Kortez. Chłopak z gitarą w ogniu pytań
Jeszcze rok temu mało kto słyszał o Kortezie. Dziś nie mówi się o nim inaczej jak o fenomenie. Bilety na jego koncerty rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, a jego debiut - „Bumerang” został uznany za jedną z najlepszych płyt 2015 roku
NIEDZIELA (6 MARCA), GODZ. 19. WYTWÓRNIA, UL. ŁĄKOWA 29
Kortez ma 26 lat i pochodzi z Krosna. Zanim zaczął zarabiać graniem pracował jako robotnik fizyczny na budowie i pan od muzyki w przedszkolu. Paradoksalnie jego kariera rozpoczęła się od porażki w precastingach do „Must Be The Music”. To tam został wypatrzony przez Pawła Jóźwickiego, szefa wytwórni Jazzboy, której gwiazdą stał się.
Chociaż szturmem wbił się na polską scenę singer-songwriterską nie zmienił się. Zamiast brody i pogryzionego przez mole swetra nosi się ogolony na łyso i w bluzie z kapturem. Jego siłą jest smutek, niedbale rzucone spojrzenie znad gitary, słowa jego piosenek i niesamowity, przejmujący, głęboki głos. Nagrał jedną z najlepszych płyt 2015 roku. Podobno ma też materiał na trzy kolejne, mimo to nie zamyka się w studio, żeby tylko coś wypuścić. Czeka. Ogrywa się. Stara się osiągnąć mistrzostwo w tym, co robi.
Fani to doceniają. Przy większości dat jego wiosennych koncertów pojawił się dopisek „sold out”. W tym sezonie udało się to tylko Dawidowi Podsiadło. W Łodzi co prawda są jeszcze bilety, ale szybko może się to zmienić. Podobnie jak to miało miejsce w Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu, Warszawie i Krakowie. W niektórych z tych miejsc zainteresowanie było tak wielkie, że koncert zdecydowano się powtórzyć.
----------
ROZMOWA Z
KORTEZEM, songwriterem
----------
Karol Sakosik: Czujesz się już jak gwiazda?
Kortez: Pewnie, że tak (śmiech). Myślę, że każdy na swój sposób jest gwiazdą w tym, co robi.
To może inaczej. Jesteś artystą spełnionym?
- Tak, ale tylko w pewnym sensie. Mam ten komfort, że mogę robić to, co kocham, ale wiem, że to nie koniec i mogę jeszcze zrobić wiele dobrego. Jeśli po jakimś etapie w życiu przychodzi zastój, to jest źle. Ja chcę się rozwijać. Chcę jeszcze lepiej pisać, grać i śpiewać. Myślenie, że po sukcesie nie trzeba już nic robić jest błędne, i dlatego przygoda z „Bumerangiem” to dla mnie tylko pewien etap.
Zamknąłeś go już?
- Nie. Cały czas tworze. Na przykład wczoraj napisałem świetną piosenkę!
O czym?
- O miłości. Wszyscy o niej myślimy. Dzięki temu, że to obustronna relacja, w której nie tylko dajemy, ale też zabieramy, każdą można rozpatrywać w kategorii osobnego przypadku.
A to prawda, że na swoją pierwszą sesję przygotowałeś ponad 60 piosenek?
- Tak, jadąc do wytwórni zabrałem z domu wszystkie piosenki, które miały gotowe melodie, refreny lub zworki.
Musisz być więc bardzo krytyczny wobec siebie?
- Nie. Mógłbym nimi zapełnić trzy płyty (śmiech).
To na co jeszcze czekasz?
- Potrzebuje czasu, żeby móc spokojnie popracować nad tymi melodiami. Nie chcę wydawać płyty tylko dlatego, że właśnie teraz mam swoje pięć minut. Jeśli kolejna płyta ma być równie dobra, to muszę się jej poświęcić. Czułbym się skończony, gdybym usiadł w studiu i zaczął składać piosenki według schematu: tu bas, a tam bębny.
Wyprzedałeś większość koncertów na tej trasie.
- Nie mogę uwierzyć. Jeden z pierwszy koncertów dałem w B90 w Gdańsku. Grałem dla może 15 osób. Gdy tam wróciłem, mój koncert wyprzedał się dwa razy. To niesamowite.
W Łodzi też sobie świetnie radzisz. Występowałeś na Piotrkowskiej i w klubie Scenografia. Teraz zagrasz w Wytwórni. Większą mamy już tylko Atlas Arenę!
- Podejmę wyzwanie (śmiech).
Zazwyczaj występujesz sam. Nie marzą ci się koncerty z zespołem?
- Miałem kilka prób z dużym składem. Zagram z nim w Wytwórni.
Spodobało ci się?
- Tak.
A czy twoje występy nie stracą przez to na intymności?
- Myślę, że te piosenki są na tyle dobre, że zadziałają również z zespołem.
W jakiej formie domyślnie chciałbyś występować?
- Teraz chciałbym grać „Bumerang” w takiej wersji, w jakiej ludzie go słuchają w domach i samochodach. Oczywiście nie zamykam się na bardziej intymne występy, ale wiesz, zagrałem ich już ponad 80 Wiem, że ta formuła gitara plus fortepian bardzo działa, ale też mocno ogranicza mnie jako muzyka.
Często po koncertach podchodzą do ciebie fani?
- Po jednym z łódzkich podszedł do mnie mężczyzna, który powiedział, że po usłyszeniu piosenki „Zostań” wróciła do niego żona. Rozwaliła mnie ta historia.
To trochę kłóci się z twoim wyglądem. Denerwujesz się, że ludzie postrzegają cię jako romantycznego blokersa?
- Zanim zorientowałem się, że umiem śpiewać, zawsze chodziłem w dresach i z ogoloną głową. Osiągnąłem sukces i co? Miałem założyć dupościski i zapuścić grzywkę? Zaakceptowałem siebie. Nie będę się dla nikogo zmieniał.
To powiedz mi jeszcze na koniec, dlaczego wzorem swoich kolegów nie śpiewasz po angielsku?
- A czy oni muszą to robić? Jesteśmy Polakami. Ja też na początku myślałem, że zrobię płytę po angielsku, no bo przecież nikt nie zabroni mi śpiewać w tym języku. Ktoś poprawiłby mi gramatykę, popracowałbym nad akcentem, krajanie zachwyciliby się, a ktoś z zagranicy słuchając tego, myślałby: „co za idiota”.
A nie masz wrażenia, że to właśnie stąd sukces „Bumerangu”?
- Szczerze? Nie interesuje mnie to. Strasznie nie lubię gdybać.
----------
Bilety na niedzielny występ Korteza w Wytwórni dostępne są w cenie: ulgowe - 45 (stojące) i 70 (siedzące) zł, normalne - 50 (stojące) i 75 (siedzące) zł