Tomasz Plata, kurator projektu "Makroteatr", opowiada, jak YouTube i Netflix zmieniają teatr
Kamienica przy Lubelskiej 30/32 na Pradze w sobotę 23 września wypełni się teatrem. Od południa, przez 16 godzin, będą trwały tam cztery spektakle. Można wejść i wyjść o dowolnej porze. To nowy projekt pod skrzydłami Komuny Warszawa pt. "Makroteatr".
Po świetnie przyjętym cyklu „Mikroteatr”, w ramach którego prezentowano spektakle trwające 16 minut, Komuna Warszawa zaprasza na „Makroteatr”. Tym razem przedstawienia będą trwały… 16 godzin. Przygotują je Krzysztof Garbaczewski, Komuna Warszawa, Klub Komediowy oraz Wojtek Ziemilski i Wojtek Pustoła.

ROZMOWA Z TOMASZEM PLATĄ,
kuratorem projektu „Makroteatr”
Izabela Szymańska: 16 minut, 4 osoby, 4 reflektory, 2 mikrofony, 1 rzutnik, 1 walizka rekwizytów – takie restrykcyjne ograniczenia narzuciliście w projekcie „Mikroteatr”, a mimo to artyści zgodzili się na nie. Jak myślisz, dlaczego?
Tomasz Plata*: Zapewne dlatego, że zrozumieli intencję projektu: chęć odsłonięcia produkcyjnych mechanizmów teatru, pokazania, w jakim stopniu uzależniony jest od organizacyjnego, finansowego zaplecza. „Mikroteatr” wydobywał te współrzędne na pierwszy plan. Poza tym zaprosiliśmy grupę artystów, dla których praca z podobnymi ograniczeniami nie jest niczym niezwykłym. Wojtek Ziemilski, Anna Karasińska, Ania Nowak, Weronika Szczawińska, Agnieszka Jakimiak, Romek Krężel nie są zainteresowani wielkimi teatralnymi inscenizacjami, często pracują na marginesach oficjalnego teatru.
Z mojej perspektywy to najciekawsze współczesne zjawisko: formacja teatralnych minimalistów, formacja – jak lubię to określać – post-teatru.
Jakbyś opisał to nowe pokolenie?
- To ludzie działający w teatrze, ale traktujący tradycyjne formy z pewną nieufnością. Ich spektakle są wyrafinowane intelektualnie, a jednocześnie lekkie, dają widowni dużo
przyjemności, nierzadko wciągają w interakcję, we wspólną zabawę.
Każdy, kto widział „Ewelina płacze” czy „Fantazję” Ani Karasińskiej lub „Come Together” Wojtka Ziemilskiego, wie, o czym mówię.
Dominująca część owej formacji to ludzie, którzy nie „przeszli przez Lupę”, czyli nie
studiowali reżyserii na krakowskiej PWST u Krystiana Lupy; kończyli zagraniczne
uczelnie lub przeszli meandryczną ścieżkę, jak Ania Karasińska, dla której teatr nie był
pierwszym pomysłem na karierę. Pojawiają się wobec podstawowego wyobrażenia
teatru artystycznego w Polsce, które jest nadal kształtowane przez teatr Lupy albo jego wychowanków, czyli w pierwszym pokoleniu Krzysztofa Warlikowskiego, Grzegorza Jarzynę, w kolejnym: Michała Borczucha i Krzysztofa Garbaczewskiego, a w
najmłodszym np. Oskara Sadowskiego. Nie chcę być źle zrozumiany – w tym nurcie
powstają wybitne dzieła, ale warto dostrzec, że mamy ciekawych artystów, którzy
pracują inaczej, często w obrębie małych projektów, z zespołem bez wykształcenia
aktorskiego albo z amatorami, sytuują się między różnymi dziedzinami, udanie
funkcjonują w systemach poziomych – niekoniecznie reżyser, a np. kompozytor może
decydować o kształcie przedstawienia.
Mnie to cieszy, bo zawsze chciałem pracować z takim teatrem. Okazało się, że różne
działania, które robiliśmy razem z Komuną, w tym „Mikroteatr”, pomogły twórcom tej
formacji spotkać się ze sobą.
W sobotę zaczynacie „Makroteatr”, jakie będzie miał zasady?
