Plakaty, zdjęcia, okładki Wojciecha Zamecznika. Wystawa w Zachęcie
Zobacz niezwykłe i nieznane dotąd zdjęcia Wojciecha Zamecznika, które posłużyły mu do projektów najsłynniejszych plakatów, a które podczas opracowywania archiwum artysty odkryła Fundacja Archeologia Fotografii. W piątek, 29 stycznia Narodowej Galerii Sztuki Zachęta rozpocznie się wystawa , „, Wojciech Zamecznik. Foto-graficznie"
Zobacz niezwykłe i nieznane dotąd zdjęcia Wojciecha Zamecznika, które posłużyły mu do projektów najsłynniejszych plakatów, a które podczas opracowania archiwum artysty odkryła Fundacja Archeologia Fotografii. W piątek 29 stycznia w Narodowej Galerii Sztuki Zachęta rozpocznie się wystawa „Wojciech Zamecznik. Foto-graficznie”.
Magdalena Dubrowska: Wojciech Zamecznik kojarzy się głównie z projektami plakatów filmowych i logotypów, np. używanym do dzisiaj znakiem Międzynarodowego Biennale Plakatu. Jak się okazuje, był także zapalonym fotografem.
Karolina Puchała-Rojek z Fundacji Archeologia Fotografii, współkuratorka z Karoliną Ziębińską-Lewandowską wystawy „Wojciech Zamecznik. Foto-graficznie”: Nasza praca nad archiwum Zamecznika, która trwa od 2012 r., miała na początku polegać na uporządkowaniu fotograficznej części jego dorobku. Natomiast szybko się okazało, że w przypadku tego twórcy nie da się postawić wyraźnej granicy między fotografią a projektami graficznymi. Zaczął fotografować bardzo wcześnie, w 1946 r. - tuż po narodzinach starszego syna Juliusza, chociaż aparat w jego domu rodzinnym był już w czasie drugiej wojny.
Pierwsze zdjęcia Zamecznika można określić jako fotografię amatorską, rodzinną, podróżniczą, choć był na tyle kreatywny, że to nigdy nie były typowe ujęcia. Od 1956 r. fotografia coraz bardziej wkracza w projekty graficzne, z kolei prace z użyciem pędzla, szkiców, rysunków wkraczają do fotografii.
I jakie były efekty tego przenikania?
Ciekawym momentem, w którym Zamecznik zaczął wykorzystywać w projektach swoje własne zdjęcia, są pierwsze eksperymenty świetlne. Ruszał latarką, a w aparacie nastawiał długi czas naświetlania, dzięki czemu powstawały abstrakcyjne obrazy. W 1956 r. wykorzystał je w projekcie okładki „Architektury” i w plakacie do węgierskiego filmu „Karuzela miłości". Stosował własne techniki, eksperymentował, wykorzystując swoją wiedzę jako grafik, np. bardzo dobrą znajomość technik reprodukcyjnych. W przypadku eksperymentów świetlnych odbijał negatyw nie na papierze fotograficznym, tylko na przeźroczystej płycie graficznej, która pozwalała na kolejny eksperyment - nałożenie pod powiększalnik fotosu z filmu i przefotografowanie tego jeszcze raz, dzięki czemu nakładały się na siebie dwie warstwy. To jest dość trudne do uchwycenia i czasem sami nie wiemy, jak osiągnął dany efekt, bo patrząc na gotowe plakaty, można się tylko tego domyślać. Dopiero dzięki archiwum, w którym zachowały się różne próby, możemy poznać różne mechanizmy. Np. to, że czarno-białe odbitki pokrywał ekoliną, półprzezroczystą farbą, która nie zakrywała obrazu, ale nadawała kolor. Stosował tę technikę często, także w swoich najbardziej znanych plakatach, jak np. do włoskiego filmu „Mondo cane", czyli „Pieski świat". Dzięki archiwum możemy prześledzić, jak to zrobił: napisał na policzku swojej żony Haliny „Mondo cane", sfotografował ją z profilu, później zrobił odbitkę i pomalował ją ekoliną na intensywny morski kolor. Dopiero tak przerobione zdjęcie wykorzystał w makiecie plakatu. Na plakacie „Włącz światła” występuje z kolei Paweł Zamecznik, czyli młodszy syn Wojciecha. Zdjęcie jest tak przetworzone, że gdyby nie archiwum, trudno by było to odszyfrować. Tych sposobów było naprawdę bardzo dużo i o tym właśnie opowiada wystawa w Zachęcie.

