Co Jest Grane 24 Festival. Artur Rojek na zakończenie festiwalu
Zakończył się festiwal Co Jest Grane 24. Nie zawiodła ani pogoda, ani publiczność, ani gwiazdy. Naszym gościem specjalnym była Krystyna Janda, a na scenach wystąpili m.in. Bitamina, Król, Arek Jakubik, Kortez oraz Artur Rojek. W ciągu dwóch dni Co Jest Grane 24 Festival odwiedziło 15 tys. osób.
- Czuję głód koncertów - mówi Artur Rojek. Ci, którzy też go czuli, odwiedzili Centrum Sztuki Współczesnej - Zamek Ujazdowski, gdzie w piątek i sobotę odbył się Co Jest Grane 24 Festival.
Po ostatnim półtora roku dość sporadycznego grania koncertów znów zgłodniałem za występami na żywo - mówi Artur Rojek [PRZECZYTAJ ROZMOWĘ]
Krystyna Janda w ogniu pytań Szymona Majewskiego
Nie zabrakło publiczności na spotkaniu z Krystyną Jandą, która otworzyła drugi dzień festiwalu. Aktorka w zeszłym roku na Co Jest Grane 24 Festivalu zagrała w plenerze spektakl "Danuta W", w tym była gościem spotkania poświęconego "Dziennikom". Ta książka (właśnie ukazał się trzeci tom) to pozycja szczególna. To, co aktorka przez wiele lat pisała w internecie jako zapis chwili, tamtych czasów, zostało teraz przelane na papier i wydane przez Prószyński i S-ka.
Prowadzący spotkanie Szymon Majewski pytał aktorkę, jak to się stało, że zaczęła pisać dziennik w internecie. Dowiedzieliśmy się, że pierwszy wpis Krystyny Jandy brzmiał po prostu: "Piszę".

Trzeci tom "Dzienników" obejmuje lata 2005-06, kiedy powstawał Teatr Polonia w Warszawie. Był to pretekst, by wrócić do wspomnień z czasów budowy teatru. Podczas spotkania usłyszeliśmy m.in. uroczą anegdotę o betonie. Skąd się bierze beton i ile betonu potrzebne jest do zbudowania teatru? - to było jedno z pytań, które nie dawało aktorce spokoju. Postanowiła zwierzyć się z tego problemu swojej kosmetyczce, która z kolei konsultowała sprawę telefonicznie ze swoim narzeczonym inżynierem. Rzecz miała miejsce podczas nocnego zabiegu kosmetycznego.
Prowadzący spotkanie przeczytał też fragment z "Dziennika" o psie Szariku i nocnym telefonie Krystyny Jandy do Janusza Gajosa. Aktor, który przywykł już do dowcipów związanych z serialem "Czterej pancerni i pies", rano odsłuchał wiadomość na sekretarce i uznał, że w środku nocy zadzwoniła do niego jakaś wariatka przejęta sytuacją psa Szarika zamkniętego w gablocie w Modlinie. Opowiadał o tym potem Krystynie Jandzie. - Nie poznał mnie, pewnie byłam tak przejęta, że zmienił mi się głos. Nie przyznałam się - wspominała aktorka.
Przeczytaj rozmowę z K rystyną Jandą: Pisałam z potrzeby i zachwytu
Szymon Majewski pytał Krystynę Jandę o jej najważniejsze spektakle, m.in. o ostatni, przygotowany na rocznicę Marca '68 - "Zapiski z wygnania" według wspomnień Sabiny Baral.
Z kolei Krystyna Janda wyjaśniła, że Szymon Majewski gra w warszawskim Och Teatrze, i opowiadała o tym, jak zachwycił ją pomysłem na monodram o miłości do żony. - Wszyscy robią spektakle o kłopotach w związkach, o rozwodach, a on o miłości do żony! - opowiadała Krystyna Janda. - I zdradziła, że teraz Szymon Majewski przygotowuje nowe przedstawienie - tym razem o swojej matce.
- Spotkanie z Krystyną Jandą nie powinno się kończyć, powinno być zapętlone na zawsze - mówił na zakończenie rozmowy Szymon Majewski. A publiczność długimi brawami przyznała mu rację.
Od Gangu Śródmieście do Rojka
Drugi dzień koncertów rozpoczął Gang Śródmieście - zespół będący głosem kobiet i przekładający ich osobiste historie na współczesne protest songi. Gang Śródmieście, w którego skład wchodzą Karolina Czarnecka, Nela Gzowska i Magda Dubrowska, nazwał swój festiwalowy koncert recitalem, podkreślając, że teksty piosenek powstały na podstawie prawdziwych historii. Pomimo wczesnej pory i upału pod sceną zebrała się zaangażowana publiczność, która entuzjastycznie reagowała na słowa dziewczyn i chętnie śpiewała ich piosenki.

