Mniej Czarny Ląd. Wystawa ?Voodoo Africa" Grupy Luxus w Centrum Sztuki Współczesnej
Najpierw widać wielką afrykańską plamę. W półmroku - prawie jednolitą. Mroczną. Wiemy, że plama jest afrykańska, bo Afryka to kontynent o wyraziście zarysowanych konturach.
Nie to, co Azja, której obrys, zwłaszcza granica z Europą, jest raczej umowny. Afryka to coś, o czym mówiono nam, że jest Czarnym Lądem. Którego boimy się jak Czarnego Luda. „Kto się boi Czarnego Luda?”, pytali w przedszkolach. „Ja! Ja! Ja!...”, krzyczeliśmy jedno przez drugie, bez wyjątku. „Kto się boi Czarnego Lądu?”, pyta Afryka za każdym razem, kiedy na nią patrzymy. „Ja! Ja! Ja!...”, krzyczy w nas brunatna ignorancja.
Plama, która wisi pionowo w Centrum Sztuki Współczesnej, ma swój cień – poziomy, na podłodze. Gra Afryki i cienia wciąga. Zaprasza. Podchodzimy, i z bliska dwie plamy przestają być jednolite. Afrykę zawieszoną pionowo, wielką na trzy metry, wypełniają przedmioty. Stare, używane, zniszczone. Zabawki, telefony, papiery. Odpadki i śmieci. Co to wszystko znaczy?
Być może coś tłumaczą telefony komórkowe, ich fragmenty. Bo jest tak, że do produkcji telefonów używa się surowców z Afryki – kasysterynu i koltanu.
Żeby je wydobyć, miejscowi górnicy pracują często w warunkach podłych. Owocem ich pracy są między innymi telefony. Kiedy nasze komórki wyjdą z mody albo się zniszczą, wracają do Afryki w formie śmieci. Dają krew i pot, dostają z powrotem odpady... Czy o to chodzi? Czy to uprawnione wyjaśnienie telefonów w asemblażu przedstawiającym Afrykę? A może jest i inne wytłumaczenie, które dopełnia się właśnie na naszych oczach: pierwszą rzeczą, jakiej potrzebują Afrykanie, którym uda się przeprawić na drugą stronę Morza Śródziemnego, są właśnie telefony. Chcą powiedzieć rodzinom, że przeżyli, że nie było ich wśród tych stu, czterystu, siedmiuset, którzy utonęli ostatniej nocy...

Sens „Voodoo Africa”, pracy Grupy Luxus, jej daru dla Centrum Sztuki Współczesnej, wyzwala się bezustannie na nowo, i żaden jej sens nie jest pozbawiony sensu. Sens – inny, kojący, pojednawczy, poznawczy – ma również ten cień na ziemi. Zgodnie z zamysłem samych artystów czy kuratorów, można napisać na nim list do Afryki, krótkie przesłanie. Myśl albo życzenie. A w związku z tym, że o Afryce wiemy naprawdę mało, na stoliku znajdziemy również mapę konturową z alfabetycznym spisem państw afrykańskich: od Algierii, Angoli, Beninu, po Wybrzeże Kości Słoniowej, Zambię, Zimbabwe. Można nanieść nazwy na kontury krajów, można pokolorować kraje tak, żeby zamiast Czarnego Lądu Afryka okazała się tęczową mozaiką. A po wszystkim można jeszcze wyciągnąć afrykańskie przysłowie, które warto potraktować jak wróżbę. Moja wróżba brzmi: „Wśród kłótni nie można oka zmrużyć”.
„Voodoo Africa” i działania, jakie wokół tej pracy zorganizowało Centrum, jest znakiem, że świat tzw. sztuki współczesnej widzi potrzebę bliskiej i jasnej rozmowy z publicznością. Językiem uczciwych poszukiwań i uczciwego spotkania, poza bezradną i drętwą mową polityki.
P.S. Przypominam przy okazji, że do 16 października trwa w CSW wspaniała wystawa senegalskiego artysty El Hadji Sy „Na początku myślałem, że tańczę”.
Centrum Sztuki Współczesnej
ul. Jazdów 2
Otwarte:
wt.-czw. i sob.-niedz., godz. 12-19
pt., godz. 12-21.
wt.-czw. i sob.-niedz., godz. 12-19
pt., godz. 12-21.
Prezentacja trwa do 29 września
Bilety: 12 i 6 zł, w czw. wstęp wolny.