5 piosenek Łony, jakich nie potrafiłby napisać nikt inny
Adam Zieliński, czyli Łona jest mistrzem słowa. Jego teksty mają poetycką lekkość i kronikarski ciężar jednocześnie. Przeklina nieczęsto, ale gdy to zrobi, epitet ma siłę dzwonu. Językiem polskim posługuje się ze swadą i elegancją. Jego żarty są śmieszne, a krytyka ostra, w punkt trafiająca. Polecamy 5 piosenek Łony
„To nic nie znaczy” (z płyty „Cztery i pół”)
Życie codzienne w arcyzabawnie mądry sposób rozebrane na irytujące części pierwsze: zabawkę dla dzieci, która ma uczyć poprawnego języka, a przekręca akcenty, na celebrytkę, która w wywiadach nie ma wiele więcej do powiedzenia niż to, że zmieniła kolor włosów.
„Miej wątpliwość” (z płyty „Absurd i nonsens”)
Hamulec na pędzącą rzeczywistość, by z boku przyjrzeć się ciemnej i codziennej stronie życia (przywarom, bucie, fałszowi, zacietrzewieniu, arogancji, hipokryzji).
„Reż tę herbę” (z płyty „Nic dziwnego”)
Prawdopodobnie najlepsza polska piosenka o herbacie od czasów „Herbatki” Starszych Panów. Od razu słychać, że jej autorem jest ktoś, kto herbatę kocha: Ja noszę termos i nieważne, że ludzie krzywo patrzą/ ważne żem w dobrą herbę zaopatrzon, na czczo na ulicy na zaś wiadomo w czym rzecz/ dobra herbata walczy ze złym złem.
„Rozmowa” (z płyty „Koniec żartów”)
„Zadzwonił telefon, odbieram, mówię: „Halo? Słucham?”/ I nagle wszystko wybucha i ogniem zieje/ To Bóg do mnie dzwoni - mówi: „Łona, co tam się dzieje?”. Telefon z niebios może przydarzyć się każdemu, przytrafił się Łonie. Sytuacja nie do pozazdroszczenia, bo jak wytłumaczyć Stwórcy to, jak bardzo spieprzyliśmy ten świat.
„Błąd” (z płyty „Nawiasem mówiąc”)
Nie tylko dla moli książkowych z poczuciem humoru, czyli opis chwil, kiedy chcemy zatopić się w książkach, gazetach (a Łona jest ich pochłaniaczem), ale nieustannie ktoś wchodzi nam w paradę.