Filip Springer: Denerwuje mnie, kiedy ktoś tu przyjeżdża i na wstępie mówi: "Nie lubię Warszawy" [WYWIAD]
- Warszawa ma tyle charakterów, ilu ma mieszkańców. Bywa irytująca, np. w sileniu się na rzeczy, które podpatrzyła gdzie indziej, ale na pewno jest miastem arcyciekawym, które można polubić - mówi Filip Springer.

Znany reporter i fotograf, autor książek, m.in. „Wanna z kolumnadą” i „Miasto Archipelag” jest jednym z jurorów programu Lechstarter .

Pomysły można zgłaszać do 22 lutego na stronie urbanforms.org/lechstarter .
Magdalena Dubrowska: Masz ulubione miejsca w Warszawie?
Filip Springer: Nie wyobrażam sobie Warszawy bez Wrzenia Świata.

Po pierwsze, dlatego, że to miejsce skupione wokół tego, co sam robię zawodowo. Po drugie, pełni dla mnie rolę takiej wirtualnej redakcji. Ja jestem z pokolenia, które nie pracowało raczej w dużych redakcjach, a we Wrzeniu zawsze spotykam ludzi z branży, pisarzy, reporterów, których cenię i mogę z nimi przegadać pewne sprawy zawodowe. Dlatego odwiedzam to miejsce co kilka dni. Jeżeli chodzi o poszczególne dzielnice, to bardzo lubię Stare Bielany, zwłaszcza okolice pl. Konfederacji, który jest niedoceniony. I Ursynów, np. wokół stacji metra Stokłosy, który jest zaprzeczeniem stereotypu blokowiska. I Przyczółek Grochowski z jego niesamowitą architekturą.

A czy Warszawa ma swój charakter?
– Ja bym nie uogólniał. Warszawa ma tyle charakterów, ilu ma mieszkańców. Bywa irytująca, np. w sileniu się na rzeczy, które podpatrzyła gdzie indziej, ale na pewno jest miastem arcyciekawym, które można polubić. Ja nie jestem z Warszawy, ale od początku ją lubiłem. Denerwuje mnie, kiedy ktoś tu przyjeżdża i na wstępie mówi: „Nie lubię Warszawy”, nie starając się jej poznać. Kiedy wyjeżdżałem z Poznania, miałem poczucie, że widziałem już wszystko w tym mieście. A Warszawę można poznawać cały czas. To wynika też z tego, że dużo się tu zmienia.
I jak się zmienia Warszawa?
– Zmienia się w coraz mądrzejszym kierunku.
Jest coraz więcej inicjatyw i młodych zaangażowanych ludzi, którym zależy na jakości życia w tym mieście. I nie mówię tu tylko o organizacjach pozarządowych, ale także o sferze urzędowej.
Bardzo cieszy mnie to, że Michał Krasucki jest zastępcą konserwatora zabytków, bo nadał nowe tchnienie tej instytucji. Doceniam Jacka Grunt-Mejera, aktywistę, który zajmuje się w ratuszu rewitalizacją Pragi. Oczywiście ta zmiana napotyka wciąż na swojej drodze wizję miasta z lat 70. XX w., podporządkowanego samochodom itp. Ale i tak Warszawa z pewnością jest, obok Łodzi, najbardziej dynamicznym miastem w Polsce, tu jest laboratorium zmian.
Jakieś przykłady?
– Jednym z takich momentów, w których pomyślałem, że ta zmiana idzie w dobrym kierunku, był pożar mostu Łazienkowskiego. Przy tej okazji ktoś rzucił pomysł, by odbudowując most, dorobić do niego kładkę dla rowerzystów, bo ta przeprawa jest dla nich niedostępna. Pomyślałem sobie wtedy, że myśl jest tak cudowna, jak niemożliwa. Że to nie przejdzie. I co? Kładka powstaje. Sukces Veturilo też jest dla mnie symptomem pozytywnej zmiany, myślenia o mieście także wśród samych mieszkańców.
A jakie twoim zdaniem największe wyzwania stoją przed miastem w 2017 r.?
Z pewnością problem ze smogiem. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego ludzie jeszcze nie stoją pod Ministerstwem Środowiska i nie rzucają kamieniami. Przecież to, co się dzieje, to skandal!
Obawiam się jednak, że kwestii smogu jeszcze w 2017 r. nie uda się rozwikłać. Druga sprawa to reprywatyzacja, która ostatnio trochę przygasła w debacie publicznej. Trzeba rozwiązać tę kwestię i pokazywać, że była to wielka nieprawidłowość.
FILIP SPRINGER
– reporter i fotograf, publicysta i dziennikarz. Specjalizuje się w tematyce miejskiej, urbanistycznych krajobrazach, architekturze, ale i warstwie społecznej. Jest autorem książek reportażowych, m.in. „Miedzianka. Historia znikania”, „Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u”, „Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach”, „Wanna z kolumnadą” czy najnowszej – „Miasto Archipelag” – będącej zapisem reporterskiej podróży po dawnych stolicach polskich województw.