Dowód zbrodni Kopciuszka i 300 innych butów. Wystawa w Galerii Opera
Ponad 150 par butów z kilkunastu przedstawień Teatru Wielkiego-Opery Narodowej będzie można zobaczyć na niezwykłej wystawie „Od stóp do stóp” w Galerii Opera. Rozmowa z Marcinem Fediszem, kuratorem wystawy
Katarzyna Bednarczykówna: Gdybyś mógł tak sobie zabrać jedną parę
Marcin Fedisz: Trudny wybór. Na pewno mocno zapamiętywalne są buty dla konia. Ale żeby zabrać ze sobą do domu, to może buty mimów z „La Boheme” Pucciniego w reżyserii Mariusza Trelińskiego - niby zwykłe, a idealne byłyby na premierę. Albo Buty Mime z „Zygfryda” projektowane przez Andrzeja Kreütz-Majewskiego.

Już drugi raz Teatr Wielki - Opera Narodowa pokazuje związki Opery z modą.
- Wystawa „Opera od stóp do stóp” jest kontynuacją zeszłorocznego projektu „Opera Haute Couture”, wtedy pokazywaliśmy kostiumy zrobione do naszych spektakli przez projektantów mody, m.in. Gosię Baczyńską, Tomka Ossolińskiego, Joasię Klimas, Arkadiusa. Butów nie pokazaliśmy, więc postanowiliśmy, że wystawy modowe będziemy robić częściej. Następne w kolejce są kapelusze.
Wybrałeś około 150 par zrobionych specjalnie dla waszego Teatru. Ile lat mają najstarsze?
- Przeszło 40 - pojawi się przekrój od lat 70. do współczesnych spektakli; jest np. „Czarodziejski flet” z 1983 roku i „Latający Holender”, który zszedł ze sceny w lutym tego roku. Wszystkie buty poddaliśmy wcześniej drobiazgowej renowacji. Od miesięcy krążyły między malarnią kostiumów a pracowniami szewskimi. Najtrudniej było wpaść na pomysł, jak je pokazać, bo rozrzut stylów jest gigantyczny, chcieliśmy uniknąć poprzedniego klucza „przedstawienie - ubrania”. Koniec końców powstał podział dość abstrakcyjny. Mamy np. „Buty Andrzeja”. Andrzeja, bo zaprojektował je Andrzej Kreütz-Majewski, przez wiele lat naczelny scenograf Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, postać owiana tutaj legendą.

Kolejne sekcje to buty złote i buty do zadań specjalnych - wśród nich łyżwy z „Dziadka do orzechów”, buty dla Myszki Miki i Minnie, które występowały u Krzysztofa Warlikowskiego w spektaklu „Wozzeck”, czy właśnie buty dla konia z „Nabucco”. Stworzyliśmy oddzielny rozdział baletowy, gdzie pokazujemy m.in. pantofelek Kopciuszka, który nigdy nie wystąpił na scenie. W trakcie pracy nad plakatem do przedstawienia w 2010 roku uznaliśmy, że but Kopciuszka jest dowodem zbrodni. A dowody zbrodni policja amerykańska przechowuje w plastikowych torebkach. Pantofelek został więc zrobiony specjalnie na potrzeby plakatu i zamknięty w saszetce, a podczas wystawy będzie leżał na wielkich, lustrzanych schodach.
Wszystkie buty z ekspozycji zostały wykonane ręcznie?
- W „Latającym Holendrze” na scenie jest 50 tysięcy litrów wody, całe przedstawienie rozgrywa się w płytkim basenie, aktorzy i śpiewacy chodzą w kaloszach. To jedyne buty kupione, które zdecydowaliśmy się pokazać, mają ciekawą historię. Całą resztę zrobili nasi szewcy, a ostateczny kształt nadała malarnia kostiumów. To mało znane miejsce, w którym większość butów nabiera finalnego sznytu. Na „Święto wiosny”, do którego wszelkie projekty muszą być zgodne z oryginalnym projektem Niżyńskiego, baletki zostały pomalowane tak, jak ponad 100 lat temu.
Co ciekawe, udało mi się namówić naszych szewców operowych, żeby w trakcie trwania wystawy pracowali w Galerii: każdy może przynieść swoją parę i według cennika np. podbić fleki.
A wciąż do każdego przedstawienia buty robi szewc operowy?
- Różnie, dla większości tancerzy i śpiewaków buty się już kupuje i są tylko przerabiane, przemalowywane. Czyli konstrukcja jest gotowa, ale estetyka tworzona od nowa. To zresztą zależy od projektanta kostiumów - na przykład w operze „Turandot” w reżyserii Mariusza Trelińskiego, ze scenografią Borisa Kudlieki śpiewał chór i wszyscy mieli męskie buty garniturowe na wysokich obcasach. Chór liczył 50 osób, do tego tancerze, inni śpiewacy - w sumie około 80 par. Wszystko robione na miarę, a w danym sezonie jest przecież klika obsad. Ta manufaktura idzie w tysiące egzemplarzy.
To gdzie te buty są później przechowywane?
- W magazynach na terenie Opery, ale tylko do spektakli, które będą w eksploatacji przez kilka najbliższych lat. Są poukładane w wielkich koszach od podłogi do sufitu. Buty do przedstawień, które schodzą z afisza, wywozi się do magazynów poza Operą - dotyczy to też scenografii i kostiumów.

