W Łodzi słucha się piosenki turystycznej
W weekend (11 - 13 marca) tłumy przewiną się przez kampus Politechniki Łódzkiej i Hale Expo (ul. Stefanowskiego 30). Wszystko za sprawą 41. Ogólnopolskiego Studenckiego Przeglądu Piosenki Turystycznej Yapa 2016
Yapa to impreza wybijająca się na festiwalowej mapie Łodzi. Wyróżnia ją wiek. Jest dużo starsza od szczycącego się 27 edycjami Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier. W całej Polsce starsze są tylko Ogólnopolska Turystyczna Giełda Piosenki Studenckiej w Szklarskiej Porębie i Ogólnopolski Turystyczny Przegląd Piosenki Studenckiej „Bazuna”. Pierwsza Yapa odbyła się już w 1974 roku. Wojciech Hempel, jej organizator, podkreśla, że zrobili ją, bo nie było w Łodzi żadnej innej rozrywki dla młodych ludzi. Przez lata z kalendarza wypadły tylko dwie edycje. Z jednej zrezygnowano, bo brakło osób, które udźwignęłyby produkcję wydarzenia. Na nieobecność drugiej wpłynął stan wojenny.
PASZCZĘKA
Łódzki przegląd swoją nazwę zawdzięcza staremu podręcznikowi do medycyny. Hempel znalazł w nim rycinę przedstawiającą „paszczękę”, którą postanowił wykorzystać na okładce śpiewnika i w scenografii imprezy. Gdy pokazał obrazek konferansjerowi Januszowi „Maycie” Majewskiemu z pytaniem, jak to nazwać, usłyszał „japa”. Napis ten w nietypowy sposób, bo przez „Y”, namalował na dekoracji. Publiczność przyjęła Yapę z aplauzem, i tak już zostało.
KOMITET KOLEJKOWY
Yapa chwalona jest za atmosferę. To dla niej co roku kampus PŁ odwiedza ponad 1500 osób. Dziś blisko połowę z nich stanowią przyjezdni, dla których co roku organizowane są darmowe noclegi. Od ponad dziesięciu lat przegląd można też śledzić w internecie. Jego transmisję ogląda tam ponad 10 tysięcy osób.
W czasach, gdy dużo trudniej niż dziś było zdobyć bilety, zainteresowani ich kupnem zawiązywali komitety kolejkowe, które nawet przez kilka dni czekały na upragnione wejściówki.
HARCERZ Z GITARĄ
Przez lata najbardziej zmienił się poziom artystów startujących w konkursie. Kiedyś wystarczył harcerz z gitarą i w rozciągniętym swetrze, by porwać publiczność. Karierę w ten sposób rozpoczęli Elżbieta Adamiak, w której kochali się wszyscy festiwalowicze, Stare Dobre Małżeństwo, EKT Gdynia, Wolna Grupa Bukowina czy Rudi Schuberth, śpiewający wówczas w Wałach Jagiellońskich. Zespoły, które teraz zgłaszają się do konkursu, mają za sobą nagrania w profesjonalnych studiach, jeśli zaś już na scenie pojawia się bard, to taki, który jest w stanie porwać za sobą tłumy. Organizatorzy nie łudzą się, publiczność przychodzi, żeby się dobrze bawić, zresztą coraz trudniej jest też zdefiniować piosenkę turystyczną. Dlatego w programie obok Orkiestry św. Mikołaja, która zdefiniowała etno-folk w Polsce, występuje punkrockowy zespół Kuśka Brothers czy jazzująca Chwila Nieuwagi.
Z PIĄTKU NA NIEDZIELĘ
Zabawa na Yapie trwa przez cały weekend. Do dyspozycji festiwalowiczów jest otwarty przez 24 godziny klub Cotton. Wiele osób przyjeżdża na imprezę i obserwuje ją wyłącznie z jego poziomu. Po zakończeniu transmisji yapowych koncertów chwytają za gitary i bawią się tam do białego rana.
NOWA TRADYCJA
Sygnał początku i końca każdego koncertu to specjalnie ułożona wiązanka Kankana Jacques'a Offenbacha i innych znanych melodii. Kolejne Yapy nie mogą odbyć się bez fikołków. Tradycję zapoczątkował na przełomie lat 80. i 90. Maciej Stuhr, który o tym, że zespół nie dotrze na scenę, dowiedział się tuż po jego zapowiedzi. Skonsternowany zapytał, co dalej? I usłyszał: „zrób fikołka”. Tak przewrót w przód stał się tradycją imprezy. Yapowego fikołka robiła m.in. prezydent Hanna Zdanowska.
Karnety na Yapę dostępne są w cenie 35 zł. Więcej informacji o programie imprezy można znaleźć na stronie www.yapa.art.pl.