Europa uchodźców w dziewięciu żywych obrazach. Poruszająca wystawa w Nowym Teatrze
We wspaniałej przestrzeni Międzynarodowego Centrum Kultury Nowy Teatr wisi dziewięć wielkich ekranów. Na każdym aktorzy odgrywają etniczne sceny w cywilizacyjnych klatkach, jakie buduje dla nich Zachód - pisze o wystawie „Asylum” Jarosław Mikołajewski
W Rzymie - wiedzą to wszyscy rzymianie i większość turystów - kwiaty sprzedają Egipcjanie, parasolki - Filipińczycy. Pierwsi pracują 24 godziny na dobę, drudzy wyrastają jak grzyby po deszczu, kiedy pada deszcz. Erytrejczycy sprzedają chińskie podróbki, Ukrainki są kelnerkami, Rumunki opiekunkami ludzi starszych, Polacy w Villa Borghese piją wino z kartoników albo żebrzą pod Biurem Prasowym Stolicy Apostolskiej. Co naród, to zawód. Po każdym pochodzeniu oczekujemy czegoś innego, niż kiedy jedziemy do ich kraju. Każdemu pochodzeniu oferujemy pracę, która nam się z nim kojarzy.

We wspaniałej przestrzeni Międzynarodowego Centrum Kultury Nowy Teatr wisi dziewięć wielkich ekranów. Na każdym aktorzy odgrywają etniczne sceny w cywilizacyjnych klatkach, jakie buduje dla nich Zachód. Nie od razu wiemy, kim są ludzie, nie od razu rozumiemy, w jakich się poruszają przestrzeniach. Trzeba czasu, żeby się upewnić, że w każdej scenie bohaterów wiąże wspólne pochodzenie. Tu Afrykanie chodzą z laleczkami w rękach wśród białych posągów. Tu Azjaci w kucharskich kitlach i czapach próbują się odnaleźć w miejscu, które przypomina wybieg w Zoo. Tam kobiety o bałkańskiej urodzie odkurzają ziemię w lesie kaktusów. Wszystkich ludzi ze wszystkich ekranów łączy jedno - ruch. Jednostajny. Jakoś rytualny, choć rytuał wiąże się na ogół z natchnieniem. A w tych scenach nie ma inspiracji, nie ma ducha. Wydaje się, że nie ma też duszy. Jest mechanika. Monotonia czynności oderwanych od sensu. Łączy ich coś jeszcze - spinający wszystko i wszystkich chóralny śpiew. Jakoś piękny i jakoś straceńczy. Czym jest ten głos? Śpiewem wielokrotnej syreny? Pomnożonej Lorelei, która omamiła bohaterów obietnicą spokoju i zysku? Wezwaniem do epopei? Przypomnieniem człowieczeństwa?...
I jeszcze jedno ich łączy - wspólny koniec. I daremność. Los Syzyfa, najdobitniej opowiedziany na monitorze-obrazie, gdzie roznosiciele podsuwają gazety pod paszczę mechanicznego potwora. Tyle że ten potwór nie zjada. On rozprasza, rozwala. Wyrzuca w powietrze i miesza. Miksuje.
Kiedy kończy się projekcja, kończy się dla wszystkich, w jednej chwili. Wszyscy milkną, wszyscy gasną, jak pozytywka, której skończył się napęd. Pogrążają się w czerni. Smutne życie, puste ruchy, daremna próba śpiewu i czarna śmierć. To my, Europa, jesteśmy autorami tej opowieści. Artysta wydobył ją dla nas z magmy.

Twórcą instalacji „Asylum” jest Julian Rosefeldt. „Do realizacji pracy, która - pisze kuratorka Agnieszka Pindera - pomimo że powstała 15 lat temu, nie straciła dziś na aktualności, artysta zaprosił ponad setkę osób, w tym również azylantów. Jak zdradza: w rolę sprzedawców pamiątek wcielili się w „Azylu” uchodźcy wojenni z Afryki, rolę muzułmańskich sprzątaczek grają Albanki z Kosowa”.

Ciekawą sytuacją dla nas, odwiedzających instalację, jest chodzenie między ekranami. Ekrany przywołują poetykę tzw. żywych obrazów, tableaux vivants. „Rekonstrukcji - jak przypomina kuratorka - dzieł malarstwa lub inscenizacji scen mitologicznych służących rozrywce na przełomie XIX i XX wieku”. Na wystawie w Nowym Teatrze krążymy wśród dziewięciu obrazów naraz. I nam, jak ludziom sprzed stu lat, wydaje się niekiedy, że opowiadana w nich historia nas nie dotyczy. Że jest archaiczna i daleka. Że istnieje podział na jej bohaterów i nas. Tymczasem podziału nie ma. Żyjemy w jednym obrazie, złożonym z dziewięciu filmów, i naszego chodzenia po podłodze galerii. Na wspólnej europejskiej scenie. Im szybciej spróbujemy zrozumieć istotę uchodźstwa i naszej odpowiedzialności, tym lepiej. Zbyt wiele straciliśmy już lat, łudząc się, że żyjemy w jednym, naszym wymiarze.
To my, Europa, jesteśmy autorami tej opowieści. Artysta wydobył ją dla nas z magmy.
Julian Rosefeldt, „Asylum”
Nowy Teatr ul.Madalińskiego 10/16, wystawa otwarta do 26 sierpnia w godz.12-20. Kuratorka: Agnieszka Pindera
POD PATRONATEM CO JEST GRANE 24