U Sióstr. Tradycyjna kuchnia Ukrainy
Warszawa Pełną Gębą
O my, resortowe dzieci, dorastające na placówkach w Moskwie, Leningradzie i Kijowie, sieroty po „Wilku i Zającu”, wielbiciele „Afonii” i „Brylantowej ręki”, łasuchy na plombir i syrniczki, nucące z sentymentem piosenki Ałły Pugaczowej i Wierki Serduczki! Przybywajmy do Sióstr na ulicę Złotą!

Bo tylko my jesteśmy w stanie docenić restaurację, która nie serwuje modnych dań włoskich, greckich czy hiszpańskich ani nie specjalizuje się w egzotycznych smakach Dalekiego Wschodu. Nie stosuje żadnych pikantnych przypraw, pławi w tonach maślanych, śmietannych, koperkowych, łagodnych i kojących. Faktury raczej aksamitne, nie drażniące, a potrawy mączne gotowane do miękkości, żadne tam al dente. Mięso natomiast najczęściej mielone, często łączone z duszonymi warzywami i zabielane śmietaną lub zapiekane pod serową kołderką. I do tego odświeżająca wódeczka z korniszonkiem. Czy już czujecie dlaczego nas wzywam? Oto pojawiła się w Warszawie restauracja z tradycyjną, domową kuchnią Ukrainy, która była obiektem zazdrości całego Związku Radzieckiego. Bo gleba tutaj tłusta, urodzajna, włożysz badyl w ziemię, a on kwitnie i daje płody smaczniejsze niż gdziekolwiek na świecie.

Menu U Sióstr jest po wschodniemu obfite i sute. Zacząłem od sentymentalnego zestawu zakąsek: śledzik pod szubą (10,90 zł), czyli pod startymi burakami, marchwią, ziemniakami, cebulą i majonezem. Potem było oliwje, czyli dobrze znana imieninowa sałatka majonezowa (19,90 zł), którą Siostry przyrządzają z dodatkiem fileta z kurczaka. I jeszcze czebureki (11 zł), czyli wielkie, tłuste smażone pierogi z nadzieniem wieprzowym oraz drobiowo-serowym.

Wielką siostrzaną przyjemność zapewniają oczywiście zupy. Najpierw barszcz ukraiński (10,50 zł) z kawałkami buraków, kapustą, ziemniakami, fasolką i mięsem, serwowany ze słodką chałką i zaprawą z czosnku i octu. Potem ucha (16,50 zł), która uchą w istocie nie jest, ale godnie się broni jako klarowny bulion z dorsza i łososia z kostką z ziemniaków i solidnymi kawałkami ryb. I w końcu gęsta, z kilku gatunków mięsa warzona kozacka solanka mięsna (12,90 zł), bardzo smaczna, jednak ustępująca pierwszeństwo słynnej solance pani Mariny z ulicy Daniłowiczowskiej.
Z dań głównych zamarzyłem sobie kotlet po kijowsku, czyli wschodnią wersję de volaille'a, lecz pani kelnerka uznała, że powinien zjeść wersję stuningowaną (29,50 zł), wypełnioną serem i grzybami. Na stole pojawiły się też nieduże, kruche gołąbki wypełnione mięsem i ryżem (20,50 zł) oraz perfekcyjne pielmieni z wieprzowo-wołowym farszem (19,50 zł). Jednak przebojem okazały się gałuszki po połtawsku (17,50 zł), gotowane na parze mięciutkie poduszeczki z ciasta w śmietanowym sosie z kawałkami kurczaka, cebulką i marchewką po korejski.

Co do wyboru deseru nie miałem żadnych wątpliwości: skoro gdziekolwiek w mojej bliskości przyrządza się serniczki muszę je zjeść! To malutkie placuszki z twarogu (24 zł), u Sióstr podawane ze śmietaną i miodem. Cudowne, cudowne, cudowne! Popchnąłem je morsem malinowym i truskawkowym (6 zł) oraz uzwarem (6 zł), kompotem z suszonych owoców. Nie znalazłem już miejsca na wielką różnorodność wareników (pierogów) oraz dereni (placków ziemniaczanych), ale obiecuję, że jeszcze się z nimi zmierzę. Dzieciaki-resorciaki, do stołu!

U Sióstr
ul. Złota 63, tel. 888 769 423,\
można płacić kartą, niedostępne dla niepełnosprawnych, otwarte codziennie od 10 do 22
Przykładowe ceny:
- śledzik pod szubą - 10,90 zł
- oliwje - 19,90 zł
- czebureki - 11 zł
- barszcz ukraiński - 10,50 zł
- ucha - 16,50 zł
- pielmieni - 19,50 zł
- gałuszki po połtawsku - 17,50 zł