Galeria "Opera". Dobkowskiego linie i ślady myślenia
Miło, zabawnie, ale też poważnie i mądrze bawi się Jan Dobkowski z naszą wyobraźnią i wzrokiem.
Zachwyt w galerii
Cykle prac, które otwierają się przed gościem Galerii „Opera”, na piętrze Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, na pierwszy i drugi rzut oka układają się w subtelną abstrakcję. Promienne kreski, filigrany, parahieroglify i parapetroglify budują rzeczywistość nierealną, estetycznie duchową. Nie jest to zresztą spostrzeżenie błędne. Do końca pozostajemy - pozostałem ja - z pokusą, by nie rozumieć tych przedstawień. A raczej by rozumieć je wyłącznie w głębi, nie przekładając znaczeń na słowa. Jan Dobkowski sam jednak wybrał dla swojego spotkania z tym, który patrzy, formę również słownego dialogu. Najpierw widzimy, potem czytamy, potem rozmawiamy - odczuciami i umysłem.
Zaraz za wejściem czeka cykl rozgałęzień na okrągłej tarczy, które mogłyby być tym, czym są, niczym więcej i niczym mniej. Albo znakiem samego życia w świetle czegoś, co od życia jednostkowego jaśniejsze i większe. Lub - i tak skojarzyłem najpierw - fragmentem bonsai ze starej grafiki japońskiej pod szkłem powiększającym antykwariusza. Po chwili czytamy autorskie wyjaśnienie, że chodzi o drzewko czereśniowe zasadzone przez artystę w 1982 roku i zobaczone na nowo pewnej nocy po 28 latach, wyrośnięte, na tle księżyca.
Czytamy też wyznanie, że wobec tego zjawiska twórca poczuł jedność z Wszechświatem. Mamy do czynienia z tą samą mistyczną chwilą człowieka zakochanego w dziele stworzenia, o jakiej (w przybliżonym przekładzie) pisał Anglik William Blake:
„Zobaczyć świat w ziarenku piasku
I niebo w polnym kwiecie,
Przytrzymać nieskończoność na dłoni
I całą wieczność w jednej godzinie”
Kolejnymi obrazami na wystawie Jana Dobkowskiego, wschodniego mędrca urodzonego w 1942 roku w Łomży, jest „Poza nieskończoność”. Cykl obdarzony chyba i drugim tytułem, podtytułem lub didaskalią „Linia śladu myślenia”. Wiązki kresek jak powiązane nieodgadnionym pomysłem i poruszone porannym przeciągiem ścinki papieru kolorowego. Zawirowane papierki lakmusowe. Można by wyobrazić sobie, że w takim kształcie i w takiej dynamice zobaczylibyśmy nasze intuicje i refleksje, gdyby uwidocznił je czarnoksiężnik.
Dalej - „Himalaje”. Smugi świateł krzyżujące się na szczytach gór. Lecz nie tylko tam. Również w każdym miejscu, gdzie idea i wolna przestrzeń ściera się z szorstką materią, gdzie gwiezdny pył spala się w atmosferze.
Potem - „Titanic”. Czarne płaszczyzny, brunatne głębie, z których pod uważnym wzrokiem płetwonurka wyłaniają się szczątki wraku, ślady katastrofy, ofiar i pamięci.
Później jedyny cykl prac nieeksponowanych na ścianie, lecz rozłożonych na stołach, w poziomie - „Ciągłość energii”. Rysunki ołówkiem, gdzie ludzi z ludźmi, ludzi z przestrzenią, ludzi z samymi sobą łączą tajemnicze zwoje i jelita mowy.
Za nimi, w bocznej sali, kolejna odsłona cyklu „Poza nieskończoność” - obrazy wciąż malowane akrylem na płótnie, ale na większych formatach. I, w przeciwieństwie do przedstawień poprzednich, ujawniające kształty tajemnicy. Na skrajnym obrazie widzę nawet człowieka. W grocie? Na półce w katakumbach? W grobie? Bez względu na to, kim by się okazał, jest bliźniakiem tego, który pozostał na Całunie Turyńskim. Kolorowe kreski stają się aureolą ciała. „Pragnę - tłumaczy artysta - w bogactwo świata i przeżyć wprowadzić jakiś porządek, dlatego używam abstrakcyjnej linii”. Linia jest dla Jana Dobkowskiego jak haczyk zarzucony w pozornej nicości. Coś się złowi, jakaś forma i sens. Coś poprowadzi.
- Galeria Opera, plac Teatralny 1. Wystawa dzieł Jana Dobkowskiego jest otwarta do 6 marca 2016 od czwartku do soboty 10-17. Dla widzów także na godzinę przed spektaklem i w przerwach