Maleńkie muzeum i prawosławna kaplica, czyli cuda na Ochocie
Do chwili, kiedy dowiedziałem się o Muzem Ikon - czyli jeszcze tydzień temu - kwartał pomiędzy Szczęśliwicką a Grójecką, Kopińską a Bitwy Warszawskiej, nie mówił mi nic. Teraz jest dla mnie miejscem jednego z najbardziej zaskakujących spacerów, jakie odbyłem w ostatnich miesiącach.
Natrafiłem na nie przypadkiem, szperając po internecie. Na szczęście, do dawnej kotłowni na ul. Lelechowskiej 5 pojechaliśmy z żoną o pół godziny za wcześnie. „Na szczęście”, bo inaczej nie odkrylibyśmy, o dwa kroki od Muzeum, miłej, staroświeckiej kawiarni, kwiaciarni i galerii, kryjących się pod szyldem Galeria Primrose, przy ul. Częstochowskiej 20.
Poetycki świat, autorsko-liryczny, inny niż wszystko. Z setką artystycznych drobiazgów, wystawą dobrego malarstwa Doroty Pietrkowicz, pięknie eksponowanymi kwiatami, szarlotką, bezą „o nucie pomarańczowo-cytrynowej”, napojem imbirowym, serwetkami ciętymi na maleńkie rożki i rachunkiem na talerzyku, wsuniętym pod główkę zasuszonej róży.

Drzwi Muzeum otwiera nam Michał Bogucki. Ikonograf, człowiek ogromnej uprzejmości i wiedzy. Twórca tego miejsca, na które, prócz maleńkiego muzeum, składa się również prawosławna kaplica pod wezwaniem św. archimandryty Grzegorza Peradze, mnicha i męczennika, wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego, zamordowanego w 1942 roku w Auschwitz-Birkenau.
Pan Bogucki wskazuje nam w ikonostasie portret świętego Patrona - mędrca w sile wieku (zginął mając 43 lata), ciemnowłosego, z wąsami i krótką brodą. Bardzo ładnego, jak potem potwierdzą mi fotografie w Internecie. Ikonostas nie jest jeszcze ukończony. Jego autor, Grzegorz Zinkiewicz, wciąż uzupełnia go o kolejne przedstawienia. Te, które stoją, są lekko przekrzywione. Opiekun prostuje ikony i tłumaczy, że chwieją się od drgań częściowo czynnej kotłowni za ścianą. Wskazuje też inne elementy wystroju. Wśród nich - trzy krzyże pisane osobiście przez niego. „A zaczęło się od tego - mówi - że musiałem oddać krzyż Jerzego Nowosielskiego, który mieliśmy w depozycie, i zastąpić go innym”.
Pokazuje też duży krzyż stojący na środku kaplicy, dekorowany drewnianymi plakietami. Opowiada, że takie krzyże - Dzwari - należą do tradycji gruzińskiej. „Czy pamięta pan - pyta mistrz - nazwisko Konstanty Ciciszwili?” Pamiętam, że dawniej pojawiało się często w telewizji, wśród twórców. „To on - potwierdza Michał Bogucki. - Znany reżyser”. Pokazuje kunsztowną, metalową ikonę, i tłumaczy, że wykonał ją właśnie on, Gruzin. Na ścianach wiszą fotokopie ikon Nowosielskiego („Chciałbym, żeby były to oryginały!”) i oryginalne, strzeliste projekty witraży wielkiego ikonografa Adama Stalony-Dobrzańskiego, wykładowcy krakowskiej ASP, zmarłego w 1985 roku.
Wychodzę z domu nie wiem po co, a wracam z bogactwem: obrazów, zapachów, miejsc, ludzi i ich przywiązań.
Kaplica jest bardzo sugestywna. Barwna, trochę mroczna, wypełniona unoszącym się jeszcze po niedawnej liturgii zapachem kadzidła. Wnętrze jest niewielkie, choć podczas niedzielnych nabożeństw gromadzi się w nim około 200 wiernych. O różnych rodowodach. Są między nimi Gruzini, Rosjanie, Białorusini, Anglicy, Francuzi. Również Ukraińcy z ostatniego pokolenia emigrantów. Wiele młodzieży.

Idziemy na piętro, do części ściśle muzealnej. Duża część ekspozycji to depozyty. Choćby piękna, drewniana rzeźba Chrystusa zmartwychwstałego z XVII albo XVIII wieku. Pochodząca z Dukli. W gablotach są ikony. Gruzińskie, starowierskie, rosyjskie. Jest Madonna Turkowicka, podobna do Jasnogórskiej. Są krzyże z X i XIII wieku, współczesne. Koptyjskie, etiopskie. Są szaty liturgiczne. I znaczki pocztowe Solidarności, emitowane na tysiąclecie chrztu Rusi. Są pochodzące z wykopalisk maleńkie rzeźby z bursztynu - „pieniądze” Wikingów. Ważnym rozdziałem kolekcji są edycje Biblii. „Była tłumaczona na około 2200 języków - śmieje się Michał Bogucki. - My mamy może 200”. I pokazuje najcenniejsze wydania. Nie tylko prawosławne. Również żydowskie, katolickie, protestanckie.
Michał Bogucki prowadzi nas do wyjścia, gdzie można kupić ikony jego autorstwa, święte przedstawienia pisane na kamieniu, gruzińskie krzyże i ozdoby. Żegnamy się, we wszystkich tego słowa znaczeniach.