Gang Śródmieście wykonał utwory z debiutanckiej płyty "Feminopolo" , która powstała w myśl idei DIY - dziewczyny same komponują muzykę, piszą teksty oraz tworzą bity.
Chwilę później na Wysokie Obcasy Stage znajdującej się na dziedzińcu CSW Zamku Ujazdowskiego pojawiła się Linia Nocna. Tegoroczni debiutanci na płycie "Znikam na chwilę" umiejętnie połączyli liryczność ballad ze współczesną elektroniką. To samo pokazali na koncercie. Duetowi udało się porwać publiczność, która kiwała się w rytm muzyki, a nawet śpiewała najbardziej znane utwory, m.in. "Znikam na chwilę" czy "Nad Wisłą".

Linia Nocna zarażała energią i swobodą, a oprócz materiału z debiutanckiej płyty zagrała utwór premierowy, który Monika "Mimi" Wydrzyńska roboczo nazwała "Wszyscy oglądamy Netflixa".
Tłumy zebrały się pod sceną na koncercie Bitaminy. To zespół, który wcale nie zabiega o popularność, a na scenie zachowuje się wyjątkowo swobodnie. Na festiwal przyjechał z najnowszą płytą "Kawalerka", która została ciepło przyjęta przez dziennikarzy muzycznych i sprawiła, że zespół zyskał grono oddanych fanów.

Bitamina zachęcała do tańca, wprowadzając widzów w wakacyjny nastrój. Zespół wykonał najbardziej rozpoznawalne utwory, m.in. "Dom" i "Pytanie do niej", ale nie zabrakło też piosenek z wcześniejszych płyt.
Scena na dziedzińcu pękała w szwach na koncercie Króla. Muzyk jest znany z niebanalnych i bardzo klimatycznych utworów. Król chętnie eksperymentuje, chwyta się nowych projektów, bawi się brzmieniem. Podczas koncertu przeplatał utwory z solowych albumów, a wokalnie wspierała go żona Iwona.

Król rzadko się odzywał do publiczności, był niczym w transie - na zmianę liryczny i zadziorny. Ballady łączył z głośnym gitarowym graniem. Publiczność usłyszała m.in. "Całą ciszę/pokój nocny" czy "Dla zabawy".
Dużym wydarzeniem był koncert Arka Jakubika na dużej scenie, który w zeszłym roku grał z zespołem Dr Misio, a w tym roku wystąpił solo z albumem "Szatan na Kabatach". Jakubik chętnie dzielił się z publicznością opowieściami o kulisach powstawania płyty. Zaskakiwał dobrą kondycją i energią, która udzieliła się tłumowi zgromadzonemu pod sceną.

Warszawska publiczność ciepło przyjęła Basię Wrońską, która wystąpiła na scenie na dziedzińcu. Artystka zaznaczyła, że jest to dla niej ważny koncert - pierwszy od narodzin córeczki. Wrońska szybko nawiązała relację z publiką, która żywo reagowała na jej opowieści o piosenkach.

Wokalistka zaśpiewała utwory z pierwszej solowej płyty "Dom z ognia", takie jak bardzo inspirująca Basię "Abstrakcja", utwór "Nieustraszeni" opowiadający o tym, jak wpływa na nas proces starzenia się, czy singiel "Nie czekaj". Koncertowi towarzyszyły wyświetlające się za plecami zespołu wizualizacje i teledyski.
W melancholijny nastrój wprowadził publiczność Kortez , który był jedną z największych gwiazd tegorocznego Co Jest Grane 24 Festivalu. Pod sceną zebrała się kilkutysięczna widownia, a po koncercie muzyk przed dobre dwie godziny podpisywał płyty i rozmawiał z fanami w festiwalowym newsroomie.

Kortez zafundował słuchaczom spektakl pełen emocji i melancholii. Swoim pięknym, głębokim głosem śpiewał o miłości, jej braku i wszystkim, co pomiędzy. Nie zabrakło jego najpopularniejszych utworów, m.in. "Dobrego momentu" i "Bumerangu".
Ostatnim zespołem, który wystąpił na scenie na dziedzińcu, była BOKKA, czyli najbardziej tajemniczy polski zespół. Jego członkowie ukrywają twarze, bo chcą, aby słuchacze skupili się jedynie na muzyce.

Udało im się stworzyć naprawdę niepowtarzalną atmosferę. BOKKA zagrała bez zbędnych słów, hipnotyzowała dźwiękami i wizualizacjami, a z fanami muzycy porozumiewali się za pomocą ekranu, który znajdował się za ich plecami.

