Krzysztof Varga: Nie słyszeć o Pablopavo nie można [FELIETON]
To, że Paweł Sołtys wyda wcześniej czy później tom prozy, było więcej niż oczywiste. Wszak lata temu, kiedy jeszcze nie był znany i wielbiony jako Pablopavo, drukował opowiadania w pismach "Lampa" czy "Studium", słowem - literatura jest równie naturalnym jego środowiskiem jak muzyka
Przecież teksty jego piosenek to czysta literatura, choć nie poezja wcale. Nie wyskoczę teraz z jakimś żałosnym liczmanem o „poecie rocka”, nie, jego teksty to nie żadna poezja, to bardzo krótkie, ale zabójczo treściwe opowiadania, takie „Mikrotyki”, tyle że z muzyką. A muzyka to przecież nie żaden rock, pop, czy cokolwiek innego – to muzyka. Czy Pablopavo wchodzi w klimaty reggae, czy trąca karaibskie nuty, czy melodeklamuje do elektroniki, czy porywa tanecznym rytmem, to tworzy muzykę, bez żadnych ograniczeń. Twórczość Pablopavo pokazuje, że istnieje wspólna przestrzeń dla wszystkich, posiadających wrażliwość na dźwięk i słowo, bez rozróżnienia, czego akurat są fanami. To jest sztuka, która jednoczy.
Pablopavo wystąpi na #będzieczytane Ełk Festiwal. Bilety kupisz TUTAJ.

Pablopavo z Wdechą 2017 dla Człowieka Roku
Kto nie rozpoznaje jeszcze tej lekko zgarbionej postaci w nieodłącznej czapeczce z Kazimierzem Deyną – ten nic o warszawskiej kulturze nie wie. Bo można nie słuchać Pablopavo i Ludzików, nie kojarzyć „Dansingowej piosenki miłosnej”, nie mieć w ręku ich pierwszej płyty „Telehon”, ani najnowszej „Ladinola”, nie wzruszać się przy utworach z „Poloru”, ale nie słyszeć o Pablopavo nie można.
Pablopavo wystąpi na #będzieczytane Ełk Festiwal. Bilety kupisz TUTAJ.
Można nie puszczać jego płyt z odtwarzacza i nie chodzić na jego koncerty, proszę bardzo, można, ale po co? Co komu z tego, że nie słucha Pablopavo i nie przejmuje się historiami opowiedzianymi w jego piosenkach, ani nie przebiera nogami przy jego melodiach, nie nuci, a choćby i fałszuje jego zabójczych fraz? Jakie zyski ma z tego, że nie kibicuje jego twórczości z takim zapałem, z jakim Sołtys kibicuje Legii? Za to koszty nieznania piosenek Pablopoavo i nieczytania jego opowiadań – horrendalne.
Jest Pablo – rzecz raczej nienachalnie powszechna wśród muzyków – zaciekłym czytelnikiem literatury, artystą, który nierzadko przeraża mnie swoją czujnością na prozę nową i swoją wiedzą o prozie dawnej, często tej niedocenionej i zapomnianej. Można powiedzieć, że to dlatego, że pobierał wykształcenie akademickie na wydziale rusycystyki, ale to o niczym nie świadczy, bo Pablo ma większą wiedzę o literaturze niż trzy czwarte absolwentów filologii, a powiedziałbym nawet, że ma większą niż osiem dziesiątych. Kiedy piszę te słowa, Sołtys właśnie wysyła w przestrzeń internetu okrzyki zachwytu nad czytaną przezeń prozą Leopolda Buczkowskiego, prawie zupełnie dziś zapomnianego pisarza. A ja się pytam: ilu studentów polonistyki nie tylko miało w ręku Buczkowskiego, ale w ogóle zna to nazwisko?
Pablopavo wystąpi na #będzieczytane Ełk Festiwal. Bilety kupisz TUTAJ.
Więcej – Pablo przynosił mi wiele razy książki Tołstoja, Pilniaka, Sołżenicyna, mało znane rzeczy Dostojewskiego („Zimowe notatki o wrażeniach z lata”), edukował mnie, człowieka zawodowo zajmującego się literaturą, z klasyki literackiej. I być może są w Polsce tylko dwie osoby, które tak dobrze znają twórczość Zygmunta Haupta (pomijając akademickich badaczy) – Andrzej Stasiuk i Paweł Sołtys.
