10 piosenek Editors, które trzeba znać
Śpiewają piosenki o palaczach wystających przed szpitalnymi drzwiami i o miłości zanurzonej w formalinie. Do Warszawy powraca brytyjska grupa Editors. Oto kilka piosenek, które wybrzmią w niedzielę 25 listopada na Torwarze.
Editors przyjeżdżają do Polski regularnie, odnaleźli tu stałe, wierne grono fanów, gotowe stawić się na każdym występie. Tym razem zespół znany z łączenia alternatywy z rockiem, popem przyjeżdża z nową, szóstą już w dyskografii płytą „Violence”.
Editors "Violence" - brutalne emocje w industrialnej oprawie [RECENZJA PŁYTY]
Grupa w zeszłym roku obchodziła piętnastą rocznicę działalności, więc podczas koncertu na Torwarze nie zabraknie też przebojów z pierwszych albumów: „The Back Room”, „An End Has a Start” czy „In This Light and On This Evening”.
„SMOKERS OUTSIDE THE HOSPITAL DOORS” (z płyty „An End Has a Start”)
Jak wiele piosenek Editors, tak i ta została poddana skrupulatnej wiwisekcji przez fanów. Choć niektórzy dosłuchali się w niej nadziei, to większość poddała się nastrojowi nieodwołalności, końca, straty, której się nie da naprawić. I to mimo padającej w tekście prośby-pytania: „Niech ktoś mnie zawróci, czy mógłbym zacząć wszystko na nowo?”.
„VIOLENCE” (z płyty „Violence”)
Editors się starają, pragną, by fani, uczestnicząc w koncertach czy słuchając płyt, otrzymali zastrzyk nadziei. Tak sami często mówią w wywiadach. Zapytani kiedyś, gdzie trzeba szukać nadziei, tłumaczą, że w międzyludzkich relacjach, związkach. Nawet jeśli towarzyszy im uczuciowa przemoc czy przeczące sobie nawzajem emocje: „Kochanie, jesteśmy wyłącznie przemocą, Zrozpaczeni, tak bardzo zrozpaczeni i nieulękli, Baw się mną, aż pęknie mi serce, Muszę poczuć cokolwiek” – śpiewa wokalista Tom Smith.
Editors: Wierzymy w decyzje, które podejmujemy [ROZMOWA]
„ALL SPARKS” (z płyty „The Back Room”)
„Wszystkie iskry kiedyś w końcu zgasną” – ta fraza zapętlona w piosence niczym jakaś mantra, zaklęcie służy jako przypomnienie, że wszystko się kiedyś kończy. Memento mori ubrane w trzyipółminutową muzyczną perełkę.

„PAPILLON” (z płyty „In This Light and On This Evening”)
Nadzieja odnaleziona, nawet jeśli trzeba jej szukać w czymś tak ponurym jak ludzkie życie. „Świat kręci się zbyt szybko, Oddaj się miłości, zanim ona przeminie”, „Rodzisz się, starzejesz, i tu umierasz, To mi w zupełności wystarcza, Wierzę, że odnajdziemy naszą drogę do domu” – śpiewa Smith w jednej z bardziej optymistycznych piosenek Editors.
„COLD” (z płyty „Violence”)
Jak już wspomnieliśmy, słuchanie Editors jest jak przejażdżka emocjonalnym rollercoasterem. Raz pędzi się w mrok, by po chwili znów zacząć się wspinać ku nadziei. „W tym samotnym, długim i samotnym życiu, Bądź ze mną, Bądź choć duchem, Ale nie bądź zimna”. Może słowa nie mają w sobie potężnego ładunku radości, ale zgrabnie podpowiadają, że odkupienie można znaleźć nawet w marzeniu o innej osobie.
Editors w newsroomie CJG24 na Orange Warsaw Festival
„MUNICH” (z płyty „The Back Room”)
„Ludzie to istoty kruche, powinieneś już to dobrze wiedzieć, Uważaj, na co ich narażasz” – śpiewa Smith, przypominając nam wszystkim, że uczucia, miłość, przyjaźń są spacerem po polu minowym – beztroska, nonszalancja, zbytnie zadufanie mogą doprowadzić do szybkiego końca.

„BLOOD” (z płyty „The Back Room”)
I znów Editors biorą pod lupę kwestie przyjaźni i lojalności. I znów odnajdują prawdę o ludzkiej ułomności, sercowej kruchości. „Nie ma nic wiarygodnego w byciu szczerym, Przykryj swoje kłamstwa kolejną obietnicą”. Znów jest gorzko, ale z ważnym morałem.
„MAGAZINE” (z płyty „Violence”)
Polityka nie jest jakoś szczególnie obecna w piosenkach Editors. Zespół bardziej jest zainteresowany tym, co dzieje się między ludźmi. To, co intymne, osobiste, jest zdecydowanie ważniejsze niż coś tak błahego jak doraźna polityka. „Magazine” to wyjątek, ale jak zawsze w przypadku grupy Smitha naznaczony poetycką otwartością i aurą.
Ta chwytliwa kompozycja to prztyczek w nos tym wszystkim u władzy, których rozpiera pycha i pewność własnej racji.

„FORMALDEHYDE” (z płyty „The Weight of Your Love”)
Ten rozpaczliwy moment w życiu, kiedy miłość istnieje jeszcze tylko dlatego, że zatopiona jest po brzegi w naszej pamięci i uczuciach, niczym w formalinie. O tym, jak trudno pogodzić się ze stratą, wiedzą wszyscy, a Editors, głosem Smitha oznajmia: „Formalina (nigdy cię nie opuszczę), Formalina (aż do samego końca czasu)”.
„AN END HAS A START” (z płyty „An End Has a Start”)
„Nawet koniec ma swój początek”. Pięć słów, i znów całe potężne pole do interpretacji. Być może chodziło Editorsom o to, że po każdym końcu nadchodzi nowy początek. Być może jednak Brytyjczycy chcieli nam oznajmić, że wszystko, co ma swój początek, miłość, szczęście, przyjaźń, w końcu samo życie, ma swoją datę ważności. To jedna z wielu zagadek Editors, którą fani będą mogli po raz kolejny zadać sobie w niedzielę.
NIEDZIELA 25 listopada. Torwar, ul. Łazienkowska 6a. Początek o godz. 20. Bilety 139 zł i 159 zł.