Sawa - knajpka przekąskowa nowej generacji. Bez wielkiej kuchni, ale z sympatyczną atmosferą
Sawa zastąpiła niedawno przy ul. Grzybowskiej dawny tandetny Five. Z poprzedniego ducha pozostały pizze i irytujący gastronomiczny zaduch. Ale teraz, letnią porą, gdy pootwierane są wszystkie witryny, można wytrzymać.
Warszawę założyli Wars i Sawa. Tożsamość genderowa Warsa nie budzi wątpliwości. Jeszcze za czasów PRL-u użyczył swe miano popularnej marce rodzimych kosmetyków dla mężczyzn. A wtedy o księcioseksualnych czy drwaloseksualnych nikt nie słyszał i w drogerii obok Warsa kusił wyłącznie Brutal.

Gorzej z Sawą. Mimo żeńskiej końcówki Sawa to imię męskie. Nie ma co daleko szukać, rezydujący na Pradze zwierzchnik polskiego prawosławia to Jego Eminencja Wielce Błogosławiony Sawa. W kontekście jutrzejszej (11 czerwca) Parady Równości fakt, że Wars i Sawa są facetami, wydaje się informacją nad wyraz istotną. Czy godzi się, by prezydent Warszawy, założonej przez legendarną parę chłopaków, odmawiała oficjalnego patronatu nad demonstracją środowisk LGBT? To wbrew tradycji!
A gdy już tacy niezapatronowani wykrzyczymy jutro wszystkie najbardziej poprawne politycznie hasła świata, na pewno zgłodniejemy. I wtedy oddajmy hołd antenatom. Najlepiej w restauracji Sawa, która zastąpiła niedawno przy ul. Grzybowskiej dawny tandetny Five. Z dawnego ducha pozostały pizze i irytujący gastronomiczny zaduch. Ale teraz, letnią porą, gdy pootwierane są wszystkie witryny, można wytrzymać.
Sawa to kolejna knajpka przekąskowa nowej generacji. Bez wielkiej kuchni, za to z sympatyczną atmosferą i wystrojem eksponującym urodę architektury zza Żelaznej Bramy. Doceńcie na ścianach stare nieszlifowane lastryko, zachwyćcie się stylizowaną na lata 60. ceramiczną mozaiką.

Podobnie jak w opisywanej niedawno Wodzie Ognistej zestaw dań głównych zredukowany jest do minimum, czyli gastronomicznej trójcy świętej: kaczki (39 zł), łososia (37 zł) i steku (45 zł). Sezonowany antrykot sprawdza się znakomicie: wiotki, smakowity, pociągająco tłustawy. Filet z łososia jest filetem z łososia na stanowczo zbyt dużej ilości krążków batatów. Ale honor ratuje solirodem, słonolubnym zielskiem z nadmorskich wydm. Godności piersi z kaczki nie broni nic, bo kucharz zamienił ją w płytę paździerzową zgodną z normą PN-EN 300:2000. Ale nie z powodu kaczej paździerzy lubimy Sawę. Tutejszym hitem są tapasy, przystawki i kanapki, które zamawiajmy w zestawach dla przyjaciół, co pozwoli zejść z kosztów.
Zasiadamy zatem w biesiadnym gronie, a przez stół płyną obfite porcje tapenady (19 zł), baba ganoush (19 zł), hummusu dosmaczonego suszonymi pomidorami (19 zł). Do tego spora bruschetta (15 zł) z pomidorowym concasse, nieco może zbyt naczosnkowana, albo kromka chleba z serem kozim z malinowym balsamico (15 zł). Nie należy pogardzać strzępami kaczej skórki i mięska na sznytce wyściełanej musem z chrzanu (16 zł). Bardzo smaczne wydały się krewetki smażone w maśle na plastrach cytrusa (29 zł), który w karcie zapowiadano jako yuzu, ale jak na ten owoc był jakoś mało aromatyczny.

Pyszna okazała się ośmiornica na niosącej świeżość salsie z papai i mango (29 zł). Te same macki smakowały wybornie w formie eksperymentalnego burgera (39 zł). W rumianej bułce towarzyszyły im salsa pomidorowa i majonez kolendrowy. W kategorii burgerów sprawdził się wołowy klasyk (29 zł) z nadmierną ilością guacamole, co sprawiło, że na talerzu powstało dzikie trzęsawisko. Niestety brakiem proporcji zgrzeszył burger wołowy z foie gras (36 zł). Konfitura z czerwonej cebuli to dodatek całkiem na miejscu, ale po co jeszcze załadowano szparagi? W asyście mięsno-męskich smaków ta wiosenna bladziocha przepadła zupełnie. A poza wszystkim, ile razy mam tłumaczyć, że foie gras na razie jeszcze nie odmienia się przez przypadki i wymawia wciąż z francuska? Czyli: „fua-gra” z akcentem na ostatnią sylabę! Zapraszając na „fłagrę” można skutecznie obrzydzić ten smakołyk.
Ciągle słyszę oskarżenia o weganożerstwo. Jakże to niesprawiedliwe! W Sawie znalazłem kolejny na to dowód. Przebojem kolacyjki stała się dla mnie sałatka z arbuza, zielonych szparagów oraz startego sera Asiago (20 zł). Jak coś jest smaczne, to nawet weganizm tego nie zniszczy.

SAWA
ul. Grzybowska 5, tel. 793 535 353
- czynne niedziela-czwartek od 11 do 21, piątek-sobota od 11 do 1
- można płacić kartą
- toaleta nieprzystosowana dla osób na wózkach
Przykładowe ceny:
- tapenady - 19 zł
- kaczka - 39 zł
- ośmiornica - 29 zł