Opener Festival 2016. Red Hot Chili Peppers - wiecznie rozbrykani muzycy przyjeżdżają z nową płytą
Red Hot Chili Peppers to żywy dowód na to, że rock and roll to stan ducha, a nie wpis w dowodzie osobistym. Panowie Kiedis i Flea przekroczyli już granicę 50 lat, a na scenie zachowują się jak stado rozbrykanych przedszkolaków, które wymknęło się spod kontroli. Kto nie wierzy, niech jedzie w te pędy na Open'era.
- Zdarzają się chwile, kiedy muzyka towarzyszy, stymuluje spotkanie ludzi myślących podobnie, wyznających podobne ideały. Ale trzeba być naprawdę zadufanym w sobie, żeby wierzyć, że jako muzyk możesz rozpocząć rewolucję. Nixon miał w dupie jeden z najważniejszych muzycznych manifestów ery hippisów, czyli niezwykłe wykonanie hymnu USA podczas festiwalu Woodstock - mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” basista Red Hot Chili Peppers Flea, opowiadając o swoim wspólnym projekcie z Thomem Yorkiem z Radiohead, czyli Atoms For Peace.
Choć czasy się zmieniły, politycy wciąż mają w nosie muzykę, Red Hot Chili Peppers się nie poddają, wykorzystują, z niezłym skutkiem, swoją muzykę, by zmieniać otaczającą nas rzeczywistość - aktywnie wspierają instytucje charytatywne i dobroczynne, angażują się też politycznie, wspólnie z Rock For Vote namawiają młodych ludzi do uczestnictwa w wyborach, a sami ostatnio poparli Berniego Sandersa w wyścigu do Białego Domu.
Historia grupy sięga początku lat 80., a od czasu wydania debiutu, albumu „Red Hot Chili Peppers”, minęło już ponad 30 lat. Kalifornijczycy w tym czasie zdołali wywołać małą muzyczną rewolucję, jak alchemicy mieszający ze sobą różne mikstury połączyli funk, punk-rock, hip-hop i soul w brzmienie o potężnej sile rażenia (do muzyki często dodawali niezwykłe teledyski, często wyreżyserowane przez sławy filmu i sztuki współczesnej: Gusa Van Santa, Antona Corbijna, Stéphane'a Sednaoui). Ze swoją muzyką dotarli do najdalszych zakątków ziemi, sprzedaż ich płyt przekroczyła już 80 milionów sztuk. I wciąż rośnie.
Jak na zespół tak popularny w Polsce RHChP nie występowali u nas zbyt często. Po raz pierwszy zagrali w Chorzowie w 2007 roku, nadwyrężając oczekiwania fanów. Podczas gdy wielotysięczny tłum spodziewał się zestawu przebojów, grupa sięgnęła po jedną tylko piosenkę („The Power of Equality”) z doskonałej płyty „Blood Sugar Sex Magik”. Pozostała część występu składała się z nowszych albumów, zlała się w psychodeliczną magmę - zachwycając jednych, rozczarowując innych. Gdy wrócili do Polski pięć lat później, tym razem do stolicy, udobruchali nieco fanów, grając m.in. „Under the Bridge”, „Give It Away”, „Sir Psycho Sexy” oraz wykonując dwa covery „Higher Ground” z repertuaru Steviego Wondera oraz po raz pierwszy i prawdopodobnie jedyny w swojej historii „Warszawę” Davida Bowiego.
Tym razem Amerykanie przyjeżdżają z nową płytą, jedenastą już w swojej karierze, czyli z „The Getaway”. Wydany zaledwie tydzień temu album jest zdecydowanie bardziej melancholijny, wysublimowany, może mniej przebojowy i łagodniejszy. Debiutancką płytę i „The Getaway” dzielą 32 lata, różni styl i pomysły. Łączy to samo naturalne rozbrykanie i magiczna hipnotyzująca moc.
Red Hot Chili Peppers wystąpią w czwartek 30 czerwca o godz.22 na Głównej Scenie Festiwalu Open'er