Manoush. Świetna micha podawana w świetnym wnętrzu. Nastrój jest nieformalny, idealny na spotkania
Szef kuchni restauracji Manoush nie wygląda na faceta, który ciężko pracuje przy rozgrzanym piecu konwekcyjnym. Również jego nieco dietetyczne nazwisko nie budzi zaufania. A jednak Michał Jarosz to szef kuchni pełną gębą
Szef kuchni restauracji Manoush wygląda jak klasyczny geek. Drobnego, grzecznego chłopca w telewizorkowych brylach łatwo wyobrazić sobie jako komputerowego maniaka udoskonalającego kartę graficzną ATI lub nVidii. Nie wygląda na faceta, który ciężko pracuje przy rozgrzanym piecu konwekcyjnym i ręce ma poparzone salamandrą. Również jego nieco dietetyczne nazwisko nie budzi zaufania. A jednak Michał Jarosz to szef kuchni pełną gębą. Gotuje z fantazją i rozmachem, przekracza stereotypowe skojarzenia, a jednocześnie nie popada w próżne dziwactwa. Jego dania się je!

Świetnie wysmażona na różowo pierś z kaczki zawsze robi wrażenie (42 zł). Ale gdy doda się do niej sos na bazie foie gras oraz zapiekankę z ziemniaczanego purée, to wtedy już mamy do czynienia ze zjawiskiem wyższego rzędu. Albo modny od kilku lat policzek wołowy (45 zł)! Niektórym już się przejadł, ale tutaj w towarzystwie pieczonych gałek topinamburu, śliwki macerowanej w winie i w sosie z gorzkiej czekolady można poczuć się jak podczas pierwszej randki.
Również dorsz zrzuca z siebie wyblakłe, opatrzone ciuchy i zachwyca zupełnie nową kreacją, zbudowaną na bazie kruszonki z kalafiora i orzechów (44 zł). Królem stołu w Ma- noush jest Wellington, czyli słynna i rzadko widywana dzisiaj w restauracjach polędwica wołowa, zapiekana w cieście francuskim (79 zł).
Wyrafinowane dania, błyszczące niczym najdroższe klejnoty, to tylko część karty.
Resztę wypełniają pozycje o skromniejszej objętości i nieco prostszej strukturze, co nie znaczy, że nieefektowne. Wdzięk gorącego zmierzchu ma risotto z aromatem trufli (34 zł), a półmisek pełen maślanego sosu z krabów z talarkami młodych ziemniaków i smażonymi przegrzebkami (28 zł) chciałoby się po prostu wylizać do czysta.

Gdy łykendową nocą zasiedzicie się w Manoush nieco dłużej, do dyspozycji pozostaną wam jeszcze pozycje z menu barowego. Też nie do zlekceważenia. Frytki z polenty z majonezem cytrynowym (9 zł). Pieczone ziemniaki ze spaloną czarną skórką z majonezem truflowym (8 zł). Sałatka z ośmiornicy w aromacie cytrusów i trufli (23 zł). Tatar wołowy z posiekanym świeżym ogórkiem (19 zł). Dobrze, oj dobrze mieć takie wspomaganie, gdy za nami jedna, druga, trzecia szklaneczka ulubionej substancji.
Świetna micha podawana jest w równie świetnym wnętrzu. Nastrój jest nieformalny, w sam raz na spotkania w przyjacielskim gronie. Ściany pokryte czarnymi kafelkami z czarną fugą chciałbym pieścić opuszkami palców bez końca, a wylany z betonu bar o fakturze drewnianych szalunków to autentyczne arcydzieło. Skrzyżowanie Jasnej i Sienkiewicza tętniło intensywnym życiem nieco ponad dekadę temu. Od kilku lat właściwie dogorywa. Chcę wierzyć, że Manoush to zwiastun nowej energii dla tej lubianej okolicy.

MANOUSH
ul. Jasna 10, tel. 400 44 33,
otwarte: pt.-sob. godz. 12-03, niedz.-czw. 12-23, można płacić kartą,
niedostępne dla osób na wózkach
Przykładowe ceny:
- Polik wołowy z topinamburem - 45 zł
- Wellington - 79 zł
- Przegrzebki z sosem krabowym - 28 zł
- Tatar wołowy - 19 zł