huberta Zemlera, Sebastiana Witkowskiego i Igora Nikoforowa. Album jest próbą, niezwykle wciągającą, intrygującą, spojrzenia, wsłuchania się w tradycyjną muzykę litewską w sutartin?s, czyli prastare litewskie kanony. Nie jest jednak, jak mówi sama Bilińska, budowanie skansenu. Tradycja przefiltrowana przez talent, wrażliwość, charakter Oli i towarzyszących jej muzyków nabiera tu zupełnie innego wymiaru - czerpiąca z korzeni wybrzmiewa niesłychanie współcześnie.

Rozmowa z Olą Bilińską
Łukasz Kamiński: Dlaczego sięgnęłaś po litewski folklor?
Ola Bilińska: Na drugiej płycie Babadag chciałam kontynuować podróż ścieżką muzyki tradycyjnej. Od sześciu już lat mieszkam w Sejnach, miasteczku położonym bardzo blisko granicy z Litwą. Nieustannie więc spotykam się z językiem litewskim, kulturą litewską i to zarówno w Ośrodku Pogranicze, jak i w codziennym życiu, np. przy okazji takich świąt jak Noc Kupały. Są oczywiście punkty styczne między naszymi kulturami, ale jest też niesłychanie wiele różnic. To wszystko skłoniło mnie by pomyśleć o płycie zainspirowanej tradycją litewską. Ostatecznie przekonał mnie przypadek. Jakiś czas temu spotkałam siostry Krišci?naite, które przyjechały do Polski na serię występów. Ich pieśni mnie zachwyciły, od razu wiedziałam, że chciałabym coś z nimi nagrać.
Na ile przygotowując się do nagrania tej płyty musiałaś wykonać badawczą pracę, zagłębić się w tradycji i kulturze litewskiej?
Przy tej płycie nie wykonałam aż takiej pracy, jak przy moich albumach żydowskich, czyli „Libelid” i „Berjozkele”. Wtedy skorzystałam z pomocy jidyszystki, przygotowania zajęły mi sporo czasu. W przypadku „Šulinys” miałam na pokładzie trzy Litwinki, które nie dość, że pięknie śpiewają, to doskonale znają swoją tradycję. One wychowywały się w domu, w którym mama od dzieciństwa uczyła je śpiewu tradycyjnego. Siostry były więc moim gwarantem wiarygodności. Przy ich pomocy chciałam oddać cześć tradycyjnym pieśniom, ale równocześnie pokazać te archaiczne utwory w sposób nowoczesny, nadać im współczesną oprawę, nowy kontekst. Za nic w świecie nie zamierzałam tworzyć skansenu. Nie jest oczywiście tak, że do nagrań przystąpiłam nieprzygotowana merytorycznie. Chętnie korzystałam z biblioteki Ośrodka Pogranicze, wypożyczałam płyty z litewską muzyką. Słuchając ich zapisywałam sobie tytuły pieśni, po które chciałam potem sięgnąć, wykorzystać na płycie.
Co Cię najbardziej zaskoczyło podczas spotkań z siostrami, co nowego odkryłaś dla siebie w kulturze litewskiej?
Zaskoczyło mnie to, jak te nasze pokolenia, moje i dziewczyn, są do siebie podobne. Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w bardzo zglobalizowanej rzeczywistości, w której mamy dostęp do internetu, upodabniamy się do siebie... Mimo wszystko dawno nie spotkałam ludzi o tak podobnym do mojego poczuciu humoru. Muzycznie natomiast wielkim zaskoczeniem było dla mnie to, jak bardzo poetyckie, baśniowe są tradycyjne pieśni litewskie.
O miłości w jidysz. Rozmowa z Olą Bilińską o tradycyjnej muzyce żydowskiej [PRZECZYTAJ ROZMOWĘ]
Język litewski ma swoją własną melodykę. Na ile ona wpłynęła na brzmienie płyty?
W jakiś sposób na pewno. Ale, że na płycie śpiewamy po litewsku, polsku i angielsku to brzmienie płyty jest ich wypadkową. Dzięki tej językowej żonglerce ten album ma naprawdę spory rozstrzał stylistyczny.
Co jest takiego w tradycji, że tylu młodych artystów sięga po historyczne kompozycje?
To nie jest jakoś szczególnie nowe zjawisko, trwa już pewnie około 20 lat. To jest ruch nie tylko polski czy europejski, ale ogólnoświatowy. Doskonały przykład takiego myślenia, to amerykański zespół Fleet Foxes, który hojnie czerpie z tradycji Gór Skalistych. Ale nie odtwarza jej wiernie jeden do jednego, tylko właśnie przekuwa na coś swojego, oryginalnego. To nie jest czysto stylistyczny zabieg, tylko pewna filozofia życia. Ja czerpiąc z muzyki tradycyjnej poszukuję odpowiedzi na pytania skąd przyszliśmy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy. Muzyka jest najczystszym nośnikiem metafizyki w kulturze. Jest też pewnym wyznacznikiem geograficznym. Poznając ją, poznajemy miejsce, w którym powstała. Sięganie po tradycyjną muzykę jest swego rodzaju metafizycznym śledztwem.
Muzyka, czego projekt Babadag jest doskonałym przykładem, ma też pewien charakter jednoczący, wspólnotowy. Współpracujący ze sobą artyści z różnych stron świata są nieco w kontrze do wielkiej polityki, która bardziej dzieli niż łączy.
Ten projekt ma ogromną moc, czuję to już po miesiącu od premiery. Byliśmy zapraszani na wiele wywiadów, a odzew zawsze był niesłychanie pozytywny. Polacy są naprawdę ciekawi kultury i muzyki litewskiej. Jeśli gdzieś natknęliśmy się na opór, brak zainteresowania to na szczeblu państwowym właśnie. Litewska Rada Kultura czy Polski Instytut na Litwie odmówili nam wsparcia. Ale to nie jest reguła. Wsparły nas np. Województwo Podlaskie i Polska Ambasada na Litwie.
- Poniedziałek, 25 lutego.
- Godz. 20.
- Studio Koncertowe Polskiego radia im. Witolda Lutosławskiego, ul. Modzelewskiego 59.
- Bilety 30 zł.
- Przed Babadag wystąpi zespół Zebry a mit.