Wędrówka po wystawach
Po wielkim biegu po galeriach handlowych na koniec roku proponuję spacer po galeriach sztuki.
Sam zaczynam go od Zamku Ujazdowskiego, od Centrum Sztuki Współczesnej. A tam - od dużej wystawy Anny Konik „Ziarno piasku w źrenicy oka”.
Wideoinstalacje artystki z ostatnich 15 lat mają wspólny motyw czy temat: inność uznawana za obcość. Wędrówkę po rozległej wystawie otwiera inność pochodzenia i losu. „W tym samym mieście, pod tym samym niebem...” - refleksja, ale nie tylko. Próba przemiany. Interwencja w sumienie poprzez interwencję w świadomość.
W dużej sali wiszą monitory, do każdego są podłączone słuchawki. Można usiąść i posłuchać, co mówią występujące na nich kobiety.

Kobiety, które słyszymy, nie są tymi, które opowiedziały Annie Konik swoje historie. Artystka zebrała w Sztokholmie, Białymstoku, Stambule, Bukareszcie i w Nantes opowieści kobiet romskich, imigrantek z Kongo, Afganistanu, Czeczenii, Kamerunu, Inguszetii... I poprosiła Szwedki, Polki, Francuzki, Turczynki, Rumunki, by opowiedziały ich historie tak, jak gdyby były ich własne. Efekt jest wstrząsający: oto rdzenna Europejka płacze, opowiadając o uchodźstwie Azjatki czy Afrykanki. Co się stało? Rzecz niby prosta: ciało, zmysły i rozum Europejki stały się naczyniem losu kobiety z innej kultury, żyjącej teraz w europejskim getcie. Jedna z Europejek ma wielki opór, by powiedzieć to, co powiedziała bohaterka przekazywanej przez nią historii: że umarła jej córka. Bo sama ma córkę. Bo jej los niebezpiecznie zbliżył się do tamtego. Bo dotarło do niej, że jeśli jej życie jest takie, jak jest, to równie dobrze mogłoby być całkiem inne.
Kiedy mówimy o problemie uchodźców - a pod wpływem bieżących wydarzeń w Polsce mówimy o tym coraz mniej - dochodzimy nieuchronnie do pytania: co robić? Zanim dojdziemy do rozwiązań praktycznych, pytanie brzmi: co robić, żeby ludzie zmienili stosunek do imigrantów. Co zrobić, żeby zrozumieli? Jak uruchomić empatię? Anna Konik podjęła działania bezprecedensowe. Do europejskich ciał wlała cudzoziemską duszę. Połączyła dwa losy w jeden. Dzięki temu uchodźcza opowieść znalazła europejskie usta, europejskie ciało doznało poruszenia opowieścią o wyjątkowym trudzie ucieczki, wędrówki, europejskiego marginesu lub getta. Artystka znalazła sposób na wstrząs, na rewolucję świadomości i współczucia w obojętnej Europie. Ze wszystkich opowieści w warszawskich muzeach i galeriach ta wydaje mi się najbardziej aktualna w dniach, kiedy wspominamy wędrówkę dwojga uchodźców do Betlejem i ich późniejszą ucieczkę, już w troje, przed Herodem. W czasie, kiedy migracja pokazuje swoje barwne i ciepłe oblicze: twarze mędrców, którzy niosą nie pierwotniaki, lecz dary; twarze pastuszków, którzy pragną pokłonić się życiu.
Z wystaw, o których już tu wspominałem, proszę uwzględnić w poświątecznym spacerze ekspozycje pasteli i kolekcji Bronisława Krystalla w Muzeum Narodowym. Łatwe w odbiorze, dekoracyjne, bogate. Dla rodzin z dziećmi.
Dalej, w stronę Starego Miasta - Muzeum Etnograficzne z tradycjami świętowania, w tym tradycjami stołu. Dla wszystkich.
W sąsiedztwie - Zachęta z wystawą Marka Sobczyka, o której więcej niedługo.
Już na Starówce, w Muzeum Literatury - wystawa poświęcona Zuzannie Ginczance, która (wystawa i Ginczanka) jest wyzwaniem dla świętego spokoju, dla banału i wyobraźni. Do zobaczenia na szlaku. Życzę istotnych świąt.