Jarosław Mikołajewski poleca wystawę "Spragnieni piękna" w Muzeum Narodowym
To maleńka wystawa, jedna sala zaledwie, ale i cały świat skupiony w jednym miejscu. Świat nasz i nie nasz. Jakoś nowoczesny, ale i bardzo miniony. W innej stylistyce, lecz podobnie bezbronny.

„Spragnieni piękna” to wystawa sztuki i przedmiotów okresu nazywanego z naszej perspektywy międzywojennym. A nasz świat – czy pozostanie już na zawsze powojenny, czy ktoś kiedyś też w jego definicji poprzedzi rdzeń „wojna” przedrostkiem „między”?

Trudno obronić się przed takim pytaniem (ocierającym się o przeczucie, niepokój, zmartwienie), patrząc na niezwykły, obecny na wystawie obraz Edwarda Okunia „My i wojna”. Oto kobieta i mężczyzna idą wśród smoków o skrzydłach uwodzicielskich jak skrzydła motyli. Towarzyszy im, podgląda ich intymność zgięta staruszka. Może starucha. Młoda kobieta jest chyba w ciąży. „Przejmująca wizja małżonków chroniących swoją miłość przed niebezpieczeństwem – pisze w katalogu Renata Higersberger, kuratorka wystawy – przedstawiona została z dużą dbałością o detal stroju, wierność portretową. Praca jest wyrazem niepokoju artysty wobec ówczesnej sytuacji politycznej Europy”.
Kiedy Okuń maluje swoje arcydzieło, Polska dopiero co odzyskała niepodległość. Dla Odrodzonej i dla Europy trwa czas zabawy, pozornej beztroski. Jej ślady odnajdujemy na ekspozycji co chwilę.

Jest w strojach (z kolekcji Adama Lei), które okrywają manekiny na środku saloniku. Jest – w najbardziej nieskrępowanej postaci – na portrecie radosnej, kokieteryjnej, odważnej Poli Negri autorstwa Tadeusza Styki. W sznurze pereł spuszczonym na nagie plecy, z których aktorka osunęła futro. Jest w intymnej radości dwóch kobiet przy „Filiżance herbaty” (tytuł obrazu) namalowanej w 1922 roku przez Józefa Pankiewicza. W „zawieszonym” czasie eleganckich ludzi we wnętrzu kawiarni namalowanym przez Tymona Niesiołowskiego.
Ale ten czas, jak wiemy, wbrew pozorom bezruchu płynie, pędzi na złamanie karku i skończy się tragicznie. Prócz koszmarów Okunia drzemie (wciąż jeszcze komicznie) w plakacie „Hades” Witolda Jurgielewicza, w melancholii wiolonczelisty grającego na płótnie Michała Czepity. W pękniętej urodzie aktu Leona Chwistka czy zakwestionowanej jedności „Pary” Jeana Lambert-Ruckiego. To ledwie cienie przeczuć, niepokojów. Ale już są. Przestrzegają i nas, którzy bawimy się dziś w najlepsze na marginesie świata, który ma problemy fundamentalne, bolesne.

Wystawa przypomina pragnienie piękna, jakim żyli twórcy i uczestnicy art déco. Przypomina wspaniałych rzeźbiarzy o wciąż głośnych nazwiskach, jak Xawery Dunikowski czy Henryk Kuna, i tych nazbyt zapomnianych czy pomijanych, jak Franciszek Strynkiewicz. Kazimierza Wierzyńskiego, doskonale sportretowanego w eleganckiej witalności i zamyśleniu rzeźbą i cytatem „Jestem, jak szampan lekki, doskonały, / Jak koniak mocny, jak likier soczysty...”.

Wystawa, nazwana skromnie „pokazem”, została zorganizowana na 100-lecie Stowarzyszenia „Przyjaciele MNW”, szykującego się do I Balu Dobroczynnego. Lecz zatrzymuje i skupia uwagę poza wszelką okazją.
SPRAGNIENI PIĘKNA
Kurator: Renata Higersberger
Muzeum Narodowe w Warszawie
Al. Jerozolimskie 3
do 26 marca 2017
wstęp bezpłatny
POD PATRONATEM CO JEST GRANE 24