Pablopavo: Coraz mniej jestem chuliganem, bardziej melancholikiem [ROZMOWA]
Pablo – tak właśnie o nim myślę i mówię. Nie Paweł, nie Pablopavo, nie Sołtys, ale Pablo, to dla mnie naturalne, w imieniu „Pablo” zawiera się wszystko. Przy nim, w towarzyskich sytuacjach, staję się bardziej koncyliacyjny, empatyczny, świat przybiera intensywniejsze i zarazem akceptowalne formy, życzliwość dla otoczenia poszerza mi się niebezpiecznie, jestem w stanie uznać nawet, że Grochów to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Tak, od kiedy słucham Pablopavo, a jeszcze bardziej od kiedy czytam jego prozę, każda wizyta na Grochowie zdaje mi się wzniosła, pełna znaczeń i metafizycznego uroku.
Oczywiście wytłumaczenie tego fenomenu jest dość proste: Pablo dostał od Boga słuch i wzrok, podobnie jak większość z nas je dostała, ale on potrafi z niego korzystać. Nie wystarczy trzymać w ręku narzędzia, ale trzeba jeszcze potrafić z nich korzystać.

Kiedy usłyszałem osiem lat temu pierwszą płytę Pablopavo i Ludzików „Telehon”, dostałem olśnienia, doświadczyłem prawdziwej iluminacji, opętały mnie emocje skrajne, rozpięte między niegodnym mego wieku głupkowatym zachwytem, a niemal zawstydzającym wzruszeniem. Przejmująca „Warszawa Wschodnia” o nieudanej miłości szarpała trzewia, „Primo Rebel” kazało zrywać się z wygodnej kanapy i podskakiwać po mieszkaniu, wykrzykując refren i wzmagać w sobie gasnące poczucie buntu, „Z fartem dziewczyna” wprawiała ciało w nienaturalne podrygi. Ale nawet kiedy ciało usiłowało wpasować się w nurt muzyki, to w umyśle otwierały się przestrzenie refleksji, bo każda z historii opowiedzianych w tych piosenkach – a jako się rzekło, są to nie teksty piosenek, ale mikroopowiadania – była namacalna jak życie i prawdziwa jak śmierć.
Pablopavo wystąpi na #będzieczytane Ełk Festiwal. Bilety kupisz TUTAJ.
A kto słuchając „Ostatniego dnia sierpnia” z ostatniej płyty „Ladinola”, nie złapał się na tym, że pocą mu się oczy, kto nie poczuł przy tym utworze mrowienia, a zarazem obezwładniającej melancholii, jaka zawsze towarzyszy poczuciu końca młodości, ten w życiu nic nie słyszał i nic nie poczuł. Nie wiem, skąd to się bierze, nie mam pojęcia, jak to się dzieje, ale okazuje się, że można pisać radykalnie melancholijne piosenki, można dociskać pedał nostalgii do dechy, można słuchaczowi zaciskać na gardle pętlę wzruszenia i nigdy przy tym nawet nie otrzeć się o pretensjonalność, nie wkroczyć na pole minowe egzaltacji, nie zastosować nigdy, ani przez moment, ani w jednej frazie, taniego bądź oklepanego chwytu. Napisać setkę pewnie piosenek, jak nie dwie setki, i ani razu nie poślizgnąć się na wytartej metaforze? Napisać tysiąc wersów albo i dwa tysiące, i ani razu nie odpuścić, nie schylić się po zużyte porównanie, po oklepany zwrot, po banał?
Poniekąd zaprzecza Pablo wszystkim możliwym stereotypom o muzykach i pisarzach, o artystach ściślej, nie posiada bowiem najmniejszej w sobie pozy, nie prowadzi żadnej gry z publicznością, czytelnikami, z otoczeniem, jest patologicznie wręcz normalny, powiedziałbym – zwyczajny. Zwyczajny w najlepszym tego słowa sensie, i to właśnie dzięki tej swojej relacji ze światem, relacji z poziomu ulicy, autobusu miejskiego, sklepu spożywczego, pociągu podmiejskiego, jego historie tak mocno dotykają. I nie idzie tutaj o artystyczny plan, że oto będę brał na warsztat egzystencję zwykłych ludzi. Ośmielę się postawić tezę, że tu nie ma żadnego planu – jest naturalność.
Pablopavo wystąpi na #będzieczytane Ełk Festiwal. Bilety kupisz TUTAJ.
Właściwie dla kogoś, kto nie jest kibicem Legii Warszawa, fanatyczne oddanie Pabla temu klubowi jest ostatnią nadzieją, że ma do czynienia z normalnym człowiekiem, posiadającym jakieś słabości. Skoro nie ma Pablo żadnych słabości artystycznych, skoro nie ma najmniejszych defektów towarzyskich, skoro jest jednym z najlepszych ludzi, najbardziej przyjaznych i serdecznych, jakich w życiu spotkałem, to pozostaje mi się pocieszać tym, że ma ciężkiego hyzia na punkcie Legii Warszawa. Jako osoba niemająca żadnego hyzia na punkcie Legii Warszawa, doceniam tę słabość przyjaciela, daje mi ona resztki nadziei, że nie jest Sołtys ideałem.