Lekcje jogi pod szybem wieży „Warszawa” w Muzeum Śląskim w Katowicach. W każdą niedzielę
Zielona trawa zamiast podłogi w sali gimnastycznej. Towarzystwo industrialnych budynków w zastępstwie „drabinek” i steperów. Muzeum Śląskie w Katowicach rozpoczęło sezon na jogę. Dołączyć do zajęć można się w każdą niedzielę.
Pierwsza, pilotażowa lekcja odbyła się w niedzielę 1 maja. Nie bez kozery, bo jak mówi Danuta Piękoś z działu promocji Muzeum Śląskiego, cały cykl bezpłatnych zajęć jogi, ma być swobodnym nawiązaniem do majówek na świeżym powietrzu, a zarazem zachętą do skorzystania z formy aktywnego wypoczynku.
Ćwiczenia na trawie
Pod szybem wieży „Warszawa”, czyli przy najwyższym punkcie na muzealnym terenie, zebrało się kilkadziesiąt osób. W luźnych strojach, z matami pod pachą lub w plecakach. Większość stanowiły panie, nie zabrakło jednak także i panów. Na zajęciach zjawił się m.in. chorzowianin pan Marcin. Zdradzał, że jogę ćwiczy już od dłuższego czasu, nazwiska nie chciał jednak podać, bo twierdził, że koledzy czasem się z niego podśmiechują. Za to odkąd ćwiczy, z uznaniem patrzą na niego koleżanki. - Bo joga uczy klasy i wdzięki - twierdził pan Marcin.
Potwierdzał to Paweł Kamiński, instruktor i założyciel śląskiej Akademii Jogi i Terapii Ruchem, która wspólnie z Muzeum Śląskim organizuje cykl joga „pod wieżą”. Tłumaczył w jaki sposób ćwiczenia wpływają na umysł, mniej wtajemniczonym w asany podpowiadał jak dobrze ustawić się w pozycji psa lub lotosu.
Joga ma wiele wspólnego z życiem górnika
Uczestników niedzielnych zajęć Kamiński zabawiał anegdotami o jodze, która jego zdaniem ma wiele wspólnego z... życiem górnika. - Chłopy pocą się pod ziemią, a my teraz na ich terenie, tyle, że na matach - rozluźniał atmosferę. Przekonywał, że joga jest dla każdego, bo w tej dziedzinie sportu nie chodzi o idealnie wykonywane asany, ani o żadną rywalizację. - Chodzi o świadomość własnego ciała, tego uczę na zajęciach - zaznaczał Paweł Kamiński. Co ciekawe, część zajęć prowadził w gwarze śląskiej. - Ważną ideą jogi jest zgranie nie tylko własnego umysłu z ciałem, ale też grupą, z którą uczęszczamy na zajęcia, a gwara temu też służy - podkreślał instruktor.
Uczestnicy zajęć, na które Muzeum Śląskie zaprasza od maja aż do końca sierpnia (w każdą niedzielę, w godz. od 10 do 11.30), powtarzali ruchu instruktora. Był słynny pies z głową w dół i pozycja lotosu. I choć grupa, która zebrała się na pierwszych zajęciach muzealnej jogi w plenerze, była wiekowo zróżnicowana, nie było osoby, która po zajęciach nie uśmiechała się od ucha do ucha. - Warto skorzystać, bo ruch jest ważny, instruktor znany i doceniany, a ćwiczenia bezpłatne i to w pięknym miejscu - zachęcała jedna z uczestniczek.
Asany, pozycja kota i psa
Półtoragodzinne zajęcia rozpoczynają się od fazy relaksacyjnej, w trakcie której leżymy na macie, wsłuchujemy się we własny oddech i własne ciało. Potem następuje właściwa część ćwiczeń, czyli wykonywanie tzw. asanów (pozycji jogi). - Jedną z moich ulubionych jest pozycja psa, czyli stanie na wyprostowanych nogach z głową w dół. Ćwiczymy ją by dojść do pozycji kota. To pokazuje efekty naszych ćwiczeń, bo pozycja kota wymaga już większej elastyczności - tłumaczy Kamiński.
Dodaje, że dzięki ćwiczeniom ustępują napięcia w ciele, dzięki czemu poprawia się wydolność organizmu, układ krwionośny zaczyna funkcjonować jak należy, mijają nerwobóle. Nasze ciało staje też bardziej gibkie, elastyczne i rozciągnięte. Teraz będzie można to sprawdzić, bo niedzielne zajęcia odbywać się mają na trawie pod kopalnianym szybem aż do końca wakacji. - Jeśli pogoda nam nie dopisze, będziemy się przenosić na poziom -4 budynku administracyjnego muzeum - mówi Danuta Piękoś.