Krakowski debiut Marty Masady
Nie sądzę, by pisanie tekstów publicystycznych czy krytycznych wykluczało się z twórczością literacką. To wciąż pisanie i wciąż to samo narzędzie. Czy ktoś pytał o to Nabokova, Iwaszkiewicza czy Virginię Woolf? - mówi Marta Masada, autorka "Święta trąbek"
KRAKOWSKI DEBIUT
----------
ROZMOWA Z
MARTĄ MASADĄ,
autorką „Święta Trąbek”

----------
Łukasz Grzesiczak: Tytułowe „Święto Trąbek” przypada na pierwszy dzień żydowskiego kalendarza. Nie bałaś się w swoim debiucie podjąć trudnego i mocno wyeksploatowanego tematu?
Marta Masada: Nie zgadzam się, że ta tematyka jest wyeksploatowana. Zresztą to powieść wielopiętrowa i dotyczy wielu tematów. Mam głosy od czytelników, także związanych z problematyką żydowską, że pokazuję całkiem nowe, bardzo współczesne i świeże ujęcie polsko-żydowskich relacji, że celnie obnażam schematy myślowe, którym wciąż ulegamy. Dostaje się tu wszystkim nacjom. I w moim wydaniu nie jest to ciężkie ujęcie tego tematu, przecież nie piszę o Holokauście. A jeśli już, to okazuje się on być tematem, który podejmują moi bohaterowi w nocnym klubie przy drinku. Gdy byłam dziennikarką, często zajmowałam się kulturą żydowską, a także izraelską. Ale chciałam przede wszystkim napisać książkę o Polsce i naszej wrażliwości. Można narzekać na nas, na naszą władzę, ale mamy w sobie wielką wrażliwość, smutek i dziwną nostalgię, które czynią nas absolutnie wyjątkowymi.
Dlaczego po latach zajmowania się krytyką literacką i dziennikarstwem postanowiłaś wreszcie napisać swoją powieść?
- Nie sądzę, by pisanie tekstów publicystycznych czy krytycznych wykluczało się z twórczością literacką. To wciąż pisanie i wciąż to samo narzędzie. Czy ktoś pytał o to Nabokova, Iwaszkiewicza czy Virginię Woolf? Myślący człowiek ma swoje opinie na temat świata, sztuki czy literatury i ma potrzebę wyrażania ich w felietonach czy szkicach krytycznych. A powieść napisałam, bo chciałam wyrazić coś więcej niż tę właśnie opinię. Zresztą od lat pisałam do szuflady różne teksty prozatorskie i poetyckie. Dojrzałam do momentu, by się tym podzielić.

Prowadzisz w Krakowie kilka kultowych knajp. Jednak czytelnicy, którzy w „Święcie Trąbek” liczą na pikantne szczegóły z życia nocnego Krakowa, będą zawiedzeni.
- Pikantne elementy w książce są, a jakże! Jest ich całkiem sporo. Niektórzy nawet uważają, że są zbyt pikantne, zresztą jedno z wydawnictw odrzuciło mój tekst właśnie ze względu na jego „niecenzuralny” charakter i zbyt dosadne opisy seksualne. Ale faktycznie, nie dotyczą one tego miasta. Kraków pojawia się w książce w sposób incydentalny i symboliczny, chociażby w postaci nawiązań do twórczości Kantora. Jest też scenerią gęstych, wizyjnych snów bohaterki, młodej teatrolożki, Zuli. Za to wyraźnie i realistycznie naszkicowałam Warszawę, Nowy Jork czy Tel Awiw. Zaczęłam pisać książkę po przeprowadzce do Krakowa, ale jej pomysł narodził się jeszcze w stolicy. Nie musiałam nocą wychodzić do krakowskiego baru w poszukiwaniu inspiracji i dialogów. Codzienne życie jest dla mnie wystarczająco inspirujące. Dlatego może kogoś rozczaruję, ale wieczorami nie przesiaduję w swoich knajpach.
Rozmawiał Łukasz Grzesiczak
----------
Marta Masada (pseudonim) - pisarka, wcześniej dziennikarka prasowa i telewizyjna. Obecnie właścicielka lokalu Ambasada Śledzia i współwłaścicielka klubogalerii Pasaż w Krakowie. Jej debiut powieściowy „Święto Trąbek” ukazał nakładem W.A.B.
ROZMOWA Z
MARTĄ MASADĄ,
autorką „Święta Trąbek”