Olga Pasiecznik w barokowym hicie. Premiera w Warszawskiej Operze Kameralnej
W Warszawskiej Operze Kameralnej premiera „Ariodante” Händla. Inscenizację przygotowuje Krzysztof Cicheński, debiutujący w Warszawie reżyser.
„Ariodante” to jedno z najlepszych nagrań Marca Minkowskiego (Archiv Produktion, 1997), w którym partię Polinessa, mrocznego intryganta zakochanego w głównej bohaterce, śpiewała Ewa Podleś. Obsadzanie kobiet - mezzosopranów, altów i kontraltów - w rolach męskich było na porządku dziennym w operze barokowej, z wyjątkiem Rzymu, gdzie w imię moralności kobiety w ogóle wykluczono z występowania na scenie, a mężczyźni wcielali się więc w role kobiet, co było miłe dla oka hierarchów kościelnych. Odwrócenie ról płciowych, barokowy „gender”, było więc czymś normalnym w teatrze tamtych czasów. Dziś stopniowo wraca się do rzymskiej praktyki, gdyż coraz częściej role kobiece śpiewają kontratenorzy, chętnie obsadzani na fali popularności wysoko śpiewających mężczyzn.
Takich transgresji nie będzie w przedstawieniu „Ariodante” w Warszawskiej Operze Kameralnej - partie męskie kreują w nim dwaj kontratenorzy: Kacper Szelążek jako prawy rycerz Ariodante i Jan Jakub Monowid jako wspomniany szwarccharakter Polinesso. Ariodante to pierwsza tytułowa i wiodąca rola Kacpra Szelążka, utalentowanego tenora, który zwrócił na siebie uwagę dwa lata temu w Teatrze Królewskim w Łazienkach kreując Nerona w „Agrippinie” Händla w reżyserii Natalii Kozłowskiej. Nerona śpiewał także w Collegium Nobilium w „Koronacji Poppei” Claudia Monteverdiego. Świetną technikę wokalną i muzykalność łączy z talentem aktorskim, wyrazistą obecnością sceniczną.
ZAPOMNIANA PRZEZ DWA STULECIA
Operę „Ariodante” Haendel stworzył w Londynie w 1734 roku. Rok później wystawiono ją w Royal Theatre w Covent Garden (obecnie wznosi się tam gmach Royal Opera House). Wirtuozowską rolę Ariodanta śpiewał wtedy Giovanni Carestini, słynny alt-kastrat. Mimo niewątpliwych walorów tego tytułu, zapomniano o nim na blisko dwa stulecia, a dostrzeżono dopiero pod koniec ubiegłego wieku za sprawą Minkowskiego i inscenizacji w Operze Paryskiej.
Libretto opery - jak zwykle w przypadku dzieł barokowych - jest dość skomplikowane. Ginevra (Olga Pasiecznik) kocha rycerza Ariodanta, jednak zaleca się do niej Polinesso, którego ona nie znosi, a w którym z kolei kocha się Dalinda (Dagmara Barna). Mimo że król Szkocji (Andrzej Klimczak) im sprzyja, Polinesso jest zagrożeniem dla miłości dwojga szlachetnych postaci, ponieważ poprzez intrygę próbuje w Ariodantem rozniecić zazdrość o Ginevrę i zakwestionować jej wierność. Sytuacja się jednak wyjaśni, a w finale mamy miłosny duet, triumfalny chór i radosne tańce.

WSPÓŁCZESNY ŚWIAT NA SCENIE
Ten spektakl to warszawski debiut reżysera Krzysztofa Cicheńskiego. Młody twórca pierwsze kroki inscenizatora stawiał w Poznaniu, najpierw w offowym Teatrze Automaton, a później w poznańskim Teatrze Wielkim („Anioł dziwnych przypadków” Bruna Coli, „Pajace” Ruggiera Leoncavalla).
Jaki ma pomysł na Haendla? - Stylizacje epokowe budują dystans, sprawiają, że oglądamy świat, który nas nie dotyczy. A przecież emocje są ponadczasowe i to jest główny temat tej inscenizacji. Nasz współczesny świat na scenie jest uniwersalny. Nie ma w nim internetu czy telefonów komórkowych, zdarzają się akcenty symboliczne, teatralne jak np. zbroja rycerska czy miecz - opowiada reżyser. I dodaje: - Tytułowy bohater jest takim kolorowym filtrem, przez który patrzymy na tę opowieść - widzianą jakby z jego perspektywy, przedstawianą nam tu i teraz w teatrze na żywo przez niego samego, który w tym uczestniczy, a jednocześnie stoi obok.

Pieczę nad stroną muzyczną spektaklu z udziałem Zespołu Wokalnego oraz Zespołu Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej Musicae Antiquae Collegium Varsoviense sprawuje Władysław Kłosiewicz.
- Premiera w niedzielę 13 marca, godz. 19, kolejne spektakle: 15 i 17 marca, godz. 19. Warszawska Opera Kameralna, al. Solidarności 76b. Bilety 70 i 90 zł. (parter), 40 i 50 zł. (balkon), zniżka studencka: 30 zł. Na premierę biletów brak. Wejściówki: 30 zł.