BOKKA zaprezentowała sporo materiału z nowej płyty "Life On Planet B". Przy okazji największego przeboju "Town Of Strangers" artyści podziękowali za pomoc w zbiórce pieniędzy na sprzęt, który doszczętnie spłonął w wypadku samochodowym.
Festiwal zakończył koncert Artura Rojka, na którym pojawiły się tłumy - była to w końcu jedna z niewielu okazji, by zobaczyć artystę na żywo. Rojek często nawiązywał do solowej płyty "Składam się z ciągłych powtórzeń" z 2014 roku. Zabrzmiały takie utwory jak "Syreny", "Beksa" czy "Krótkie momenty skupienia", wszystkie wyśpiewane wraz z publicznością.

Podczas koncertu nie zabrakło "Długości dźwięku samotności" z repertuaru Myslovitz. Podczas tego utworu muzyk zwrócił mikrofon w stronę publiczności, a kilka tysięcy gardeł wyśpiewało refren. Rojek wykonał też cover "Easy" zespołu Son Lux. Publiczność domagała się bisów, Rojek zachwycił więc ją meksykańską piosenką "Paloma Cucurrucucu", która znalazła się na płycie "Artur Rojek w NOSPR", oraz utworem "Chciałbym umrzeć z miłości".
A jak było pierwszego dnia festiwalu?
Niekwestionowaną gwiazdą była w piątek Monika Brodka, która specjalnie na letnie festiwale przygotowała przekrojowy materiał głównie z "Grandy" i "Clashes", ale jako ostatnią piosenkę na bis zaśpiewała pochodzący z jej debiutanckiego albumu kawałek "Ten". Publiczność usłyszała nieco zmienione wersje m.in. "Santa Muerte", "Krzyżówki dnia", "Dancing shoes", "Horses" czy "W pięciu smakach". Utwór "My Name is Youth" zadedykowała zmarłemu na początku czerwca Robertowi Brylewskiemu - muzykowi i autorowi tekstów. Zaznaczyła, że choć tworzy inną muzykę niż Brylewski, w jej żyłach także płynie punkowa krew.

Brodka jest artystką, która tak umiejętnie potrafi przearanżować własne utwory, że tworzy z nich zupełnie nowe piosenki, pozostawiwszy ich charakterystyczny rys. Dzięki temu publiczność wciąż świetnie się bawi i może śpiewać razem z wokalistką, ale całość brzmi świeżo i się nie nudzi. Nic dziwnego więc, że publiczność uwielbia Brodkę, czemu dała wyraz, krzycząc wyznania miłości. Monika odpowiedziała, że też wszystkich kocha i ma bardzo pojemne serce. Koncerty na głównej scenie zamknęła, wykonując na bis m.in. "Saute" i wspomniany już utwór "Ten".
Kilkutysięczną publiczność zgromadził przed sceną Krzysztof Zalewski, który śpiewał piosenki Czesława Niemena. Dołączyły do niego Paulina i Natalia Przybysz. Ta ostatnia żartowała ze sceny, że pilnuje z zaangażowaniem miejsca w chórkach Zalewskiego. Każda kolejna piosenka wywoływała entuzjazm, ale nic nie było w stanie przebić braw, które zgromadził "Sen o Warszawie". Wcześniej Zalewski deklarował ze sceny, że śpiewając takie fajne piosenki, czuje się jak w domu.

Fani dopisali także podczas spotkania z Krzysztofem Zalewskim w newsroomie Co Jest Grane 24, które prowadził Przemysław Gulda. Wokalista opowiadał o tym, jak narodził się pomysł śpiewania piosenek Niemena i jak sobie z nimi radzi. - Gdybym się zastanawiał za długo, pewnie nigdy bym się nie zdecydował. Miał być tylko jeden koncert, ale okazało się, że został tak dobrze przyjęty, że uznaliśmy, iż warto zrobić całą płytę - mówił Zalewski. Przyznał też, że radzi sobie z niełatwymi piosenkami Niemena jak umie, żeby oddać sprawiedliwość temu wybitnemu muzykowi.
Oliwy do ognia roznieconego na głównej scenie przez Krzysztofa Zalewskiego dolał Organek, którego koncert miał prawdziwie rockową moc. Muzyk przeplatał swoje starsze, lepiej znane przeboje z nowszymi piosenkami. Sprytnie zaczął swój występ od kawałka "Warszawa", świetnie nawiązywał kontakt z publicznością i podobnie jak Brodka wspominał Roberta Brylewskiego, któremu zadedykował jedną z piosenek.

