Kraków Live Festiwal 2016. Róisin Murphy: gimnastyka w klubowym rytmie
Koncert Róisin Murphy jest jak przyspieszony kurs obycia na scenie. Swoim luzem mogłaby obdzielić chyba wszystkie zespoły koncertujące w Krakowie. A sprawności w zmienianiu strojów i nakryć głowy mogą pozazdrościć jej najlepsze modelki.
Irlandzka wokalistka na scenie pojawiła się w połowie lat 90. Razem z Markiem Brydonem, jako duet Moloko łączyli awangardowy pop z brzmieniem klubowym. Po rozpadzie zespołu w 2003 r. Róisin zdecydowała się na karierę solową. Wydała dwie płyty, a potem niemal na osiem lat zmilkła. Powróciła rok temu z przebojową płytą „Hairless Toys” i nie próżnuje – już w tym roku wypuściła kolejny album „Take Her Up to Monto”.

Na krakowskim koncercie pokazała sprawdzone, ale wciąż czarujące patenty. W jej show chodzi nie tylko o muzykę, tylko o cały sceniczny spektakl z kostiumami.

Przebierając się w trakcie piosenek Róisin Murphy wykazała umiejętności niemal gimnastyczne. Ale marynarki, rękawiczki, sukienki to jeszcze nic. Największe szaleństwo to jej kapelusze. Chyba starczyłoby ich dla całej publiczności.
Róisin Murphy co już zmieniała się w neonową stewardessę, tarczę do strzelania z łuku, strzałkę kierunkową albo wkładała wielkie afro. A jeszcze na początku koncertu zeszła do publiczności pod sceną i kompletnie oszołomionego fana oplatała czerwoną wstążką.

I w zasadzie nawet na chwilę nie przestała śpiewać. Do tego tańczyła i odpływała, kładąc się nawet na scenie.
W Krakowie Róisin Murphy i jej zespół swobodnie łączyli mniej lub bardziej awangardowy pop z brzmieniem klubowym. Zabrzmiały nowe kawałki oraz te ze starszych płyt. Koncert otworzyła piosenka „Mastermind”, zabrzmiały także m.in. „Dear Miami” „Gone Fishing”, „Overpowered”. Ale Róisin wyszła też naprzeciw oczekiwaniom fanów Moloko i zagrała piosenki tego zespołu, m.in. „Forever More”. A pod koniec swój utwór „Exploitation” z wplecionym największym przebojem Moloko „Sing It Back".
