Gigantyczny festiwal South By Southwest: Obama, Bourdain i Polacy
Od prezydenta Obamy przez roboty ze sztuczną inteligencją, po polskich artystów. W stolicy Teksasu, Austin trwa właśnie jeden z największych i najważniejszych festiwali, czyli South By Southwest.
To już trzydziesta edycja festiwalu. Na początku była to impreza muzyczna, dziś obejmuje też film, nowe media i technologie, medycynę, edukację, sport i gry komputerowe. Jest gigantyczna, wpływowa i przełomowa.
Jubileuszowe wydanie SXSW jest największe z dotychczasowych. Przez tydzień wystąpi tu ponad 2 tysiące zespołów i muzyków, odbędzie się ponad tysiąc spotkań, warsztatów, wykładów. Katalog z programem przypomina książkę telefoniczną sporego miasta. Skala jest przytłaczająca. Stare lokalne powiedzenie mówi: „wszystko jest większe w Teksasie”, ten festiwal jest tego najlepszym przykładem.

Już pierwszy dzień był przełomowy. Po raz pierwszy podczas SXSW przemawiał urzędujący prezydent USA. Przez godzinę Barak Obama opowiadał o wpływie nowoczesnej technologii na codzienne życie Amerykanów, w każdym jego wymiarze od głosowania w wyborach („Dopóki, będzie łatwiej zamówić przez internet pizzę niż zagłosować, to będziemy mieli poważny problem”) przez potrzebę głębszej, bardziej świadomej praw i obowiązków postawy obywatelskiej („Musicie zrozumieć, że najważniejszym urzędem w tym kraju, jest urząd obywatela”) po pieluchy (rząd wprowadził specjalny program dla uboższych rodzin, które zamawiając pieluchy przez internet, mogą otrzymać wsparcie).

Równie wielkim zainteresowaniem, jak spotkanie z prezydentem cieszyła się rozmowa z Anthonym Bourdainem arcypopularnym krytykiem kulinarnym. Podczas spotkania Bourdain w typowy dla siebie, krotochwilnie butny sposób opowiadał o swojej karierze, przeszłości przyćmionej przez narkotyki, polityce wkradającej się nawet w strefę jedzenia i swojej miłosno-nienawistnej relacji z publicznością. - Gdybym miał robić programy tylko o tym co ludzie chcą oglądać, to byłoby czyste szaleństwo. Każdy program poświęcony byłby grillowaniu! - mówił.
W tym samym czasie, kiedy Bourdain zabawiał publiczność ciętym językiem, w sali obok toczyło się fascynujące spotkanie poświęcone przyszłości sztucznej inteligencji. Wśród prelegentów, technologicznych wizjonerów zasiadała również Zofia, wzorowany (bardzo sugestywnie w wyglądzie, dotyku, mimice) na człowieku robot, który opowiadał o istocie bycia nieczłowiekiem, o fascynacji ludźmi, o próbie zrozumienia czym jest miłość - słuchanie Zofii było równocześnie pochłaniające, jak przerażające. Na te kilka chwil spotkania, daleka wydawałoby się przyszłość, ta znana z filmów science fiction, przybliżyła się do nas na wyciągnięcie ręki.
I tak, jak te kilka opisanych spotkań jest całe SXSW, zaskakujące, pełne pytań, niekiedy przyziemne w poruszanych problemach, innym razem bujające w chmurach, będące zawsze kilka kroków dalej niż nasza codzienna rzeczywistość.

Festiwal jest dopiero na półmetku, przed tysiącami, które ściągnęły do Austin wciąż potężna porcja atrakcji, w tym fala koncertów - oficjalnych klubów festiwalowych jest około setki, w każdym codziennie wieczorem występuje mniej więcej pięciu, sześciu artystów, zespołów, a do tego dochodzą koncerty nieoficjalne, odbywające się w ciągu dnia - po dodaniu, wychodzi mniej więcej, choć bardziej więcej, tysiąc koncertów dziennie.
Podobnie jak w poprzednich latach, tak i tym razem na SXSW zagrają Polacy. W tym roku będą to The Dumplings, Coldair Better Person. Pokazany zostanie też polski film „Baby Bump” Kuby Czekaja.
Więcej informacji (uwaga wczytując się w program można przyjemnie stracić cały dzień) na www.sxsw.com