Do schronów! Ten Typ Mes mówi co jest grane jesienią [FELIETON]
Z jesienią nadchodzi pokora. Latem wolno wszystko.

Chłopaki zdejmują koszulki i zakładają spodenki, dziewczyny też zakładają spodenki i zapominają o sukienkach. Pielgrzymki do stacji benzynowych odbijają się od remanentu, ale jest lato; kto kocha alkohol, poczeka. Nie zmarznie.
To lato pełne twardych narkotyków i miękkich jezdni – już za nami.
Pierwszym moim wspomnieniem z tegorocznego Open’era jest chłopaczek na stacji Gdańsk Oliwa. Chciałbym napisać, że miał oczy w pięć złotych, ale on po prostu nie miał tęczówek. Dzieciaczyna nie kontaktował, choć brnął ukosem przed siebie. Kierunek obrał ku torom, więc naprawdę głupio byłoby przeczytać później, że jednak tam doczłapał i siedemnastolatka poszatkowała ciuchcia, jaki smutek, kolejne samobójstwo. Ale on nie był samobójcą ani brudnym ćpunem. Wystarczyło, że raz źle trafił w loterii substancji. Bohaterowie z karetki – bo nie umiem myśleć o lekarzach pogotowia inaczej niż jak o bohaterach – powiedzieli, że tego lata to standard. Nie wiedzą, co wziął, ale wiedzą, że takich wystrzelonych świerszczy mają kilku dziennie.
Cóż, teraz się to wszystko trochę uspokoi. Ławka już nie zda się nikomu sofą, gdzie się można rozsiąść, piwa zażyć, słońcem ogrzać. Nie zdarzy mi się już oceniać trawnika po hasztagach psich skojarzeń, nie będzie pytań: siadać tu? Może pod drzewem?
Z dworu będzie się zbiegać, wszyscy stajemy się uchodźcami z natury. Przyspieszymy kroku – byle prędzej do ciepła, byle z dala od wiatru!
Jeszcze przed chwilą tacy dumni, rozchełstani, niespieszni, w klapeczkach, w japoneczkach, z siateczką.
Znajomy muzyk zastanawiał się niedawno, o co chodzi z tymi Brytyjczykami. Ilu mistrzów w swoich kategoriach! Ależ wybitni songwriterzy tam kiełkują, i to gdzie? Na prowincji. Nazwę miasteczka trudno wymówić, a w dziurze obok kolejny zespół, a każdy ancymon w tym bandzie gra jak nikt na całym Mazowszu! Blur z Colchester (100k populacji). Joy Division z Salford (70k mieszkańców). Modni, i słusznie, bracia Disclosure pochodzą z Reigate, a pierwsze imprezy mogli rozkręcać na max. 20k reigatanianów.
Skąd te proporcje? Jesień! Wieczna jesień. Siedzenie w domach i dłubanie, dopracowywanie, dopieszczanie, kombinowanie.
Bo za oknem kupa.
Schowają się też do pieczar talenty nadwiślańskie. Mniej muzykowania przy ognisku, więcej treningu z kabelkiem i słuchawkami. Mniej pierdololo w kółeczkach podpitych raperów, więcej zapisywania wersów i – chcę w to wierzyć – skreśleń na kartkach.
Wnętrza. Rzadziej ulice.
I zanim w bójce uniesie się but... okrzyki zdławią nam kaszel i glut.
Ja też, pół krwi awanturnik, pół zwyczajny rodzimy narzekacz, odpalę edytor tekstu i mikrofon i spróbuję zagrać nam wszystkim do tańca. Bo im ciemniej za oknem, tym jaśniej w lokalach. Im zimniej w bramach, tym chętniej do szatni i do baru, i na parkiet! Zgrzane pod szalikiem karki zostawią okrycie wierzchnie pod opieką dorabiających studentek. Piwo zawęzi pole rażenia. Pić zimne, gdy zimno? Jakoś dziwnie.
Inna rodzima femme fatale przejmie głodne wrażeń umysły. Lady Wódeczka. Skrupulatni barmani będą wciąż wlewać 30 zamiast 40 ml, ci bardziej imprezowi, sami już podcięci – poleją, aż rozleją drina na gumowe podkładki. Łokieć znów mi się przylepi do kontuaru. Czerwona porzeczka. I złota polska jesień. Już nie „pośród ogrodów siądzie ta królewska para”.
Do zobaczenia przy barach.
* Ten Typ Mes Raper, tekściarz, producent muzyczny, współzałożyciel Alkopoligamii, jeden z najpopularniejszych artystów na polskiej scenie hiphopowej. W listopadzie wydaje nową płytę