Thai Me Up! Maciej Nowak o wyrazistych smaki Tajlandii
Zamiana legendarnego szyldu Kameralna przy ul. Foksal na Sushi Bar Tsubame u progu lat 90. była jak wystrzał z Aurory w Piotrogrodzie roku 1917. To było także trzęsienie ziemi, biblijny potop, zaćmienie słońca i upadek meteorytu tunguskiego.
Sushi zastąpiło tatara ze szprotką
Dni i lata tradycyjnej gastronomii zostały już dokładnie policzone, a my jak oszalałe dinozaury mogliśmy z wściekłą bezradnością przyglądać się końcowi naszego świata. Odchodziła epoka Marka Hłaski, Jana Himilsbacha i Janusza Głowackiego. Do gry wchodzili Anastazja P., Shazza i dr Kulczyk. Nic już nigdy nie miało być takie samo, odkąd sushi i sashimi zastąpiły flaki po warszawsku, tatara ze szprotką i nóżki z octem. Duch Kameralnej nigdy już nie powrócił, a na Foksal 16 od ćwierć wieku rządzi wyłącznie kuchnia azjatycka.

Kuchnia z Tajlandii
Najpierw było to pierwsze w Polsce sushi, później Papaya, w której królowały klimaty niczym z „Kill Billa”, teraz od miesiąca mamy Thai Me Up!, lokal specjalizujący się w ulicznej kuchni z Tajlandii. I to chyba nie jest zła zmiana. W menu, wydrukowanym na podkładkach do każdego nakrycia, mamy wszystkie klasyki kuchni Indochin, przygotowywane przez ekipę złożoną z nieustannie uśmiechniętych przybyszów z tamtej części świata. Smaki są wyraziste, buliony tęgie, wszystko pełne aromatu i chrupkości świeżych ziół i warzyw. Dużo galangalu, imbiru, trawy cytrynowej, kolendry, bazylii, limanowca, pak choya, grzybów shitake i świeżego chilli, tego podstępnego, a tak czarującego chuligana naszych podniebień. Rozrabia na nich okropnie, ale jakież to podniecające!
Tom Kha Ga (19 zł) pyszni się delikatnymi kawałkami kurczaka oraz białą tonią kojącego mleczka kokosowego, naruszoną kilkoma kroplami pasty z chilli. Kuey Teiw Ped (25 zł) to słodkawy bulion z kaczki podkręcony gwiazdkami anyżu, grzybami i makaronem jajecznym. Wyjątkowej dobroci okazał się złoty rosół drobiowy z podsmażonymi wontonami (23 zł), czyli Keiw Naam.

Korzeń lotosu, galangal, pak choy...
Potem przemaszerował przez nasz stół oddział reprezentacyjny dim-sumów, czyli pierożków gotowanych (no, raczej odgrzewanych) na parze. Z kurczakiem (18 zł), krewetkami (26 zł), kaczką (20 zł) i warzywami (16 zł). Wyjątkowo dałem się skusić propozycji sałatkowej i było to dobre odstępstwo od zasad. Do drobno pokrojonej czerwonej cebuli, świeżej mięty, szczypioru i chilli dorzucono posiekane mięso kurczaka, które czule przytuliło się do zieleniny (18 zł).
Prosto z woka spróbowaliśmy polędwicy wołowej z korzeniem lotosu (58 zł), tofu z cukinią, groszkiem cukrowym, bazylią, pak choyem i cebulą (28 zł) oraz kurczaka z pędami bambusa (34 zł). A potem jeszcze Małego Taja, czyli smażony, słodko-słony makaron ryżowy Pad Thai z kurczakiem, krewetkami i tofu (37 zł) oraz Pad Ba Mee, czyli wegetariański makaron z jajkiem, warzywami i sosem ostrygowym (26 zł). Królem stołu okazał się natomiast okoń morski, gotowany na parze (49 zł). Fikuśnie wyluzowany z kręgosłupa, podany został w delikatnym bulionie warzywnym z dużą ilością siekanego galangalu.

Dobre wyczucie czasu
Thai Me Up! jest rebrandingiem dawnej Papai. Uważam to za modelowy ruch biznesowy, świadczący o wyczuciu czasu i gustów współczesnej publiczności. Skończyła się epoka ostentacyjnej konsumpcji przełomu XX i XXI wieku. Zamiast drogiej restauracji z ostrygami i szampanem mamy knajpę bardziej demokratyczną, nieco tańszą, a jednocześnie bardzo smaczną. A poobtłukiwane białe kafelki z odzysku, którymi wyłożono otwartą kuchnię, stanowią klasę samą w sobie.
THAI ME UP!
ul. Foksal 16, tel. 826 11 99
- można płacić kartą
- czynne od godziny 12
- niedostępne dla osób niepełnosprawnych
PRZYKŁADOWE CENY:
- Tom Kha Ga - 19 zł
- Kuey Teiw Ped - 25 zł
- pierożki - 16-20 zł
- Pad Ba Mee - 26 zł
- polędwica wołowa - 58 zł
- okoń morski - 49 zł