– Podobne jak „Mikro”, z tym że będzie trwał 16 godzin. Oczywiście poszliśmy na pewne ustępstwa, cztery osoby, łącznie z reżyserem i obsługą, nie byłyby w stanie tego przygotować, więc zespoły realizujące poszczególne prace będą liczniejsze, ale to ciągle oszczędne produkcje. Tak jak jedną z inspiracji do „Mikroteatru” były TED-y, czyli 18-minutowe wystąpienia specjalistów, którzy opowiadają o swojej dziedzinie, tak tu punktem odniesienia nie były długie spektakle Krystiana Lupy, ale działania w konwencji „durational performance” czy immersyjne doświadczenie oglądania serialu przez cały weekend.
Konwencja youtubowa z jednej strony i konwencja netflixowa z drugiej to dwa nowe rodzaje odbioru dzieł, które kształtują współczesnego widza, a instytucjonalny teatr z nimi nie gra.
16 godzin to dla publiczności wyzwanie.
– W „Makroteatrze” cztery przedstawienia dzieją się równolegle w czterech sąsiadujących przestrzeniach. Widz z definicji nie może zobaczyć wszystkiego. Ustawiając całą sytuację w taki sposób, sygnalizujemy: nie musisz być tu cały czas, to nie jest ten ekskluzywny rodzaj teatru, w którym jak przymkniesz oko, to coś ważnego ci umknie.
Można przyjść w południe, potem o 19, a na końcu o 2 w nocy. Spektakle będą rozgrywały się po części w Studium Teatralnym, po części w LubLabie, Komunie Warszawa, w obrębie jednej klatki schodowej.

Jakie są inspiracje, tematy, które chcą podjąć twórcy?
– O tematach niespecjalnie chcę mówić, bo łatwo tu o spojlerowanie. Pewną zapowiedzią, czego się spodziewać, jest dobór artystów.
„Makroteatr” robią Wojtek Ziemilski, Krzysztof Garbaczewski, Komuna Warszawa oraz reprezentanci Klubu Komediowego.
Niektórzy będą pewnie zaskoczeni obecnością w tym zestawie improwizatorów z Klubu Komediowego, ale to wydawało mi się ciekawe: odsłonięcie awangardowego potencjału humorystów z Klancyka i okolic. Przy okazji sygnalizujemy, by do „Makroteatru” podchodzić z dystansem. Mówiąc szczerze, jestem przerażony wyzwaniem, które sobie postawiliśmy, ten projekt jest drastycznie ryzykowny, więc namawiam, żeby nie traktować go z naddatkiem powagi.
Komuna Warszawa, z którą współpracujesz od kilku lat, jest jednym z najciekawszych miejsc na teatralnej mapie stolicy. Co planujecie na nowy sezon?
– Planujemy bardzo dużo, ale wciąż nie wiemy, co zdołamy zrealizować. Komuna jest w trudnej sytuacji finansowej. Inaczej niż w latach poprzednich nie udało się pozyskać dotacji z Ministerstwa Kultury. Rozpoczniemy akcję crowdfundingową, dzięki której chcemy zebrać brakującą kwotę na produkcje „Pixo” Marty Ziółek i „Ośrodka wypoczynkowego” Ani Smolar. Równocześnie usiłujemy zainteresować miasto naszymi innymi propozycjami.
Niedawno startowaliśmy z Aliną Gałązką w konkursie na dyrekcję teatru Scena Prezentacje. Przegraliśmy z duetem Paweł Wodziński-Bartek Frąckowiak, któremu gratulujemy, ale bardzo pozytywna reakcja sporej części komisji konkursowej ośmieliła nas, by upublicznić na stronie Komuny naszą aplikację i potraktować ją jako wciąż aktualną ofertę dla miasta.
*Tomasz Plata – teatrolog, dziekan Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej, redaktor, autor książek o teatrze i performance. Od kilku lat współpracuje z Komuną Warszawa jako kurator projektów teatralnych. Wspólnie przygotowali cykle „RE//MIX”, „My, mieszczanie” i „Mikroteatr”.
„MAKROTEATR”
reż. Krzysztof Garbaczewski, Klub Komediowy, Komuna Warszawa, Wojtek Ziemilski i Wojtek Pustoła.
Pokaz w kamienicy przy ul. Lubelskiej 30/32, start W SOBOTĘ, 23 września, godz. 12; finał W NIEDZIELĘ, 24 września, godz. 4 nad ranem. Bilety: 16 zł,
do kupienia na miejscu. Szczegóły: www.komuna.warszawa.pl