OFF Festival 2016. Basia Bulat w rozmowie z CJG24 radzi, aby słuchać samego siebie
- Jedyna rada na „Good Advice” to „słuchaj samego siebie” - mówi Basia Bulat, kanadyjska piosenkarka i multiinstrumentalistka polskiego pochodzenia, która zagrała na OFF Festivalu w sobotę 6 czerwca.
Relację z drugiego dnia OFF Festivalu w Katowicach można przeczytać tutaj
Paweł Świerczek: Rozmawiamy dzień po twoim koncercie. Czy emocje już opadły?
Basia Bulat: - Wciąż je czuję. Było niesamowicie. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie grałam w Polsce od pięciu czy sześciu lat. Wspaniale było widzieć ludzi, którzy śpiewają ze mną piosenki. Przyjechała też moja polska rodzina. Nigdy wcześniej nie widzieli mnie na scenie. To był dla mnie naprawdę wyjątkowy koncert.
Bywałaś w ogóle w Polsce prywatnie w międzyczasie?
- Niestety nie. Dlatego teraz zostaję na trochę dłużej. Bardzo się z tego cieszę.
Podobno zrobiłaś swój ostatni album „Good Advice” w podróży.
- Pisałam podróżując, ale oczywiście nagrywałam w jednym miejscu. Z wielu powodów wiele pomysłów przychodzi do ciebie w drodze. Poznajesz nowych ludzi, widzisz tyle rzeczy. Wciąż otwierasz jakieś nowe drzwi w swoim umyśle. Ważny jest też sam akt podróży. Muzycy spędzają sporo czasu w busach czy vanach, często w samotności. Wtedy jest dużo czasu na myślenie.
„Good Advice” to album o rozstaniu. To temat dość osobisty, do którego z biegiem czasu nabywa się dystansu. Jak gra się ten materiał po kilku miesiącach od jego nagrania?
- Teksty na „Good Advice” generalnie mówią o tym, żeby myśleć samodzielnie. Nawet tytułowa piosenka nie jest żadną radą. Jedyna rada to „słuchaj samego siebie”. Jedynie będąc ze sobą szczerym, możesz odnaleźć odpowiedzi na nurtujące cię pytania. Ale to jest trudne. Tak więc granie tego materiału to dla mnie ciągłe przypominanie sobie o tym, że muszę słuchać samą siebie.

Grasz na bardzo wielu instrumentach. Jest jakiś, którego jeszcze nie próbowałaś a chciałabyś?
- Ostatnio interesują mnie keybordy i syntezatory. W dzieciństwie uczyłam się gry na pianinie i przez długi czas próbowałam się od tego odciąć. Wiele dzieci było zmuszanych w dzieciństwie do nauki gry na pianinie i niespecjalnie im się to podobało. Teraz wiem, że mam przed sobą cały świat klawiszy, którego jeszcze nie rozumiem i który mam do odkrycia. Jednocześnie przy syntezatorach bawisz się generowaniem dźwięku od strony naukowej. Samo studio jest swego rodzaju instrumentem. Wiele czasu spędziłam po jednej jego stronie, teraz staram się zbudować własne studio w Montrealu, żeby produkować samodzielnie. To zupełnie nowy świat, w który powoli wchodzę.
A są jakieś instrumenty, których spróbowałaś i stwierdziłaś, że nie są dla ciebie?
- Przez długi czas to było właśnie pianino. Ale kiedy do niego wróciłam, pokochałam je. Najczęściej jednak interesują mnie instrumenty, których nigdy wcześniej nie widziałam i których nie rozumiem. Tak było z cytrą akordową.
Kiedy usłyszymy jakieś twoje piosenki po polsku?
- Przymierzam się do tego od długiego czasu. Wczoraj wykonałam „W zielonym ZOO” z repertuaru Ludmiły Jakubczak. Bardzo lubię tę piosenkę, polecił mi ją przyjaciel. Bardzo chciałabym nagrać cały album po polsku, ale pisanie w tym języku jest bardzo trudne i potrzebuję kogoś, kto mi w tym pomoże. Mam wiele pomysłów i wiele nagrań demo, ale nic nie jest jeszcze skończone.

Zdarza ci się słuchać polskiej muzyki?
- Znam klasyków, takich jak Czesław Niemen, ale nie jestem rozeznana w bieżącej muzyce. Bardzo lubię też Pustki, kiedyś dostałam ich albumy. Będąc tu najbardziej cieszę się z tego, że będę mogła poznać nowych wykonawców. Bardzo podobał mi się koncert Brodki, nie znałam jej wcześniej. Na scenie była jak nie z tego świata. Poszłam też do sklepu płytowego i kupiłam wiele płyt. Jak tylko będę miała czas, będę wszystkiego słuchać. Sporo rozmawiam z ludźmi i pytam ich o rekomendacje.