W tym roku podczas Europejskich Dni Opery w maju planujemy pierwszą od lat wyprzedaż kostiumów, może również butów.
A w jakich butach się teraz przychodzi do Opery, jak się wypada ubrać?
- W zasadzie nie spotyka się osób ubranych przeciętnie. Oczywiście, przychodzą ludzie w dżinsach, ale całość jest wystylizowana: dżinsy już nie są postrzegane jako manifest, tak jak w latach 70. Na balet i na operę ludzie ubierają się zupełnie inaczej. Na operę elegancko, panie wciąż w lisach, futrach, długich sukniach. Z kolei na balecie jest dużo więcej luzu i obowiązkowo dziewczynki w różowych sukienkach tiulowych, białych rajstopkach - małe księżniczki, wszystkie chcą być tancerkami.

Ten temat jest ściśle związany z naszym kolejnym projektem modowym. Do czerwca w antraktach wybranych spektakli będziemy robić zdjęcia publiczności, już mamy kilka tysięcy sfotografowanych stylizacji osób znanych i anonimowych. W przyszłym roku chcemy z nich stworzyć katalog „Opera pret-a-porter”, coś na podobieństwo amerykańskiego „Sartorialista”, w którym prześledzimy, jak ubieramy się do Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Bohaterowie nie będą podpisani imieniem i nazwiskiem, tylko datą i tytułem przedstawienia.
Czy Teatr Wielki - Opera Narodowa jest dobrym miejscem na takie popkulturowe akcje?
- Przede wszystkim to świetny sposób na przyciągnięcie ludzi i my wcale tego nie ukrywamy. Galeria Opera stworzona przez dyrektora Teatru Wielkiego - Opery Narodowej Waldemara Dąbrowskiego i rektora Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie profesora Adama Myjaka na co dzień jest bardziej poważna, trochę programowo niemodna. W programie Galerii stawiamy na klasyków awangardy, którzy rzadko są pokazywani gdzie indziej. Są wybitnymi artystami, jednak poza „najmodniejszym” nurtem sztuki współczesnej. Wystawy mieli u nas między innymi: Stefan Gierowski, Jan Tarasin, Franciszek Starowieyski, Jan Dobkowski, w przyszłym roku planujemy m.in. Edwarda Dwurnika.

Na spektakl do Opery Narodowej przychodzi ponad 1700 osób jednego wieczoru. Jeśli są dwie przerwy i każda ma około pół godziny, to goście nawet niezainteresowani specjalnie sztuką odwiedzają z przyjemnością Galerię. Jesteśmy instytucją narodową i promocja sztuki - nie tylko tej operowej i baletowej - to także nasza misja. Opera wciąż jeszcze stwarza dystans, takie inicjatywy dystans zmniejszają.
Wstęp wolny
- Pl. Teatralny 3
- Wschodnie skrzydło Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, na poziomie pierwszego balkonu.
- Wystawa będzie czynna od 17 marca do 8 maja, otwarta od czwartku do soboty w godz. 10--17 oraz dla widzów na godzinę przez spektaklem i w antraktach