Wywołany na bis Organek ponownie wykonał "Mississippi w ogniu" i dziękując publiczności, zniknął ze sceny.
Koncertowy weekend otworzył na głównej scenie Grubson. Raper zaserwował taneczne rytmy, przy których bawili się pierwsi goście festiwalu. Publiczność przed sceną gęstniała z każdym kolejnym numerem, a po koncercie Grubsona przeniosła się do newsroomu Co Jest Grane 24, gdzie raper podpisywał swoje płyty.

W tym czasie na dziedzińcu zamku Ujazdowskiego rozpoczęły się koncerty na Wysokie Obcasy Stage. Jako pierwsza pojawiła się tam Rosalie, która zaśpiewała m.in. kawałki ze swojego debiutanckiego albumu "Flashback". Nieco kameralny na początku występ z każdą minutą gromadził coraz liczniejszą publiczność.

Silna ekipa wykonawców wkroczyła na scenę główną razem z projektem Albo Inaczej 2 autorstwa Alkopoligamii. Andrzej Dąbrowski, Natalia Nykiel, Sokół, Te-Tris, Fismoll i Rosalie, która na Co Jest Grane 24 Stage pojawiła się tuż po swoim solowym występie, zaserwowali idealną mieszankę mocnego grania i melancholijnego bujania. Publiczność pokochała ich z miejsca. Hiphopowe klasyki świetnie sprawdziły się w nowych, zupełnie innych gatunkowo aranżacjach. Plenerowa przestrzeń była dla nich idealnym tłem, a widzowie z entuzjazmem przywitali zwłaszcza Andrzeja Dąbrowskiego.

Chwilę później na Wysokie Obcasy Stage, za sprawą projektu niXes Ani Rusowicz rozbrzmiewały już eteryczno-psychodeliczne dźwięki rodem z surferskiej Kalifornii lat 60. Jej niezobowiązująca elektronika rozbujała publiczność, która coraz tłumniej gromadziła się na dziedzińcu Zamku Ujazdowskiego.

Po Ani Rusowicz na Wysokie Obcasy Stage pojawiła się Paulina Przybysz, która choć dotarła prosto z głównej sceny, na której występowała razem z Krzysztofem Zalewskim, zdążyła się jeszcze przebrać w białą koszulę z wymownym słowem: "system" wypisanym na przodzie dużymi czarnymi literami. Młodsza z sióstr Przybysz na wypełnionym po brzegi dziedzińcu CSW Zamek Ujazdowski zaśpiewała głównie niezwykle aktualne piosenki ze swojej ostatniej płyty "Chodź tu".

Sceną na dziedzińcu zatrząsł w posadach L.U.C., który do wspólnego występu w ramach projektu Good L.U.C.K., zaprosił Bovską i Arkadiusza Jakubika. Jego energetyczny koncert był prawdziwym show, który rozruszał popadającą w melancholię publiczność. L.U.C. życzył wszystkim, żeby znaleźli miłość, uczył koncertowych przyśpiewek i tłumaczył, że można pisać różne piosenki, ale ludzie i tak najbardziej chcą słuchać tych o miłości.

Co Jest Grane 24 Festival - nie tylko muzyka
Przez oba dni festiwalu wyświetlane były filmy, m.in.: „Grace Jones” w reż. Sophie Fiennes, „Raving Iran” w reż. Susanne Reginy Meures, „Patti Smith: Sen życia” w reż. Stevena Sebringa czy „Punkówa” w reż. Sini Anderson.

Co Jest Grane 24 Festival dla dzieci
Choć przeznaczony w głównej mierze dla starszaków Co Jest Grane 24 Festival naszpikowany był też atrakcjami dla najmłodszych. Przez oba dni imprezy działała specjalna strefa dzieci. Wśród atrakcji m.in. fragmenty spektaklu „Adonis ma gościa” Teatru Muzycznego "Roma", koncert „Harmoniusz tańczy” Smykofonii, minispektakl i warsztaty „Teatr okiem Guliwera” Teatru Lalek "Guliwer".
Nie zapomnieliśmy też o tych, którzy wylegując się wygodnie na piknikowym kocu lub leżaku (pogoda zapowiada się przednio), mieli ochotę przekąsić co nieco z pysznych warszawskich knajp i food trucków.
Swoje strefy mieli: "Wysokie Obcasy", Empik, KMag, Red Bull.
Co Jest Grane 24 Festival. Piątek, sobota - 15 i 16 czerwca. Centrum Sztuki Współczesnej - Zamek Ujazdowski, ul. Jazdów 2. Karnety 79 zł w przedsprzedaży i 89 zł w dniu koncertu. Dla dzieci do lat 12 i fanów muzyki po 65. roku życia wstęp wolny. Więcej informacji na www.cojestgrane24festival.pl