Pokaźny dorobek Zamecznika jest tym bardziej fascynujący, że artysta umarł z powodu tętniaka serca w wieku 44 lat, kiedy był u szczytu możliwości twórczych, a polska rzeczywistość na tyle się zmieniła, że dopiero mógłby w pełni rozwinąć swoje pomysły, stworzyć szkołę, wykształcić uczniów.
W 1960 r. zaczął prowadzić na Akademii Sztuk Pięknych Pracownię Projektowania Foto-graficznego. To nie była pracownia, w której można by się było nauczyć fotografii. Zamecznik uczył raczej, jak wykorzystywać fotografię do projektów graficznych. Zachowały się jego notatki ze skrótowym programem zajęć, z których wynika, że w warsztacie grafika to nie pędzel, nie rysunek, ale właśnie fotografia jest narzędziem, które w sposób najbardziej adekwatny potrafi oddać zmieniającą się rzeczywistość. Ten program i postrzeganie fotografii stały się punktem wyjścia do wystawy. Stawiamy tezę, że tę niezwykłą progresywność twórczości Zamecznika można uchwycić w tym, jak myślał o fotografii. Dość szybko zaczął też kręcić filmy, w większości amatorskie, rodzinne. Te dwa narzędzia: aparat i kamera stały się dla niego sposobem obserwacji świata.

Jak udało się Fundacji Archeologia Fotografii pozyskać archiwum Wojciecha Zamecznika?
Archiwum nie jest własnością FAF, zazwyczaj wszytkie archiwa, którymi się opiekujemy, czy to Zbigniewa Dłubaka czy Tadeusza Sumińskiego, mamy w depozycie na czas opracowania. W środowisku kuratorów, historyków sztuki wiadomo, że jakieś archiwa są w posiadaniu spadkobierców. Fundacji i przede wszystkim Karolinie Ziębińskiej-Lewandowskiej udało się zdobyć zaufanie Juliusza Zamecznika, syna Wojciecha, który powierzył nam opracowanie tych zbiorów. Wcześniej to on i żona Wojciecha Zamecznika pełnili role strażników tego niezwykłego archiwum.
Specyficzną sytuacją jest to, że znajdowało się cały czas w jednym miejscu. Tuż po wojnie Zamecznik przeprowadził się z Pragi na Mokotów i mieszkanie na ul. Narbutta było domem i pracownią jednocześnie.

Przyjaciele i rodzina wspominają artystę jako domatora. Archiwum wyziera z każdego kąta tego mieszkania, które wciąż jest przesiąknięte Zamecznikiem, mimo że już tyle lat minęło od jego śmierci. Pożółkłe fotografie wiszą na ścianach, widać meble, które zaprojektował, i maszyny, które konstruował na potrzeby swoich eksperymentów. Prace były w szafkach, szufladach, kartonach i walizkach. Teraz przepakowujemy je do odpowiednich pudeł, obwolut, ogromna część została poddana przez Zachętę konserwacji specjalnie na tę wystawę. Praca nad zbiorami Zamecznika polegała przede wszystkim na ich porządkowaniu, ale także łączeniu rozproszonych elementów i odszyfrowywaniu, jak powstawały konkretne projekty. Liczba negatywów jest trudna do oszacowania. Zeskanowaliśmy już siedem tysięcy, ale to nie koniec. Nigdy nie wiadomo, co znajdziemy w pudełku, całą rolkę filmu czy dwie klatki.
Dwa miesiące temu skanowaliśmy negatywy, jak nam się wydawało, zdjęć rodzinnych. Tymczasem zobaczyliśmy próby do znanego plakatu „Muzyka polska” z 1963 r. przedstawiającego dłonie dyrygenta. Okazło się, że to ręce samego Zamecznika - znaleźliśmy negatyw z kadrem, w którym widać też głowę artysty. Zgłębianie tego jest fascynujące.

W wielu pracach Zamecznik próbował pokazać ruch, który zawsze go fascynował. W końcu był architektem, inżynierem, nie miał podejścia romantycznego, bardziej pozytywistyczne. Nie miał też takich możliwości jak teraz, kiedy pokazanie ruszającego się elementu wymaga jednego kliknięcia w komputerze. Stosował więc inne zabiegi. Widać je np. w próbach do plakatu „Cyrk", które w ostatecznej wersji nie zostały jednak wykorzystane. Zamecznik przefotografował zdjęcie akrobatów w namiocie cyrkowym, zamalował tło, a później poruszał odbitką na długim czasie naświetlania, co w konsekwencji dało wrażenie ruchu. Domowymi metodami osiągał niezwykłe efekty. Teraz chcemy upowszechniać to archiwum, digitalizujemy prace, a dzięki Zachęcie, możemy je też pokazać na wystawie. Dyrektorka Zachęty Hanna Wróblewska za naszą namową obejrzała to archiwum i natychmiast dostrzegła jego potencjał.
Co zobaczymy na wystawie?
Została podzielona na pięć części. Zaczniemy od obserwacji świata za pomocą aparatu fotograficznego.

