5 polskich kompozycji na jesienny spleen
Jesień to najbardziej muzyczna pora roku, bez dwóch zdań, to jedyna pora, gdzie tak blisko ze sobą sąsiadują słodka radość i gorzki smutek, naiwna nadzieja i ołowiane zwątpienie, dozgonna miłość i przerażająca pustka - czyli to wszystko czym się pysznie i łakomie karmią piosenki. Oto kilka świeżo wydanych, ale niekoniecznie nowych kompozycji, które idealnie nadają się na ścieżkę dźwiękową jesieni.
BISZ/RADEX „DRUGI GRYMAS LOSU” Z PŁYTY „WILCZY HUMOR” (AGORA). ”
Nigdy nie wiesz, czy los się śmieje do ciebie czy z ciebie, wszystkie znaki na ziemi i niebie, to kropki... kurzu... łączone przez przewiew, co możesz zrobić?, otworzyć drzwi, okna, patrzeć i łapać kosmiczne okazje, i lepiej nie pytać, czy warto, warto?”. Cała piosenka przenicowana lekką, krotochwilną wręcz melodią to jeden wielki egzystencjalny znak zapytania, to wątpliwość zaklęta w poezję, niepewność ubrana w filozoficzne i chwytliwe przenośnie.
MIKOŁAJ TRZASKA „PŁONĄCE SŁOŃCE/WSCHODZĄCY KSIĘŻYC” Z PŁYTY „WOŁYŃ” (POLSKIE RADIO).
Muzyka filmowa, ta najdoskonalsza, ma w sobie taką siłę, że potrafi i bez obrazu podrażnić wyobraźnię, rozpalić emocje. Tak właśnie jest z „Płonącym słońcem/Wschodzącym księżycem” (i całą płytą „Wołyń”) Mikołaja Trzaski. Trwająca siedem minut kompozycja ma w sobie naturalną siłę jazzu, ale też i niesłychanie ilustracyjny ładunek. Budzi niepokój, zarówno wtedy, gdy jest smoliście gęsta, jak i wtedy, gdy jest eteryczna.
SWIERNALIS „CHŁOPIEC Z PAPIEROSEM” Z PŁYTY „DRAUMA” (KAYAX).
Ballada o rozstaniu, powolna, duszna, mglista jak papierosowy dym. Wiadomo, że najbardziej przejmujące są wyznania kierowane w stronę nieobecnych. Po początkowym, pełnym rezygnacji spokoju kompozycja wybucha wrzeszczącą desperacją, by potem znów przejść w bolesny brak nadziei przypieczętowany słowami: „Z każdym krokiem mijam czarne słońca, resztki czarnych serc, w każdym z nas wygasłe, czarne słońca, resztki naszych serc”.
SONAR ” ŚWIATŁA MIASTA” Z PŁYTY „PĘTLE” (UKNOWME).
Zawsze miałem słabość do piosenek o wieczorno-nocnych spacerach po wielkich miastach, o rozmywających obraz światłach, o samotności w tłumie. „Kiedy trzyma czerwone, a nikogo nie ma na pasach, zawieszam wzrok, celuje i zamykam, w głowie rysuję kosmos, miasto zostawiło ślad” śpiewa Lena Osińska głosem czarująco delikatnym, ale nie kruchym. Słowom towarzyszy oszczędna, rytmiczna jak dźwięk raz śpiesznie szybszych, raz zagubieniowo wolnych kroków.
KRZYSZTOF KOMEDA ” LITANIA” Z PŁYTY „KRZYSZTOF KOMEDA W POLSKIM RADIU” (POLSKIE RADIO).
Jeśli wszystko inne zawiedzie jest Komeda. Bo Komeda jest dobry na wszystko, na smutek i deszcze, radość i słońce. W doskonałej, wspomnieniowo-archiwalnej serii Polskiego Radia ukazała się właśnie nowa płyta z nagraną w 1967 roku w Studiu Polskiego Radia „Litanią” oraz dwiema wersjami „Night Time, Day Time”, hołdem dla wielkiego Johna Coltrane’a nagranymi podczas 10. edycji Jazz Jamboree w 1967 roku i w studiu PPR w 1968 roku. „Litania” to arcypiękna kompozycja, chwilami nerwowo rozedrgana, pełna misternych napięć, mrocznego niepokoju, pełna zagadek, przenicowana hipnotyzującym dźwiękiem trąbki Tomasza Stańki.