EDWARD ŻEBROWSKI: HIPNOTYZER I MENTOR
Wyreżyserował "Szpital przemienienia" na podstawie powieści Stanisława Lema, pisał scenariusze z i dla Krzysztofa Zanussiego, z Krzysztofem Kieślowskim współpracował przy filmie "Trzy kolory. Niebieski", uczył w Szkole Wajdy wielu młodszych od siebie filmowców. Mowa o Edwardzie Żebrowskim, którego biografię napisał właśnie Jakub Socha.
BIOGRAFIA
Z Edwardem Żebrowskim wiąże się historia jednego z wielu niezrealizowanych filmów Andrzeja Wajdy.

KLERYCY DO KOPALNI
Wajda wspominał: „Biskup katowicki Herbert Bednorz opowiedział mi, że kiedy był we Francji, zaciekawił go tamtejszy pomysł księży-robotników, praktyka polegająca na wysyłaniu kandydatów na kapłanów, jeszcze przed udzieleniem im święceń, do zwykłej fizycznej pracy w fabrykach, i kiedy został metropolitą na Śląsku, to też postanowił wysyłać młodych alumnów z tego regionu, po trzecim roku, na taką praktykę do kopalni albo hut. Chodziło mu o to, żeby zapamiętali, jak pracują ich ojcowie i bracia, by nie byli oderwani od normalnego życia, by raz jeszcze przemyśleli swoje powołanie. Postanowiliśmy zrobić o tym film. Edward Żebrowski z Januszem Kijowskim napisali scenariusz. Miał grać Olo Łukaszewicz i Jurek Radziwiłowicz. Latem 1979 roku zrobiliśmy nawet pierwsze zdjęcia, jak oni wyjeżdżają autobusem z seminarium i jadą na Śląsk”. Do powstania filmu nie doszło. W jednej z kopalń zdarzył się w tym czasie wypadek i władze nie chciały, aby filmowcy kręcili się w pobliżu. Wajda mówił: „Do dziś żałuję, że nie udało nam się skończyć filmu”.
CEZURA
Edwarda Żebrowskiego przyrównywano do Agnieszki Osieckiej, która podobnie jak on skończyła filmówkę, ale wolała zajmować się pisaniem i literaturą niż kręceniem filmów. To trafne porównanie, choć zapewne powody, dla których Żebrowski nie wyreżyserował wielu filmów, które by go rozsławiły, a skupił się na pisaniu scenariuszy, są skomplikowane i złożone. Duży wpływ na jego wybory miała choroba: z czasem miał coraz większe trudności z chodzeniem. Ogromną rolę grał też jego charakter: perfekcjonisty i introwertyka. Nie bez znaczenia był również ośmiomiesięczny pobyt w więzieniu: skutek prowokacji wymierzonej przez Służby Bezpieczeństwa w 1965 roku wobec jego przyjaciela, pisarza Ireneusza Iredyńskiego, w której Żebrowski rykoszetem oberwał.
Można nawet zaryzykować pogląd, że pobyt w więzieniu był swoistą cezurą kończącą beztroskie i niekiedy rozrywkowe życie (w młodości trenował boks, z Markiem Hłaską, z którym podróżował po Polsce, „w kaszę dmuchać sobie nie dawali”).
AKTOR I PEDAGOG
Ci, którzy go znali, mówią, że nikt tak jak on nie potrafił interpretować cudzych filmów, wyłapywać szczegółów, pojedynczych aktorskich gestów. Dlatego był doskonałym pedagogiem. Stanisławowi Lemowi film Żebrowskiego „Szpital przemienienia” na podstawie swojej powieści się nie spodobał, ale jak wiadomo Lem był krytyczny wobec niemal wszystkich ekranizacji swojej prozy. Są tacy, którzy uważają, że najwybitniejsze filmy Krzysztofa Zanussiego są takie właśnie dlatego, że przy ich scenariuszach pracował Żebrowski („Zaliczenie”, „Struktura kryształu”). Grał też w filmach Zanussiego (w „Iluminacji” lekarza, w „Constansie” profesora matematyki).
Filmy, które wyreżyserował Edward Żebrowski, np. „W biały dzień”, „Ocalenie”, niestety są znane w wąskim kręgu filmoznawców. Zresztą, dlaczego publiczna telewizja miałaby je przypominać? Owszem, zdobywały nagrody: Nagrodę im. Andrzeja Munka, nagrodę główną na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku, owszem, grali w nich znakomici aktorzy (Zapasiewicz, Komorowska, Bardini, Englert, Fronczewski, Janda, Bajor, Nowicki, Radziwiłowicz, Trela, Holoubek, Kolberger), ale to przecież dla wielu współczesnych telewizyjnych decydentów filmy psychologiczne, ergo nie lekkie i nie rozrywkowe. Może w misyjnej telewizji trudno znaleźć na nie miejsce? Szkoda.
O WŁOS OD ŚMIERCI
Jakub Socha udanie przedstawia barwne życie reżysera. Najbardziej w pamięć zapada anegdota o wspólnej wyprawie pisarza Michała Komara i Edwarda Żebrowskiego do Amsterdamu.
W końcówce lat 70. obaj otrzymali stypendium holenderskiego Ministerstwa Kultury. Mieli napisać scenariusz do filmu o eksperymentalnych badaniach na byłych więźniach obozów koncentracyjnych. Scenariusz napisali, film w rezultacie nigdy nie powstał, ale – jak pisze Socha – przynajmniej uszli z życiem. A było to tak: „Weszliśmy raz – wspomina Komar – o drugiej w nocy do restauracji – było zimno strasznie, byliśmy przemarznięci, więc postanowiliśmy zjeść jakąś zupę. Wszystko było jednak pozamykane, tylko w jednym miejscu paliło się światło. Zaczęliśmy walić w drzwi, po chwili ktoś wyjrzał i bardzo się zdziwił na nasz widok, ale pozwolił nam wejść. Od razu czuć było, że coś jest nie w porządku. Weszliśmy, a obok przy ogromnym stole panowie w garniturach, mogło ich być z piętnastu, sami Azjaci w sygnetach i złotych łańcuchach. Zjedliśmy, zapłaciliśmy, właściciel nas z ulgą wypuścił. W hotelu jeszcze chwilę popracowaliśmy i poszliśmy spać. Rano włączam tv i widzę, że o trzeciej w nocy do naszej restauracji weszła konkurencyjna grupa i wszystkich rozwaliła. Z broni maszynowej. Gdybyśmy zamówili coś jeszcze, nas też by wytłukli”.
––––––––––
Jakub Socha „Żebrowski. Hipnotyzer”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, premiera 31 stycznia.