Pokażemy te wszystkie „ćwiczenia z widzenia", obserwację prostej rzeczywistości, w której Zamecznik znajduje dla siebie coś interesującego. Przywołujemy też bardzo ważną II Ogólnopolską Wystawę Architektury Wnętrz, która odbyła się w 1957 r. w Zachęcie a którą Wojciech Zamecznik zaprojektował wraz z Oskarem Hansenem. Mimo że był domatorem, był też bardzo związany ze środowiskiem architektów i projektantów z Akademii Sztuk Pięknych, m.in. z pracowni Jerzego Sołtana. To dzięki bratu stryjecznemu, Stanisławowi Zamecznikowi, starszemu od Wojciecha 15 lat, który już przed wojną był dość znanym projektantem i miał na kuzyna duży wpływ. Na wspomnianej wystawie jedna z sal nazywała się Salą analizy, Zamecznik i Hansen zrobili fryz, który rozpoczynał się grafem wykonanym przez Zamecznika pt. „Patrzę ? widzę, widzę = myślę", co wskazywało na wagę patrzenia w obserwacji rzeczywistości.
Druga część naszej wystawy to pokazanie Zamecznika od prywatnej strony, przede wszystkim w kontekście rodziny. Wprowadzamy postać żony, Haliny Zamecznik, która była muzą i modelką i chętnie poddawała się eksperymentom męża.
Pokażemy kilka najciekawszych formalnie zdjęć spośród kilkuset, które powstały podczas ich wspólnego życia. Będą też zdjęcia synów - Juliusza i Pawła, którzy też pozowali do eksperymentalnych zdjęć, np. z kuchenną lampą wprawioną w ruch. Pokażemy też nagradzany film pt. „Dom na głowie” Adama Palenty, który zmontował filmy Zamecznika w fascynującą opowieść. Bardzo ciekawym eksponatem jest też album fotograficzny datowany na początek lat 50., który jest właściwie przykładem tak popularnego dziś PhotoBooka.
Kolejna sala coraz bardziej wprowadza w wykorzystanie fotografii w projektach drukowanych, to zaprojektowane przez Zamecznika okładki „Architektury” i numery czasopisma „Projekt”, za którego szatę graficzną i kilka okładek był odpowiedzialny.
Mimo że zaprojektował wiele książek, m.in. słynnego „Małego człowieka” Zofii Rydet, na wystawie nawiążemy tylko do jednej książki: „Polnische Plakatkunst” pod redakcją Józefa Mroszczaka ze zdjęciami Wojciecha Zamecznika o polskiej szkole plakatu na zamówienie niemieckiego wydawnictwa.

Następnie wkraczamy w samo sedno tego, co w rozumieniu Zamecznika znaczy „foto-graficznie”, czyli w jego najbardziej znane, ale też i nowatorskie realizacje: plakaty społeczne i filmowe, a także muzyczne, np. do Warszawskiej Jesieni. Pokazujemy, jak otwarcie i bez ograniczeń kadrował zdjęcia, wycinał, zamalowywał. Będzie też można zobaczyć czołówki filmowe, np. do słynnego filmu „Jutro premiera” i to w dwóch wersjach - tej, która weszła do filmu, fotograficznej, i wcześniejszej, rysunkowej. Oczywiście zobaczymy też genialny film animowany pt. „Italia 61” zrealizowany wspólnie z Janem Lenicą.
- „Wojciech Zamecznik - Foto-graficznie", kuratorki: Karolina Puchała-Rojek, Karolina Ziębińska-Lewandowska? Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, pl. Małachowskiego 3. Wystawę oglądać można do 24 kwietnia, codziennie oprócz poniedziałków w godz. 12-20. Wstęp: 10 i 15 zł
Wojciech Zamecznik
(1923-67) - grafik, projektant plakatów i wystaw, fotograf. W czasie II wojny światowej uczestniczył w tajnych kompletach Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Był więźniem Auschwitz-Birkenau. Po wojnie pracował jako grafik w Biurze Odbudowy Stolicy. Zaprojektował ponad 200 plakatów filmowych, społecznych i koncertowych. Zmarł na serce w wieku 44 lat.